Muszę przyznać, że postawienie na jednej kolumnie obok siebie trzech tekstów – o konieczności ratowania głodujących dzieci w Sudanie Południowym, o braku wolności religijnej w Iranie oraz o uśmiercaniu demokracji w Polsce jest dowodem na to, że zrobił to dobry specjalista w sprawach manipulacji. Skąd tacy fachowcy w małym, marginalnym pisemku niemieckim „Znak nadziei”?
Najczęściej są to przeszkoleni ludzie tajnych służb różnych państw, którzy za grube pieniądze wykonują zlecone im zadania. Jest to klasyczna droga do upowszechnienia a następnie utrwalenia określonych punktów widzenia i ocen w oczach opinii publicznej bądź odpowiednich środowisk politycznych, biznesowych, naukowych. Zwykle jej początkiem jest opublikowanie tekstu w mało znaczącym periodyku jakiegoś kraju przez autora, którego nazwisko znawcom tematu niewiele mówi. Lub zgoła nic. Za jakiś czas, na ten tekst powołują się autorzy bardziej znanych pism w tym właśnie kraju, spełniający podobną rolę, co ci pierwsi. Czasami są to pisma, mające pozycję niemal instytucjonalnego autorytetu, w pełni wiarygodnego w danej dziedzinie. W zależności od tematu mogą to być pisma naukowe, gdy na przykład chodzi o nowe technologie i ich zalety, albo odwrotnie – konstrukcje według nowych technologii, ale z ukrytymi wadami. Wszystko zależy od celu, jaki ma ostatecznie osiągnąć pozornie niewinna pierwsza publikacja, rozwijająca się na zasadzie kuli śniegowej. Mogą to być pisma fachowe różnych specjalności, zaś publikacje mogą dotyczyć np. nowych inwestycji bądź złudnych perspektyw chłonności nowego rynku zbytu danego produktu. Czy wreszcie tygodniki, kształtujące opinie społeczne, a które korzystają z przedruków bądź szerszej prezentacji tekstów z pism typu wspomnianego „Znaku Nadziei”.
Po jakimś czasie opinie opublikowane w pismach jakichś krajów upowszechniane są wprost w mediach, które od początku były ich przeznaczeniem. Może nim być zarówno jakiś dziennik jak tygodnik w Polsce, ale powołujący się już np. na „New York Times” lub „Observer”.
Zatem uzbrójmy się w cierpliwość. Publikacja z niemieckiego „Znaku Nadziei”, zatytułowana „Pełzające umieranie demokracji”, opatrzona zdjęciami z antyrządowych protestów, wróci do nas z mocniejszym echem za jakiś czas.
W Polsce mamy o tyle niepokojącą sytuację, że można podejrzewać, że to nie tylko obce służby maczają palce w tego rodzaju „medialnych operacjach specjalnych”. Mogą w nich mieć swój udział politycy opozycji. Zarówno jako inspiratorzy takich akcji jak i jako informatorzy, dostarczający fałszywych nabojów, którymi zagraniczne media strzelają w obecny obóz władzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/357665-dostarczyciele-falszywych-naboi-zagranicznym-mediom