Portal Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zamieszcza ciekawą rozmowę Błażeja Torańskiego z Cezarym Gmyzem, od października korespondentem TVP w Niemczech.
Gmyz - znany publicystyka i dziennikarz śledczy - podkreśla, że nie uważa, by zdolność aklimatyzowania się w kraju, w którym korespondent pracuje, była korzystna:
Zbyt często polscy korespondenci zagraniczni za bardzo się adaptują. Mówią po polsku, ale ich sposób myślenia jest charakterystyczny dla krajów, w których urzędują. Przestają się utożsamiać z krajem, który reprezentują i którego rodakom mają opowiadać o państwie obcym. Chciałbym uniknąć takiej sytuacji, aby się utożsamiać z Niemcami. Nie wiem, ile czasu tam spędzę, ale chciałbym, żeby tak pozostało.
Gmyz zaznacza, że ma już doświadczenie pracy w Niemczech:
Pracowałem już trochę w Niemczech dla „Newsweeka”, kierowanego wtenczas przez Tomasza Wróblewskiego i wiem, czego mogę się tam spodziewać. Sposobem pracy niemieccy dziennikarze różnią się znacznie od polskich. Różnice dotyczą także środowiska medialnego. Na przykład w Polsce każdy szanujący się dziennikarz ma notes, a w nim numery telefonów co ważniejszych polityków. Niektórzy mogą zadzwonić nawet do premiera czy prezydenta, choć rzadko korzystają z tej możliwości. W Niemczech to niemal nie istnieje, gdyż bliskie stosunki między politykami a dziennikarzami są o wiele rzadsze. Powiem brutalnie: w Polsce dziennikarze i politycy stanowią jeden ekosystem. W Niemczech są to dwa różne ekosystemy.
W Bundestagu nie ma takich możliwości, żeby każdy, kto posiada legitymację dziennikarską, mógł biegać za politykiem i łapać go za rękaw. Polscy dziennikarze, co popieram, mają więcej swobody. Spotkania dziennikarzy z informatorami, w tym z politykami, są w Niemczech tak bardzo sformalizowane, że większość z nich umawiają biura prasowe.
Są też podobieństwa:
To jest, jak w Polsce: nie można żadnego polityka przymusić, żeby udzielał – lub nie – wywiadu konkretnej redakcji. W Polsce jednak politykom najczęściej zależy, by stale bywać w przestrzeni publicznej, niemieckim – nie zawsze. Politycy są jeszcze stosunkowo łatwi w obsłudze. Trudniej w Niemczech zdobyć informatora spoza świata polityki, który ma wiedzę o polityce czy gospodarce.
Gmyz podkreśla, że korespondent nie jest od tego, by przekazywał relacje z „oficjałek”:
Nie może jedynie relacjonować tego, co się dzieje w sferze opinii publicznej. Musi być zdecydowanie bardziej kreatywny: sam docierać do źródeł informacji, poszukiwać tematów. Zamierzam to robić i być równie skuteczny, jak w Polsce.
Nowy korespondent TVP odniósł się także do dorobku swojego poprzednika:
„Gazeta Wyborcza” wspomniała właśnie, że moja krytyka sprzed dwóch lat Marcina Antosiewicza spowodowała jego odwołanie. Dla mnie był korespondentem, który przesiąkł niemieckim sposobem myślenia, charakterystyczną dla Niemców poprawnością polityczną. Wykazywał braki w znajomości historii. Pamiętam, jak informował, że Biblia została na niemiecki przetłumaczona przez Lutra zanim się zaczęła Reformacja. To śmiech na sali, brak podstawowej wiedzy o kraju urzędowania. Ale byli też w Berlinie bardzo dobrzy korespondenci, jak Jacek Lepiarz z Polskiej Agencji Prasowej, który potem trafił do DPA czy Maciej Wiśniewski z Polskiego Radia. Najwyższą klasę prezentowali jednak Piotr Cywiński i Jerzy Haszczyński. Nie oceniam tego jednak przez pryzmat poglądów, bo za dobrego korespondenta we Włoszech uważałem Jacka Pałasińskiego z TVN. Nie podzielam jego poglądów, ale w tym, co robił, był kompetentny.
Gmyz zaznacza, że pewnie nie będę stronił od lżejszych tematów, ale nie taka jest misja telewizji publicznej, więc nie sądzę, aby moi przełożeni domagali się ode mnie więcej „bab z brodą”.
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/310507-cezary-gmyz-nowy-korespondent-tvp-w-niemczech-pracujac-na-placowce-trzeba-myslec-po-polsku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.