Zadziałało! List otwarty, w którym kanapowe Towarzystwo tzw. Dziennikarskie błaga Niemców o przebaczenie za „falę kłamliwej i agresywnej propagandy antyniemieckiej, zainicjowanej przez polskie władze”, znalazł się na kilku niemieckich portalach, od kojarzonego z prawicą dziennika „Die Welt”, po niszowy, lewacki „die tageszeitung”. W całości, jak leci, że…
„budowane od lat partnerstwo i przyjaźń polsko-niemiecka są zagrożone”, że „prorządowe polskie media” przedstawiają „obraźliwe fotomontaże”, że „rzeczniczka partii rzadzącej zarzuca państwu niemieckiemu ingerowanie w sprawy Polski” i „zapowiada zmianę prawa, które miałoby wyrugować niemieckich wydawców z polskiego rynku” itd.
Trochę to niefortunne sformułowanie z tym „rugowaniem”, bo może komuś skojarzyć się z rugami pruskimi - symbolem antypolskiej polityki Cesarstwa Niemieckiego i kanclerza Bismarcka, masowym wysiedlaniem Polaków, ale na szczęście w niemieckiej wersji listu „towarzystwa” przetłumaczono, jakoby niemieccy wydawcy mieliby być „przegnani” (gejagt) z polskiego rynku prasowego…
Towarzystwo panów prezesa Seweryna Blumsztajna, Jacka Żakowskiego i innych bardzo z tego powodu cierpi, noż taka niesprawiedliwość spotyka zatroskanych o właściwy rozwój naszego kraju, jak np. dyrektor generalny niemieckiego koncernu Mark Dekan, czego on sam dał dowód w pisemnej wykładni dla zespołów polskojęzycznych redakcji pod kontrolą koncernu Ringier Axel Springer:
„Wiemy jak bolesne i krzywdzące są wszystkie te kłamstwa i oszczerstwa padajace pod Waszym adresem”,
zapewniło towarzystwo, które…
„podziwia społeczeństwo i państwo niemieckie za respektowanie standardów demokratycznych i moralnych i za saliodarność z prześladowanymi”,
czyli z autorami listu, towarzystwem Blumsztajna, Żakowskiego itp. Dlatego, w imię jedności prześladowanych, przeprosili Niemców, co dziennik „Die Welt” wytłuścił w tytule. W kwestii formalnej, jest to sztandarowy dziennik koncernu pana Dekana… Pod kontrolą Springera pozostaje też polskojęzyczny portal Onet, który również zajął stanowisko wobec krytyków wytycznych dyrektora tegoż koncernu. Oskarżenie jakoby dyrektor Springera:
„instruował naszych dziennikarzy, jak powinni informować o rozwoju sytuacji politycznej, i że wywierał na nich jakąkolwiek presję, jest całkowicie fałszywe i nie do zaakceptowania”…
Głos w sprawie zabrał także, ma się rozumieć, prześladowany przez polskie władze, dysydent Mikołaj Wójcik z niemieckiego, niezależnego oczywiście, „Faktu” (jak wyżej wymienione, należący do… koncernu Springera pana Dekana), który huknął dramatycznie na Twitterze:
„Padamy ofiarą politycznej nagonki i ludzi, którzy chcieliby mieć Fakt po swojej stronie i nim rządzić”.
Niedoczekanie…, ten największy polski tabloid był, jest i będzie po stronie… - tego Wójcik nie napisał, ale nawet ćwierćinteligent przecież wie, po czyjej. Gdyby ktoś jednak nie rozumiał, sprawę wyjaśnił równie gardzący fałszem, obłudą i manipulacją Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, podtrzymywanej przy życiu za pieniądze równie zaangażowanego w walce z zamordyzmem w naszym „pisowskim państwie” George’a Sorosa. To:
„Wredny antyniemiecki atak TVPiS na media Axel Springera PL i Tomasza Lisa”,
skwitował Kurski, biorąc przy okazji w obronę szefa „Newsweeka” pod kontrolą reprezentującego, ma się rozumieć, polskie interesy koncernu Ringier Axel Springer…
Dziwię się że te ostatnie głosy nie zostały opublikowane przez niemieckie redakcje, znaczy te w Niemczech, obok listu - jak zaznaczono - „niezależnego towarzystwa polskich dziennikarzy” („unabhängige Gesellschaft polnischer Journalisten”), proszącego o wybaczenie Polsce i Polakom.
A propos „przegnania”, czy - jak kto woli - „wypędzenia”; redakcja rozgłośni Deutsche Welle przeprowadziła rozmowę z szefem Związku Wypędzonych Berndem Fabrituisem, którego też bardzo martwi to, co dzieje się w naszym kraju. Ów chadecki poseł (CSU) w Bundestagu wie, co mówi, bo był w naszym kraju z całą delegacją niemieckich parlamentarzystów.
„Dowiedzieliśmy się, że krytyczne media walczą o przetrwanie, bo państwowe firmy wycofują z nich swoje reklamy”.
Po prawdzie, jego delegacja planowała jechać do Libii, uznała jednak, że ma pilniejsze sprawy do załatwienia:
„Rozwój sytuacji w Polsce uważamy za niebezpieczny i niektóre z naszych obaw się potwierdziły”,
podsumował Fabritius. Jakie na przykład? „Wyskok”, jak to określił, „Gazety Polskiej”, która opublikowała podobiznę byłego premiera, obecnie przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska w mundurze Wehrmachtu. Nie zauważyłem, aby w Niemczech zaniepokoiła kogoś ilustracja z tygodnika „Der Spiegel”, z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim w mundurze ze swastyką…, ale rozumiem, to akurat jest wewnętrzna sprawa Niemiec i właściwie pojmowana wolność prasy… Poza tym, posła Fabritiusa niepokoi reforma administracyjna o zmianie granic Opola, która… „rzeczywiście uderza” w lokalną mniejszość niemiecką:
„Chcemy krytycznie przyjrzeć się tej kwestii”,
zapowiedział niemiecki parlamentarzysta, czyli ciąg dalszy przyglądania się nastąpi. O efektach zapewne dowiemy się z niemieckich mediów, tych w Niemczech i tych w naszym kraju. Obiektywnych i niezależnych, ma się rozumieć. Co do tych ostatnich oraz listownych przeprosin Towarzystwa tzw. Dziennikarskiego panów Blumsztajna, Żakowskiego i innych, mógłbym skomentować to tak, jak swego czasu premier Włoch Silvio Berlusconi odniósł się do działań i pyskówek niemieckiego europosła, byłego szefa Parlamentu Europejskiego, dziś kandydata lewicy na kanclerza Martina Schulza: poleciłbym panów w filmie do roli kapo, bylibyście perfekcyjni!
Niestety, w przypadku oddziaływania niemieckich mediów w naszym kraju i polskich tzw. dziennikarzy - autorów poniżającego Polskę i Polaków „Brief”-u (listu), sprawa jest znacznie poważniejsza…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/332089-moglbym-polecic-proszacych-niemcow-o-przebaczenie-blumsztajna-zakowskiego-i-innych-do-roli-kapo-w-filmie-ale-sprawa-jest-powazniejsza