„Gazeta Wyborcza przez lata była przedsięwzięciem genialnym. Ideologiczną osłonę kolonizowania Polski, finansowała z pieniędzy Polaków. Majstersztyk!
Gwałtu, rety co się dzieje? Nagle okazało się, że u nas nie istnieje żaden wolny rynek. To tyle lat tłumaczono nam, że tak wygląda kapitalizm, że cieszmy się z przynależności do cywilizacji napędzanej przez zdrowe mechanizmy finansowe, by nagle ukazała się nędza tych bajeczek.
I to paradoksalnie nieprawdziwość teorii wolnorynkowych, którymi nas karmiono, widać na przykładzie, sztandarowego medium, zajmującego się mąceniem w głowach.
Po zmianie władzy, bez złotówkowej kroplówki z budżetu państwa, „Gazecie Wyborczej” widmo zniknięcia z jej ukochanego wolnego rynku, zajrzało w oczy. Sztandarowy projekt medialny III RP, miał być przykładem, jak prężnie utrzymywać się w segmencie prasy. A tu nagle wydająca go spółka Agora w warunkach uczciwej konkurencji, okazała się biznesową wydmuszką.
I co na to jej naczelny? Ano znalazł winnego. Jest nim oczywiście i tradycyjnie, PiS. Bo dlaczego nie daje reklam i wysokopłatnych ogłoszeń z spółek Skarbu Państwa? Dlaczego nie sypie groszem z państwowej kasy? Dlaczego firmy nie mają już obowiązku prenumeraty po kilkanaście numerów?
A pamięta pan panie Adamie, jak prezes Orlenu, z czasów Platformy, strofował w Sowa&Przyjaciele, prezesa PZU, za to, że się ośmielił zamieścić reklamę w tygodniku „wSieci”?
Żyje pan w takiej rzeczywistości, jaką pan stworzył przez tych dwadzieścia siedem lat, kierując gazetą ukradzioną opozycji i przejętą przez jej „postępową” część. Z jakiegoś powodu zabrano GW znaczek Solidarności, z którym dumnie prowadziła nas do wyborów 4 czerwca 1989 roku. Z jakiegoś powodu przestałem kupować pana dziennik już w 1990 roku, mając przeświadczenie, że to dęta propagandówka dla naiwnych.
Owszem, trzeba przyznać, że udało się panu znaleźć sporą grupę wyznawców, którzy mieli poczucie, że za parę złotych wydanych na gazetę, zapewnią sobie przynależność do inteligencji.
Dziś trudno im się przyznać, że dali się wystrychnąć na dudka. Najbardziej zaślepieni brną dalej, ale już bez entuzjazmu.
Prezydent Gdańska, żeby na spotkaniu z naczelnym „GW”, zapewnić miłą atmosferę, przedstawiał Adama Michnika, w intrygujący sposób:
Resortowe dziecko, gorszy sort, agent CIA i Mosadu, samo zło.
Zebrani na sali mieli niezgorszy rebus jak to poskładać.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
„Gazeta Wyborcza przez lata była przedsięwzięciem genialnym. Ideologiczną osłonę kolonizowania Polski, finansowała z pieniędzy Polaków. Majstersztyk!
Gwałtu, rety co się dzieje? Nagle okazało się, że u nas nie istnieje żaden wolny rynek. To tyle lat tłumaczono nam, że tak wygląda kapitalizm, że cieszmy się z przynależności do cywilizacji napędzanej przez zdrowe mechanizmy finansowe, by nagle ukazała się nędza tych bajeczek.
I to paradoksalnie nieprawdziwość teorii wolnorynkowych, którymi nas karmiono, widać na przykładzie, sztandarowego medium, zajmującego się mąceniem w głowach.
Po zmianie władzy, bez złotówkowej kroplówki z budżetu państwa, „Gazecie Wyborczej” widmo zniknięcia z jej ukochanego wolnego rynku, zajrzało w oczy. Sztandarowy projekt medialny III RP, miał być przykładem, jak prężnie utrzymywać się w segmencie prasy. A tu nagle wydająca go spółka Agora w warunkach uczciwej konkurencji, okazała się biznesową wydmuszką.
I co na to jej naczelny? Ano znalazł winnego. Jest nim oczywiście i tradycyjnie, PiS. Bo dlaczego nie daje reklam i wysokopłatnych ogłoszeń z spółek Skarbu Państwa? Dlaczego nie sypie groszem z państwowej kasy? Dlaczego firmy nie mają już obowiązku prenumeraty po kilkanaście numerów?
A pamięta pan panie Adamie, jak prezes Orlenu, z czasów Platformy, strofował w Sowa&Przyjaciele, prezesa PZU, za to, że się ośmielił zamieścić reklamę w tygodniku „wSieci”?
Żyje pan w takiej rzeczywistości, jaką pan stworzył przez tych dwadzieścia siedem lat, kierując gazetą ukradzioną opozycji i przejętą przez jej „postępową” część. Z jakiegoś powodu zabrano GW znaczek Solidarności, z którym dumnie prowadziła nas do wyborów 4 czerwca 1989 roku. Z jakiegoś powodu przestałem kupować pana dziennik już w 1990 roku, mając przeświadczenie, że to dęta propagandówka dla naiwnych.
Owszem, trzeba przyznać, że udało się panu znaleźć sporą grupę wyznawców, którzy mieli poczucie, że za parę złotych wydanych na gazetę, zapewnią sobie przynależność do inteligencji.
Dziś trudno im się przyznać, że dali się wystrychnąć na dudka. Najbardziej zaślepieni brną dalej, ale już bez entuzjazmu.
Prezydent Gdańska, żeby na spotkaniu z naczelnym „GW”, zapewnić miłą atmosferę, przedstawiał Adama Michnika, w intrygujący sposób:
Resortowe dziecko, gorszy sort, agent CIA i Mosadu, samo zło.
Zebrani na sali mieli niezgorszy rebus jak to poskładać.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/317032-czy-gazeta-wyborcza-upadnie-adam-michnik-ma-niepowtarzalna-szanse-sprawdzic-sie-w-gospodarce-wolnorynkowej-ktora-latami-propagowal?strona=1