Mój redakcyjny kolega Bronisław Wildstein dotknął drażliwego tematu: Telewizji Polskiej: że jest taka, jak sam tytuł jego komentarza wskazuje: „Jak za Gierka”…
Powiem od razu: zgadzam się całkowicie z jego oceną, a jeśli jestem zły, to tylko na to, że mnie wyprzedził, ponieważ sam nosiem się z zamiarem napisania na ten temat. Krytykowałem dzienniki TVP za skrajną jednostronność w czasach, gdy szefem „Wiadomości” w publicznej jedynce był Piotr Kraśko, i nie widzę powodu, aby teraz milczeć. Tym bardziej, że dzieje się źle.
Bronisław Wildstein przejechał się po relacjach TVP Info ze „spoconymi czołami budowlańców”, których „twarze goreją optymizmem”, bo plan wykonują, żeby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. Słowem, jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Pewnie z uprzejmości kolega Wildstein nie dorzucił haseł z czasów nieboszczki PRL, jak np. „Naród z partią, partia z narodem”… Ja je akurat pamiętam i to nie tylko z okresu natrętnej propagandy sukcesu za I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. Doskonale pamiętam też kawały, któreśmy sobie wtedy opowiadali, jak parafrazowane przemówienia komunistycznych kacyków, że „przed wojną, nasza gospodarka przedstawiała kompletne zero, a teraz mamy dwa razy tyle”, czy: „staliśmy na skaraju przepaści i poczyniliśmy krok naprzód”…
Ale żarty na bok. Fundamentalna różnica między wtedy a dziś polegała na tym, że wówczas staczaliśmy się na dno, co skończyło się krwawo tlumionymi protestami przez władze komunistyczne, natomiast obecnie mamy naprawdę powody do dumy i satysfakcji, kraj rzeczywiście rozwija się znakomicie, co więcej, korzystająca z totalnej wolności tzw. totalna opozycja robi co chce, bruździ, gdzie się da i nikomu za to nie spadł włos z głowy. Skąd więc ta nasza krytyka sukcesów propagowanych przez TVP? W zbiorze felietonów Hamiltona, a właściwie Jana Zbigniewa Słojewskiego pt. „Maleńka złota szubienica” sprzed półwiecza, jest tekst o „zagłaskiwaniu kota”: gdy się go delikatnie głaszcze, mruczy z zadowolenia, nadchodzi jednak moment, gdy ma przesyt tego głaskania, chce się uwolnić od głaszczącego, staje się niebezpieczny, może go podrapać a i pogryźć… Na tym „zagłaskiwaniu” ucierpiał także rząd PO-PSL, który w spacyfikowanym przez niego radiu i telewizji uprawiał nachalną propagandę własnych, rzekomych sukcesów na naszej, wyprzedanej przezeń „zielonej wyspie”, która po prawdzie pogrążała się w tuszowanych aferach i skandalach. Ich wyjaśnianie będzie nas zajmować jeszcze kilka lat. Traktowanie państwa przez spółkę PO-PSL z ograniczoną odpowiedzialnością uwidoczniła dobitnie tzw. afera podsłuchowa, z teoretycznym państwem w tle.
Mniejsza z tym. Po propagandzie sukcesu z czasów komuny, potem z czasów prozumienia magdalenkowo-okrągłostołowego, w której nie było miejsca na rozrachunek z przeszłością, za co płacimy do dziś, a później zielonowyspiarskiej, mamy do czynienia z powtórką „zagłaskiwania” przez nową ekipę przychylną obecnej władzy. To pierwszy problem. Telewizja publiczna nie ma być przychylna, ma być po prostu wyważona i obiektywna.
Na początku pomyślałem, że to sabotaż. TVP Info opanowane zostało przez KOD, który robi wszystko, aby wykpić nową władzę i jej przekaz
— napisał ironicznie Wildstein. I ma rację. Odpowiedzialni za politykę informacyjną w TVP sprawiają wrażenie, jakby rywalizowali, kto lepiej potrafi kadzić Prawu i Sprawiedliwości, czy jak kto woli imiennie prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Efekt tej „autoparodii” będzie z czasem dokładnie odwrotny, zamiast przychylności nastąpi znużenie, zniechęcenie, by nie powiedzieć, odruch wymiotny, o czym zapewniam. Zdaję sobie przy tym sprawę, z jaką materią mierzy się dziś Telewizja Polska, jak trudne ma zadanie i jak wiele przeciwności do pokonania. Tym bardziej musi to być działanie na wskroś przemyślane, rozważne, aby nie wylać dziecka z kąpielą.
I tu pojawia się problem drugi, bodaj najważniejszy: co z ustawą medialną? Jeszcze w kampanii wyborczej PiS zapowiadano, że wszystko jest przygotowane, że wkrótce, że w pierwszych miesiącach, że za pół roku, że do końca roku, że nie duża, tylko tymczasowo mała ustawa medialna, ale już wkrótce… - to nawet nie jest śmieszne, jest żałosne. To przykład absolutnego niedołęstwa. Zamiast przedstawienia spójnych, sensownych podstaw funkcjonowania mediów publicznych, toczą się wojenki „na górze”, a tym niżej podstawiane są drewniane, rozchwiane protezy.
Jeśli brakuje własnej inwencji, istnieją w świecie sprawdzone wzorce. Dotyczy to zarówno składu i funkcjonowania samych rad mediów (w których z reguły zasiadają wybitni przedstawiciele różnych środowisk, chroniących ich interesy, ale też czuwający aby nie dochodziło do zawłaszczania radia czy telewizji przez kolejne partie obejmujące władzę), jak i abonamentów radiowo-telewizyjnych. Co do tego ostatniego, pytam: co u licha stoi na przeszkodzie skorzystania np. z efektywnego, niemieckiego wzorca, gdzie opłatę wnosi obowiązkowo każde gospodarstwo domowe, a dokładniej tylko jedna osoba z każdego domostwa? Ci, którzy nie płacą, muszą liczyć się z wizytami kontrolerów. I to (pomijając ulgi w ściśle określonych przypadach), wszystko. Jedno, co zarzuca się zarządcom telewizji publicznej ARD i ZDF, to… rozrzutność, bo na brak pieniędzy nie narzekają.
I równie ważny problem trzeci: co ze zmianą struktury własnościowej w polskich mediach, w tym z repolonizacją? Zaniedbanie tej kwestii jest wręcz samobójcze. Można było się o tym przekonać na marginesie skandalu wokół TVP i festiwalu opolskiego, roznieconego i nakręconego przez kauzyperdów byłej władzy, gazety, telewizje i portale nieprzychylne rządowi. Za wytłumaczenie tej politycznej farsy wystarczy jedno zdanie: jakoś naszym zaangażowanym artystom nie przeszkadzało występowanie w reżimowej telewizji za komuny, ani później, gdy TVP zawiadywały partie SLD, PO, PSL… Jest zadyma? Jest, oto kolejny dowód jak Polacy nienawidzą tego faszystowskiego rządu… - mogą rozpisać się polsko- i różnojęzyczne kauzyperdy opozycji, które marzą o powrocie starej władzy, dawnych układów i przywilejów. Ci, którym nie w smak jest porządkowanie państwa przez PiS mają środki i możliwości. Ale niech mi ktoś powie, że w przypadku opolskiej zadymy TVP jest całkowicie bez winy? Jaki pan, taki kram.
Nie są to działania, które można bagatelizować. Nastroje społeczne przyczyniły się do upadków wielu rządów, taka jest kolej rzeczy. Nie zapobiegnie temu żadna propaganda sukcesu. „Ludzie nie są tacy głupi jak nam się wydaje. Są znacznie głupsi”, wywodził beneficjent i pieszczoch byłej władzy Tomasz Lis, który pożegnał się z TVP, ale nadal kieruje jawnie upolitycznionym, antyrządowym, wydawanym przez niemiecko-szwajcarską spółkę Ringier Axel Springer, polskojęzycznym „Newsweekiem”. Zgodnie z jego logiką można wnioskować, że redaguje swój tygodnik dla głupców… Z drugiej strony, niegłupi ludzie potrafią odróżnić rzeczowe podawanie wiadomości od lukrującej, prorządowej papki, serwowanej przez TVP Info czy w „Wiadomościach” – ni to magazynie publicystycznym, ni to dzienniku, który z dziennikiem/wiadomościami nie ma dziś nic wspólnego, co codzienne widać na ekranie. Jak mówi porzekadło, bardziej miłuj tego, kto wytyka ci błędy, niż tego, kto cię wciąż chwali. Błędy i złe decyzje bywają, niestety, zaraźliwe. Samounicestwiający serial TVP bez mydła na wizji o zagłaskiwaniu kota trwa. Do czasu, dzwonki alarmowe już dzwonią…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/341004-zaglaskiwanie-kota-samounicestwiajacy-serial-tvp-bez-mydla-na-wizji-trwa-do-czasu