Narzekanie na telewizję publiczną stało się narodowym sportem krytyków Prawa i Sprawiedliwości. Solidarnie narzekają liberalni i lewicowi przeciwnicy PiS oraz prawicowcy niechętni partii rządzącej. Są również ludzie, którzy do obecnej władzy podchodzą życzliwie, ale uważają, że TVP przesadza.
Moim zdaniem najważniejszy jest pluralizm w przekroju całego społeczeństwa, dopiero w dalszej kolejności ważne jest spluralizowanie konkretnych mediów. Z tej perspektywy patrząc, obecna TVP sprawia, że argumenty „drugiej strony” - w tym wypadku rządu i PiS - wybrzmiewają, docierają do ludzi, są obecne w debacie publicznej. To rzecz fundamentalna dla demokracji. Bez wiedzy nie ma możliwości podjęcia dobrego wyboru. Bez wiedzy demokracja staje się fikcją.
Tak nie było za czasów rządów PO-PSL - wówczas polityczne podporządkowanie TVP ekipie Tuska domykało układ; dziś analogiczny proces jest czynnikiem pluralizującym. Każdy Polak w zasięgu pilota ma wszystkie ważne punkty widzenia, i może wybierać, konfrontować, decydować. Bo przecież siły opozycyjne dysponują najpotężniejszymi mediami na rynku - TVN-em i nie mniej zaangażowanym Polsatem, a dalej są Agora, media niemieckie i tysiące mniejszych stacji.
Ale jednocześnie nie sposób odmówić racji tym, którzy twierdzą, że nadawca publiczny ma inne obowiązki niż równoważenie przekazu, że powinien dążyć do bycia wzorcem z Sèvres obiektywizmu i wyważenia racji. Tak, należy do tego dążyć.
Przy obecnym kształcie rynku medialnego jest to jednak po prostu niemożliwe. Media III RP nie były i nie są przecież sędziami; są stroną, były budowane równolegle i w ramach systemu polityczno-gospodarczego, tworzonego po 1989 roku. To część, której nie da się wyjąć z całości. To kość z kości i krew z krwi republiki okrągłostołowej. Przy tak dużym natężeniu agresji i tak jawnym zaangażowaniu politycznym elektronicznych mediów prywatnych, postulat budowy „polskiego BBC” (załóżmy na chwilę, że ten wzór jest naprawdę właściwy i obiektywny) jest po prostu naiwny. Mając do wyboru albo elementarne równoważenie rynku, albo podjęcie próby budowy ideału, politycy zawsze wybiorą to pierwsze.
Ale z marzeń nie należy rezygnować. Może więc warto wszystko zacząć od nowa? Ale tak zupełnie. Telewizję publiczną usamodzielnić, oddzielić od polityki tak bardzo jak to możliwe, wyważyć światopoglądowo jej władze, ale jednocześnie wygasić wszystkie koncesje mediów prywatnych i rozdać jej od nowa? Oczywiście w sposób gwarantujący realny pluralizm. Wprowadzając rozwiązania gwarantujące dekoncentrację rynku, np. zasadę, że pierwsza koncesja jest niemal za darmo, ale już druga, trzecia i kolejna kosztują bardzo, bardzo dużo?
Nie będzie „polskiego BBC” w otoczeniu rekinów i piranii. Jeśli chcemy telewizji publicznej z naszych marzeń, musimy posprzątać także jej otoczenie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/355917-tvp-przesadza-to-moze-warto-wszystko-zaczac-od-nowa-usamodzielnic-media-publiczne-ale-i-rozdac-od-nowa-koncesje-nadawcow-prywatnych