Przez lata świat pokazywany przez główne programy informacyjne był identyczny. To samo wszystkich śmieszyło i oburzało. „Wiadomości” musiały przełamać tę sztampę – mówi Marzena Paczuska na łamach tygodnika „wSieci”. Z wieloletnią dziennikarką telewizji publicznej i kierownik redakcji „Wiadomości” rozmawiają Jacek i Michał Karnowscy.
Jak Marzena Paczuska i jej ludzie zareagowali na wieść, że we wrześniu widownia „Wiadomości” TVP była zdecydowanie wyższa?
Zero świętowania, bo wszyscy w redakcji mają świadomość, że wyniki bywają różne, zależą od wielu czynników, często od nas niezależnych. Poza tym nie jesteśmy tu od świętowania, lecz od pracy, na którą i tak zawsze brakuje czasu. Gdy tuż przed godz. 20.00 kończymy program, natychmiast zaczyna się praca nad następnym. I walka
— mówi kierownik redakcji głównego programu informacyjnego telewizji publicznej. O co toczy się ta walka?
O widza. Zawsze przede wszystkim o widza. I o ciekawy program, który tego widza przyciągnie. Poza tym tę przewagę nad konkurencją i tę siłę programu czuliśmy dużo wcześniej, niż zaczęły to pokazywać badania Nielsena. Odzew w Internecie, siła i szerokość reakcji społecznej, także pewna moc polityczna rozumiana jako liczenie się z nami polityków, od początku jest tak wyraźna, że nie miałam wątpliwości, iż idziemy dobrą drogą, że wiemy, czego chcą widzowie. Ale oczywiście cieszę się, że i badania oglądalności wreszcie to wykazały
— mówi M. Paczuska.
Dziennikarka broni się przed zarzutem upolitycznienia telewizji publicznej:
Jestem dziennikarzem telewizji publicznej od ponad 20 lat. Widziałam wszystkie zmiany, dobre i złe, pracowałam w okresie rządów wielu prezesów. I nie mam wątpliwości, że polityka zawsze jest w tle tego miejsca. Każdy kolejny zarząd był w jakimś sensie polityczny, związany z władzą. Tak było, jest i zapewne będzie. To jest po prostu taka firma
— czytamy w tekście.
[…] Państwo, a precyzyjnie mówiąc, troska o państwo, to powinno być w nas, dziennikarzach, i to jest ten czynnik publiczny. Polityka to domena zarządu. Dobre newsy mogą, w mojej opinii, robić tylko ludzie, dla których państwo jest ważne, gdy interes państwa jest dobrem wspólnym. O tym się nie mówi, ale to myśl przewodnia, którą powinno się w sobie mieć, gdy wchodzi się do takiej redakcji. O tym myślałam, kiedy wchodziłam do niej po raz pierwszy w roku 1994, i to się nie zmieniło, niezależnie od tego, jacy byli tu szefowie i jacy tam, na górze, urzędowali prezesi. I dziś tak nadal jest. Dla mnie najważniejsze jest dobro państwa, rozumianego ponadpartyjnie i ponad wszelkimi grupami interesów
— mówi kierownik redakcji „Wiadomości” TVP.
I puentuje:
Stanie pośrodku czy w rozkroku nie oznacza, że jest się bliżej prawdy, że chwyt się to, co ważne. Bo prawda znajduje się tam, gdzie się znajduje, niekoniecznie pośrodku, i wszyscy o tym wiedzą. Czy obiektywny jest ten, kto nikomu się nie naraża, nie ma własnego zdania, boi się wyrazistości? Nie, choć taką definicję przyjęto w ostatnich latach.
Więcej o nowych „Wiadomościach” i misji telewizji publicznej na łamach nowego numeru „wSieci”, w sprzedaży już od 31 października br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/313874-pierwszy-wywiad-z-szefowa-wiadomosci-paczuska-we-wsieci-stanie-posrodku-czy-w-rozkroku-nie-oznacza-ze-jest-sie-blizej-prawdy