Krążył kiedyś taki dowcip: prezydent Stanów Zjednoczonych i szef Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego ścigali się w biegu na sto metrów. Prasa amerykańska zrelacjonowała: wygrał nasz prezydent, Rosjanin przegrał. Media sowieckie doniosły: towarzysz sekretarz generalny KPZR zajął zaszczytne, drugie miejsce, a prezydent USA był przedostatni…
Dokładnie tak samo informuje „Newsweek” i kilka innych mediów nielubiących rządu Prawa i Sprawiedliwości o najnowszym „rankingu” wolności prasy, opracowanym przez organizację Reporterzy bez Granic. A mianowicie:
Kolejny spadek Polski w rankingu wolności prasy. Przed nami Belize i Burkina Faso”…
A w tekście, że znaleźliśmy się na 54 pozycji, o siedem miejsc niżej niż w ubiegłym roku. A już w pierwszym roku sprawowania władzy przez PiS nastąpił „spektakularny spadek” naszego kraju o 29 miejsc. Przed nami uplasowały się nawet Ghana, Namibia i Urugwaj, jęknął „Newsweek”. Nie, żeby sam jęknął, zacytował organizację reporterów właśnie, która na „skrajnie konserwatywnym rządzie PiS” nie zostawia suchej nitki za to, że wprowadza i planuje „kontrowersyjne reformy”, zmienia dyrektorów w publicznym radiu i telewizji, i dusi te jeszcze niezależne media, gdzie i jak się da, w tym „ekonomicznie”.
Reporterom bez Granic zdrowego rozsądku jakoś umykały latami uwadze czystki przeprowadzane w radiu i telewizji za poprzedniej władzy, instrukcje wydawane przy śmietnikach, rozmowy rzecznika rządu z biznesmenem, który miał zwrócić uwagę zagranicznym właścicielom polskojęzycznego tabloidu, aby nie krytykował rządzących (po czym wyleciał z pracy jego naczelny), próba wydarcia szefowi „Wprost” laptopa przez nasłane na redakcję służby i uniemożliwienia publikacji przez tygodnik tekstów o tzw. aferze podsłuchowej, czy np. działania redaktora naczelnego Tomasza Lisa w roli miotły, który najpierw, po objęciu „Wprost” wywalił na bruk cały zespół redakcyjny (z wyjątkiem teścia, ojca swojej żony Hanny Lis), a następie zrobił to samo z dziennikarzami obejmowanego „Newsweeka”. Nawiasem mówiąc, sprzedaż tego tygodnika spadła ostatnio na tyle znacząco, że redaktor naczelny Tomasz Lis osobiście wezwał obywateli poprzez Twittera:
Ta władza chce zniszczyć niezależne media, w tym Newsweek. Dlatego będę apelował o wsparcie. Kup i przeczytaj - prawda jest bezcenna.
Na szczęście dla Lisa i jemu podobnych, są reporterzy spoza granic, którzy widzą, co wyrabia ten PiS i alarmują, a nawet – jak niedawno – żądają od Unii Europejskiej nałożenia sankcji na nasz kraj. Bo pomyśleć tylko, 54 miejsce na 180 państw, a „przed nami Belize i Burkina Faso”… - wytłuszczone w tytule przez tygodnik Lisa. Przed Polską, a także przed Belize i Burkina Faso znalazły się jeszcze Costa Rica i Jamajka, które wyprzedziły nawet Niemców, o czym „Newsweek” nie poinformował zapewne tylko z braku miejsca…. W kwestii formalanej, tuż obok nas, w piątej dziesiątce znalazła się również Francja, Wielka Brytania i USA, a w szóstej Włochy…, zaś takie np. Węgry wylądowały na 71 miejscu.
Prócz rzekomego zamachu PiS na wolność słowa w naszym kraju reporterów z zagranicy martwią plany repolonizacji mediów. Jakoś do tej pory nie przeszkadzała im struktura własnościowa na tym rynku np. we Francji, która nie dopuszcza do monopolizacji w mediach, ma pod rygorystyczną kontrolą wydawane koncesje oraz skutecznie blokuje dostęp zagranicznym wydawcom i nadawcom, w tym poprzez ustawowe ograniczenie udziałów obcego kapitału. Podobnie jak Niemcy, gdzie na ok. 650 tytułów prasowych obcy kapitał ma częściowe (sic!) udziały w słownie trzech niskonakładowych periodykach. Kształtowanie opinii publicznej przez zagranicę jest w obu tych krajach absolutnie nie do wyobrażenia.
A propos naszego zachodniego sąsiada, redakcja Deutsche Welle skomentowała ocenę Bundesrepubliki w „rankingu” Reporterów bez Granic w akapicie opatrzonym podtytułem: „Niemcy wśród chwalonych krajów”. Pochwał nie ma w nim wcale, przeciwnie, reporterzy zwrócili uwagę na…:
przerażająco dużo ataków na dziennikarzy, gróźb pod ich adresem, na próby ich zastraszenia oraz na przypadki namierzania dziennikarzy przez organy ścigania i tajne służby.
Jakby tego było mało, zastrzeżenia budzą też nowe ustawy o gromadzeniu danych, związanym z tym „paserstwem” i zwiększanie uprawnień dla niemieckiego wywiadu (BND). Do tego można dodać jeszcze np. wpływy polityczne w mediach, cenzurę (jak w przypadku sylwestrowych gwałtów i ataków islamskich imigrantów na kobiety), wizytę policji i rewizję w jednej z redakcji, czy personalne konsekwencje za krytykę rządzących… - ale w „Niemczech wśród chwalonych krajów” to przecież żadne zagrożenia.
Za to u nas – koszmar. Jak można dowiedzieć się w omówieniu „rankingu” bezgranicznych reporterów przez wirtualnemedia.pl, „rząd starał się zdławić kilka niezależnych mediów drukowanych, m.in. „Gazetę Wyborczą”, „Politykę” i „Newsweek Polska”, ograniczono ich prenumeratę „zwiększając liczbę zamawianych egz. „Gazety Polskiej”, „Gazety Polskiej Codziennie”, „W Sieci” i „Do Rzeczy”, i - co najgorsze – planowane regulacje dotyczące repolonizacji mediów „mogą być oparte na rozwiązaniach obowiązujących we Francji i Niemczech”. Zgrozą wieje…
Reporterzy bez Granic skrytykowali te zapowiedzi. Zdaniem organizacji są one wymierzone w media krytyczne wobec obozu rządzącego, takie jak TVN i „Newsweek”, oraz stanowią śmiertelne zagrożenie dla pluralizmu i wolności słowa,
– informują wirtualnemedia.pl.
Jak w kawale o aamerykańskim prezydencie i sowieckim sekretarzu generalnym. Z tą różnicą, że „ranking” Reporterów bez Granic i jego echa w mediach nielubiących Prawa i Sprawiedliwości to nie jest dowcip. I, niestety, śmieszne też nie jest.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/337453-smiertelne-zagrozenie-reporterzy-bez-granic-w-obronie-stesknionych-za-starym-porzadkiem-i-nielubiacych-pis