Tadla, czyli szczęście z kłopotami. Nie pracuje już w telewizji, a mimo to ludzie do niej piszą

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Beata Tadla, ta to ma szczęście. Nie pracuje już w telewizji, a mimo to ludzie do niej piszą. Nie ma w tym nic dziwnego. Nadal jest uznawana za gwiazdę. Właściwie, jakie to ma znaczenie, czy jest uznawana, czy nie. Ważne, że ona sama uważa się za gwiazdę. Bo powiedzmy prawdę. Czy komuś by się chciało pisać do byłej dziennikarki?

Najpierw TVN. Kiedy w tej znanej stacji przeszła już odpowiedni szlif, który gwarantował, że potrafi i jest gotowa do pełnienia misji głoszenia „całej prawdy, całą dobę”, z uwzględnieniem osiągnięć obozu władzy, a jednocześnie szkodliwej roli PiS i jej lidera Jarosława Kaczyńskiego, Juliusz Braun ściągnął ją do telewizji publicznej, Tam została osobą czytającą informacje z promptera. Zaś kiedy tam z kolei przeszła odpowiedni trening, który zapewniał zachowanie właściwych proporcji w traktowaniu rozmówców z obozu władzy i opozycji, pozwolono też prowadzić jej krótkie rozmowy po „Wiadomościach”. Tak się jednak utarło w Polsce, że jak ktoś czyta w telewizji wiadomości w programach informacyjnych i robi to dłużej niż tydzień, zyskuje status gwiazdy. A po pół roku i celebryty. Ten ostatni jest dożywotni. W przeciwieństwie do stanowiska prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Co jest poważnym zmartwieniem obecnej opozycji. Ale to sama nawarzyła sobie tego piwa. Latem zeszłego roku, pełniąc władzę, wśród wielu zaniedbań, wypomnianych jej w audycie, popełniła i to, że przy okazji nowelizacji ustawy o TK, nie zapewniła prof. Andrzejowi Rzeplińskiemu stanowiska prezesa Trybunału do końca życia.

Wracając do pierwszej myśli. Beata Tadla ma podwójne – jak z tego widać szczęście. Nie będę jednak roztrząsał na nowo, czy napisano do niej jako gwiazdy, czy także jako celebrytki. Wiadomo tylko, że nie pełni funkcji oficjalnych, był to więc list prywatny. Proszę jednak pamiętać, że do gwiazd, nikt nie pisze listów banalnych. Taki był i ten. Zawierał tak wstrząsające rzeczy, że Beata Tadla, postanowiła odstąpić od zasady, że treść listów prywatnych pozostaje znana jedynie adresatowi, nawet wtedy, gdy nie ujawnia się ich autora. Poznanie treści, stwarza bowiem szanse na jego identyfikację. Patrząc na to trudne zagadnienie z drugiej strony, trzeba postawę Beaty Tadli uznać za objaw niezwykłej odwagi. Nie każdy potrafił przełamać obyczajowe konwenanse. A Tadla tak. Ale trzeba to także potraktować jako przejaw patriotycznego odruchu, gdyż ujawniła sprawy ogromnej wagi dla właściwego funkcjonowania państwa. Tajemnicę korespondencji powierzyła „Gazecie Wyborczej”, znanej również z nawarstwionych do maksymalnych rozmiarów pokładów patriotyzmu. – „Ktoś do mnie napisał, że teraz widzi w TVP ludzi spiętych, zdenerwowanych i przestraszonych” – powiedziała gwiazda. Proszę zwrócić uwagę na kluczowe słowo „teraz”.

Proszę nie myśleć jednak, że Beata Tadla próbuje klajstrować przeszłość. Wybielać ją. Traktować jako krainę nieskończonej radości i spokoju. Potrafi również przeszłość ujmować w krytycznej perspektywie.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych