Rozżalona Tadla rozpamiętuje zwolnienie z TVP: Nagonka zaczęła się od wywiadu z Andrzejem Dudą

Beata Tadla, która w jednym z wywiadów – zupełnie na serio! - została przedstawiona jako „dziennikarka wyklęta”, była gościem w programie Jakuba Wojewódzkiego, gdzie opowiadała o kulisach swojego zwolnienia z TVP. Jak stwierdziła, miało być ono następstwem wywiadu z kandydatem na prezydenta Andrzejem Dudą, którego rzekomo zbyt mocno dociskała.

Trzeba było zrzucić winę na wstrętnego, agresywnego dziennikarza, który śmie zadawać pytania. Mam wrażenie, że ten najazd, ta nagonka mediów IV RP zaczęła się wtedy. Potem przeprowadziłam wywiad z drugim kandydatem, prezydentem Komorowskim. Gdyby to był wywiad na kolanach, to media IV RP by mnie zagryzły. Wywiad był dokładnie taki sam w swojej wymowie, z tymi samymi metodami. Jakoś cisza była potem

– relacjonowała Tadla.

Opowiadała też o swoich wrażeniach z wywiadu z Dudą.

Nigdy, a pracuję 25 lat, nie spotkałam człowieka, który byłby tak potwornie zdenerwowany rozmową - tak strasznie się trząsł i tak potwornie trzymał przyklejony do twarzy uśmiech do końca wywiadu, żeby nie dać po sobie poznać, że jest zdenerwowany

— mówiła.

Atmosferę grozy i histerii zręcznie podsycał prowadzący:

Masz wrażenie, że w tej chwili odkopano ciemną stronę polskości, ciemnego luda?

– dopytywał Jakub Władysław Wojewódzki.

Żartował też, cytując Maleńczuka, że „naród jest jak Kaczyński - mały i mściwy”.

Rozżalona Tadla chętnie pociągnęła wątek nie szczędząc gorzkich słów elektoratowi PiS.

Wyhycnęły gdzieś z tych odmętów takie ponure charaktery

– stwierdziła ze zgrozą, uzupełniając, że dotyczy to 37 proc. społeczeństwa.

Prezentując taką postawę wobec dużej części Polaków Tadla sama sobie odpowiada na pytanie, dlaczego nie ma dla niej miejsca w telewizji publicznej.

A tak na marginesie - o „obiektywizmie” dziennikarki wiele mówi to, jak informowała o wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich.

bzm/TVN