Zaczepiała mnie kiedyś na Twitterze red. Wielowieyska z „Gazety Wyborczej” pytaniem o to, czym jest przemysł pogardy i czy przypadkiem nie jest nim jedna z okładek tygodnika „wSieci”.
Jeżeli dobrze pamiętam, chodziło o premier Kopacz w stroju muzułmańskiej „czarnej wdowy”, która ściąga nam na głowy imigrantów w pasach szahida. Nie trzeba dodawać, że przedstawianie w „Newsweeku” Jarosława Kaczyńskiego jako „Jokera” – psychopatę, który z zimną krwią zamordował kilkanaście osób w jednym z amerykańskich kin, żadnych oporów u Wielowieyskiej nie wzbudziło. Przynajmniej nie publicznie. Podobnie jak seks oralny przedszkolaka z księdzem, także na okładce „Newsweeka”. Cóż, każdy ma swoją wrażliwość.
Ale mam dla pani redaktor dobrą wiadomość – jest okazja, by powrócić do naszej zbyt krótkiej wówczas dysputy, bo w definicję „przemysłu pogardy” wkradły się nowe okoliczności. Oto bowiem śmiało możemy wyprowadzić równanie, że przemysł pogardy jest po prostu tym, co w przypływach szaleństwa serwuje swoim czytelnikom „Gazeta Wyborcza”. O ile jednak wcześniej próbowała to czynić w białych (choć upaćkanych żółcią) rękawiczkach, teraz w ich miejsce pojawił się rzeźnicki fartuch, krew leje się strumieniami, a kanibale z Czerskiej co rusz ocierają z pysków ślinę, wiwatując na cześć kolejnego posiłku. Bo żarty się skończyły, jest wojna, a na wojnie, jak wiadomo, na powierzchnię najpierw wypływają najgorsze ludzkie cechy, potem zaś, niczym bagienne monstra, wychodzą na łowy ich właściciele. I zaczynają pisać do „Wyborczej”.
Żeby było jasne – nie mam co do tej gazety od dawna żadnych wątpliwości. Nie podzielam opinii kolegów próbujących niuansować swoje oceny – że owszem, duża porcja codziennego świństwa, ale jednocześnie kilka ciekawych materiałów. Nie twierdzę, że czasopismo z czerwoną flagą przy logo nie ma żadnych historycznych zasług albo cennego wkładu w wiele społecznych akcji (np. „Rodzić po ludzku”), ale w warstwie politycznej, światopoglądowej wreszcie „patriotycznej” to już dziś żaden Salon. Raczej wychodek, a i to dla mniej wymagających klientów.
Teraz ktoś zapragnąć w wychodku tym popływać. Bo trudno nie zauważyć, że „GW” lubuje się ostatnio właśnie w nurkowaniu w szambie, i to na głębokości, na której nie było wcześniej nawet jej najzdolniejszych szambonurków. „Wisienką na torcie” (Państwo sami sobie to przełożą na tę konkretną sytuację) stał się weekendowy artykuł bliżej nieznanej, napompowanej wiatrem z Czerskiej „dziennikarki” - na temat Pierwszej Damy. Niedawno z pazurami rzuciły się na Agatę Dudę tak subtelne przedstawicielki płci pięknej, jak pani Wellman (ostatnio pochwaliła się, że pobiła faceta do nieprzytomności), pani Wanat, pani Młynarska (ale ta nieszczęśliwa, Paulina), wreszcie pani Olejnik Teraz – po wspomnianym paszkwilu – nawet ta ostatnia nazywa go „szambem”. Przykro pracować w szambie, ale jak mus to mus, pani się trzyma, pani Olejnik. Najlepiej brzegu, żeby panią wiatry nie zniosły.
A te dują jak szalone. Bo przecież ohydna nagonka na żonę prezydenta RP nie jest, jak chcieliby najzagorzalsi pożeracze „GW”, żadnym pojedynczym wypadkiem przy pracy. Już kilka dni wcześniej na internetowej stronie tej gazety promowano (to słowo absolutnie adekwatne) makabryczną zupełnie wypowiedź publiczną pewnego „pisarza”, który wyłącznie dzięki temu, co napisał na Facebooku, stał się nagle dla „GW” pisarzem „znanym”. Jego nazwisko brzmi Ćwok czy jakoś podobnie, a pisał on, oczywiście „do Jarosława Kaczyńskiego”: „zapyziały ch…jku i dupku”, „ty obleśna gnido żerująca na śmierci brata i tylu ludzi, dybiąca i zbijająca polityczny kapitał na tragedii rodzin, paskudny, obrzydliwy manipulancie o faszystowskich ciągotach…” itd. itp. Nie jest to może Zagajewski, ale talent do nienawiści widać ogromny.
Możecie Państwo wierzyć lub nie - mutanty z Czerskiej nie skomentowały tego potoku płynów ustrojowych pana Ćwoka ani jednym słowem. Mało tego, „GW” podkreśliła, że „w komentarzach pod postem dominują te sympatyzujące z opinią pisarza”, a na stronie „Agorowego” radia TOK FM pojawiły się teksty broniące słów Ćwoka i tłumaczące, że „autor użył języka Krystyny Pawłowicz, dodając pieprzu w rodzaju ‘Kaczyński, ty zapyziały ch…’”.
Warto dodać, że na końcu Ćwok ostrzega Kaczyńskiego przed tym, że on, Ćwok idzie z nim „na wojnę”. Przez chwilę miałem nawet podejrzenie, że Czerska odnalazła porzucone dziecko Ryszarda Cyby, ale chyba nie. Ćwok to (na razie) tylko jego potomek duchowy. Tyle że, gdy dodamy do powyższych artykuły takie jak byłego doradcy prezydenta Komorowskiego – Romana Kuźniara, który na łamach „GW” dywagował niedawno, „czy Polsce pod rządami PiS grozi noc kryształowa”, obraz samoupodlenia periodyku z Czerskiej będzie pełny. Jak wspomniany wychodek właśnie. Medialny „toj-toj”.
Więc, pani redaktor Wielowieyska, wracając do naszych, to znaczy - waszych baranów, przestawiłem pani nową definicję przemysłu pogardy, a raczej jego wersję 2.0. To pani koleżanki i koledzy, z jednej redakcji, są w nim najlepiej naoliwionymi trybami. Proszę im serdecznie podziękować za kształt debaty publicznej w Polsce. Od nas, ludzi normalnych i – z całym szacunkiem – jednak ciut lepszego sortu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/289205-nie-polezie-orzel-w-gw-normalni-ludzie-nie-powinni-juz-uzywac-organu-michnika-nawet-w-wychodku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.