W naszym kraju niemieckim koncernom nic nie grozi, mogą czuć się jak w domu. Na oczach niby bezsilnych partii politycznych toczy się kuriozalna gra: na poparcie swych tez o rzekomym łamaniu demokracji przez Prawo i Sprawiedliwość niemieckie gazety cytują polskie, należące do tych samych koncernów, i na odwrót. Mówiąc wprost, polska opinia publiczna urabiana jest przez ten sam kartel, więc – zaiste, Mark Dekan ma powody, by dziękować swym polskojęzycznym dziennikarzom za dotychczasowy wkład i wytyczać zadania na przyszłość.
Niemcy przypuścili ofensywę i skolonizowali nie tylko polskie media. Tyle, że inne kraje zdążyły się już uwolnić spod niemieckiej kontroli i ubezwłasnowolnienia. Tak, jak np. nasi południowi sąsiedzi, którzy dokonali gruntownych zmian w strukturach własnościowych: dziennik „Hospodářské noviny”, należący do Verlagsgruppe Handelsblatt wykupił czeski miliarder Zdeňek Bakala, wysokonakładowy „Deník” i „Mlada fronta” przejął w 2013r. od Rheinisch-Bergische Druckerei- und Verlagsgesellschaft Andrej Babiš, gazetę „Právo“ wydaje czeska spółka Borgis, „Blesk“ należy już do Czech News Centrum (CNC), dawniej Ringier Axel Springer, a jej jedynym udziałowcem jest grupa inwestycyjna Daniela Křetínskégo i Patrika Tkáča. Do CNC należy też tygodnik „Reflex”. Inne, czołowe tygodniki jak „Respekt” i „Ekonom” wydaje dziś spółka Economia, wcześniej w rękach niemieckiej Verlagsgruppe Handelsblatt.
Dominacja niemieckich koncernów skończyła się także na rosyjskim rynku, gdzie jeszcze do niedawna wydawały ponad 200 tytułów. Wystarczyła jedna uchwała Dumy, ograniczająca udziały zagranicznych inwestorów w rosyjskich redakcjach do 20 proc. Rzecz jasna, gdy w ubiegłym roku wprowadzono w życie tę ustawę podniósł się za Odrą wielki krzyk o „putinizacji”, godzeniu w fundamenty demokracji, w swobody wypowiedzi… itd. itp.
Jeśli podobne kroki podejmą polscy parlamentarzyści i polski rząd, biorąc pod uwagę wielkość naszego kraju, przynależność do UE i NATO, a więc znaczenie Polski nie tylko w środkowo-wschodnim regionie Europy, krzyk będzie tym większy, tym mocniejsze naciski i kontrofensywa niemieckich koncernów dla zachowania istniejących wpływów. Spytam jasno: jeśli nie dziś, to kiedy?
Obecnie opinię publiczna w naszym kraju kształtują Verlagsgruppe Passau, koncern Axel Springer, Gruner+Jahr, Bauer i inne, poprzez należące do nich gazety ogólnopolskie, regionalne, periodyki, na portalach internetowych skończywszy.
„To wielkie zagrożenie dla niezależnego dziennikarstwa i wolności poglądów. Stary monopol państwa totalitarnego zastąpił w Europie Środkowej monopol obcego kapitału”,
— cytowałem w 2003r. z raportu Europejskiej Federacji Dziennikarzy (EFJ). Według autorów tego raportu, niemieccy właściciele gazet w Polsce, Czechach, czy na Węgrzech próbowali narzucać redakcjom punkty widzenia zgodne z własnym, czytaj: niemieckim, interesem. Po objęciu władzy przez PiS, na wieść o (wciąż, niestety, tylko) zamiarze uwolnienia się naszych mediów spod tych wpływów, ta sama federacja EFJ wyraziła… „zaniepokojenie”. Planowana repolonizacja została określona jako… próba objęcia kontroli nad mediami przez rząd.
„Niezależność ma podstawowe znaczenie tak dla mediów publicznych, jak i prywatnych w każdym demokratycznym społeczeństwie”
— ostrzegł prezydent EFJ Mogens Blicher Bjerregard, pod czym i ja mogę podpisać się obiema rękami. To prawda, niezależność ma podstawowe znaczenie, dlatego powtórzę po raz „enty”:
Odwlekanie repolonizacji środków masowego przekazu jest nie tylko dla dzisiejszego rządu, lecz w ogóle dla niezależności Polski samobójcze!
W zestawie taniej! Polecamy „wSklepiku.pl” pakiet 2 książek: „Media. Stan dziś i droga naprawy”. W kolekcji: „Pilnowanie strażników. Etyka dziennikarska w praktyce” oraz „Resortowe dzieci. Media (tom 1)”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W naszym kraju niemieckim koncernom nic nie grozi, mogą czuć się jak w domu. Na oczach niby bezsilnych partii politycznych toczy się kuriozalna gra: na poparcie swych tez o rzekomym łamaniu demokracji przez Prawo i Sprawiedliwość niemieckie gazety cytują polskie, należące do tych samych koncernów, i na odwrót. Mówiąc wprost, polska opinia publiczna urabiana jest przez ten sam kartel, więc – zaiste, Mark Dekan ma powody, by dziękować swym polskojęzycznym dziennikarzom za dotychczasowy wkład i wytyczać zadania na przyszłość.
Niemcy przypuścili ofensywę i skolonizowali nie tylko polskie media. Tyle, że inne kraje zdążyły się już uwolnić spod niemieckiej kontroli i ubezwłasnowolnienia. Tak, jak np. nasi południowi sąsiedzi, którzy dokonali gruntownych zmian w strukturach własnościowych: dziennik „Hospodářské noviny”, należący do Verlagsgruppe Handelsblatt wykupił czeski miliarder Zdeňek Bakala, wysokonakładowy „Deník” i „Mlada fronta” przejął w 2013r. od Rheinisch-Bergische Druckerei- und Verlagsgesellschaft Andrej Babiš, gazetę „Právo“ wydaje czeska spółka Borgis, „Blesk“ należy już do Czech News Centrum (CNC), dawniej Ringier Axel Springer, a jej jedynym udziałowcem jest grupa inwestycyjna Daniela Křetínskégo i Patrika Tkáča. Do CNC należy też tygodnik „Reflex”. Inne, czołowe tygodniki jak „Respekt” i „Ekonom” wydaje dziś spółka Economia, wcześniej w rękach niemieckiej Verlagsgruppe Handelsblatt.
Dominacja niemieckich koncernów skończyła się także na rosyjskim rynku, gdzie jeszcze do niedawna wydawały ponad 200 tytułów. Wystarczyła jedna uchwała Dumy, ograniczająca udziały zagranicznych inwestorów w rosyjskich redakcjach do 20 proc. Rzecz jasna, gdy w ubiegłym roku wprowadzono w życie tę ustawę podniósł się za Odrą wielki krzyk o „putinizacji”, godzeniu w fundamenty demokracji, w swobody wypowiedzi… itd. itp.
Jeśli podobne kroki podejmą polscy parlamentarzyści i polski rząd, biorąc pod uwagę wielkość naszego kraju, przynależność do UE i NATO, a więc znaczenie Polski nie tylko w środkowo-wschodnim regionie Europy, krzyk będzie tym większy, tym mocniejsze naciski i kontrofensywa niemieckich koncernów dla zachowania istniejących wpływów. Spytam jasno: jeśli nie dziś, to kiedy?
Obecnie opinię publiczna w naszym kraju kształtują Verlagsgruppe Passau, koncern Axel Springer, Gruner+Jahr, Bauer i inne, poprzez należące do nich gazety ogólnopolskie, regionalne, periodyki, na portalach internetowych skończywszy.
„To wielkie zagrożenie dla niezależnego dziennikarstwa i wolności poglądów. Stary monopol państwa totalitarnego zastąpił w Europie Środkowej monopol obcego kapitału”,
— cytowałem w 2003r. z raportu Europejskiej Federacji Dziennikarzy (EFJ). Według autorów tego raportu, niemieccy właściciele gazet w Polsce, Czechach, czy na Węgrzech próbowali narzucać redakcjom punkty widzenia zgodne z własnym, czytaj: niemieckim, interesem. Po objęciu władzy przez PiS, na wieść o (wciąż, niestety, tylko) zamiarze uwolnienia się naszych mediów spod tych wpływów, ta sama federacja EFJ wyraziła… „zaniepokojenie”. Planowana repolonizacja została określona jako… próba objęcia kontroli nad mediami przez rząd.
„Niezależność ma podstawowe znaczenie tak dla mediów publicznych, jak i prywatnych w każdym demokratycznym społeczeństwie”
— ostrzegł prezydent EFJ Mogens Blicher Bjerregard, pod czym i ja mogę podpisać się obiema rękami. To prawda, niezależność ma podstawowe znaczenie, dlatego powtórzę po raz „enty”:
Odwlekanie repolonizacji środków masowego przekazu jest nie tylko dla dzisiejszego rządu, lecz w ogóle dla niezależności Polski samobójcze!
W zestawie taniej! Polecamy „wSklepiku.pl” pakiet 2 książek: „Media. Stan dziś i droga naprawy”. W kolekcji: „Pilnowanie strażników. Etyka dziennikarska w praktyce” oraz „Resortowe dzieci. Media (tom 1)”.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/331859-polska-jest-niemiecka-kolonia-medialna-odwlekanie-repolonizacji-mediow-jest-dla-niezaleznosci-kraju-samobojcze?strona=2