Najnowszy sondaż Kantar Public, dający Prawu i Sprawiedliwości poparcie bliskie 40 proc. a Platformie ledwie 18 proc., jest dowodem, że „kryzys 16-go miesiąca” rządów obecna ekipa ma już za sobą. Partii Jarosława Kaczyńskiego pomogła zapewne sprawa imigrantów islamskich, którymi środowiska opozycyjne próbują ubogacić naszą Ojczyznę, na co jednak, Bogu dziękować, nasi mądrzy rodacy się nie godzą.
Warto jednocześnie przestrzec polityków PiS: jeśli wysokie poparcie dla tej partii wynika z niechęci Polaków do otwierania drzwi dla tysięcy (później dziesiątek tysięcy, setek tysięcy, a w końcu milionów) obcych kulturowo ludzi, to nie jest to przyzwolenie na każdą politykę i każdy błąd. Odwrotnie: stawką jest dziś nie tylko dobry rząd, ale wręcz trwanie cywilizacji polskiej w takim kształcie, w jakim ją przejęliśmy, i w jakim chcielibyśmy przekazać kolejnym pokoleniom.
Tym samym na rządzących spoczywa szczególnie duża odpowiedzialność. Historyczna odpowiedzialność. Muszą wymagać od siebie szczególnie dużo.
Sondaż Kantar Public skłania do refleksji w jeszcze jednym obszarze: wiarygodności pomiaru siły i popularności poszczególnych mediów. Według bombardujących nas od półtora roku doniesień, media publiczne kroczą od klęski do klęski, zarówno TVP, jak i Polskie Radio. Ton relacji jest jednoznaczny: Polacy odwracają się od rzekomo „nachalnej propagandy”, faktycznie zaś od przekazu, który prezentuje również racje rządzących, i który poddaje krytyce drugą stronę, od dekad przyzwyczajoną do tego, że to tylko za prawicową konkurencją reporterzy ganiają po sejmowych korytarzach.
Bój o widza wygrywać mają stacje komercyjne, w większości (spróbujcie państwo obejrzeć wybrane losowo wydanie „Faktów”) prezentujące już nawet nie krytykę czy niechęć, ale rodzaj niekontrolowanego spazmu, pełnego jadowitej wrogości wobec wszystkiego, co niesie ze sobą Dobra Zmiana.
Ludzie, którzy czerpią wiedzę o świecie z „Faktów”, TVN24 czy podobnych stacji, musieliby być gigantami ducha, jeśli mimo tak silnej dawki niechęci byliby zdolni do popierania dziś rządzących Polską.
A jednak sondaże się zmieniają, ale w drugą stronę: rośnie poparcie dla PiS, którego argumenty - powtórzmy - wybrzmiewają uczciwie tylko w mediach publicznych. Oczywiście, można argumentować, że ludzie masowo dokonują wyboru nie przeglądając się rzeczywistości medialnej, ale samodzielnie analizując rzeczywistość realną, oceniając swoją osobistą sytuację, korzystając z mediów społecznościowych. To wszystko może być prawdą, ale mimo wszystko pozostaje refleksja, że z miarodajnością pomiarów oglądalności i słuchalności coś jest nie tak.
Czują to zresztą również politycy opozycji, który najpierw ogłosili bojkot TVP, a po paru godzinach się z niego po cichu wycofali. Decyzja słuszna: media publiczne są dużo silniejsze i dużo ważniejsze, niż to maluje obóz III RP.
A będą - dzięki uszczelnieniu abonamentu - jeszcze silniejsze. Cieszy dość szerokie wsparcie prawicy dla tego rozwiązania. Nawet nasi nadwiślańscy libertarianie tę akurat „daninę” dyskretnie akceptują. A przynajmniej głośno nie protestują.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/344981-z-miarodajnoscia-pomiarow-ogladalnosci-i-sluchalnosci-mediow-publicznych-naprawde-cos-jest-nie-tak
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.