Zdaniem strony Press.pl reakcja Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych na manipulanckie (w opinii PWPWP) artykuły niemiecko-szwajcarskiego potentata medialnego Ringer Axel Springer Polska to coś „kuriozalnego”.
Na czym owa „kuriozalność” ma polegać? Trudno powiedzieć, bo Spółka po prostu wskazuje na konsekwentną linię programową zagranicznego wydawnictwa i broni swojego dobrego imienia w tak podstawowych dla polskiej wspólnot sprawach jak działania upamiętniające ofiary tragedii smoleńskiej. Zresztą, mogą to Państwo sami przeczytać i ocenić:
Chcę do tego dodać ważną rzecz. Otóż, jak Państwo zapewne pamiętają, działając w interesie publicznym, zbulwersowani doniesieniami o instrukcjach wysyłanych dziennikarzom polskich redakcji z zagranicy, poświęciliśmy niedawno nieco miejsca działalności owego gigantycznego wydawnictwa - RASP.
Dochowaliśmy staranności, zaprezentowaliśmy stanowisko opisywanego koncernu, jesteśmy gotowi na zgodne z prawem polskim sprostowania i polemiki, choć teksty były uczciwe i prawdziwe. I niestety, zawierały informacje bardzo niepokojące z punktu widzenia polskiej suwerenności medialnej.
Ale RASP, który może dowolną treść wtłoczyć Polakom do głów przez swoje potężne i bogate media, ani w głowie polemiki. Ten potentat medialny wybrał drogę sądowej walki i zasypuje nas dosłownie zapowiedziami pozwów, żądaniami pokajania się za nasze opinie i wezwaniami do wpłacenia na jakieś tam cele setek tysięcy złotych. Oczywiście, zrujnowałoby to nas i miało efekt mrożący i tłumiący w odniesieniu do krytyki prasowej, nie mówiąc o tym, że nie ma żadnych podstaw, merytorycznych czy prawnych, do takich działań. Wszystko wskazuje więc, że spotkamy się w sądzie, a właściwie w sądach, bo pozwów może być sporo. Damy radę.
Pamiętajmy jednak, że skoro RASP wybiera taką drogę debaty publicznej, to musi liczyć się z konsekwencjami. Nie da się bowiem jednocześnie reagować wezwaniami sądowo-finansowymi na spokojne i merytoryczne, choć krytyczne, teksty na swój i żądać by wszyscy ci w których ten sam RASP uderza tak brutalnie i tabloidowo, widzieli w jego redakcjach wolną prasę, działającą z dobrą wolą, której po sądach nie powinno się ciągać. Dlatego w mojej opinii zarząd PWPW S.A. słusznie odczytuje serie artykułów o sobie jako element politycznie motywowanej nagonki, a nie swobodnej krytyki prasowej.
To proste. Ten kto zajmuje się krytyką prasową, na krytykę też odpowiada prasowo. Kto uprawia nagonki, w obliczu krytyki sięga po prawnicze sankcje.
Wszystko wskazuje, że wyrósł nam w Polsce niemiecko-szwajcarski magnat prasowy, którego pycha i poczucie siły dawno prześcignęły słynnego Williama Hearsta, sfilmowanego w „Obywatelu Kane”.
Mam nadzieję, że ludzi których to niepokoi jest więcej, że nie tylko „w Sieci”, nie tylko PWPW S.A., ale i inne środowiska zdecydują się w końcu na walkę o wolność słowa w Polsce, o prawo Polaków do rzetelnych mediów, które nie wyszydzają z automatu patriotycznego przekazu. Taka koalicja na rzecz prawdy jest dziś nam bardzo potrzebna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/334833-niemiecko-szwajcarski-wydawca-rasp-juz-dawno-przescignal-w-pysze-i-poczuciu-sily-obywatela-kane