Tak przerażonego Tomasza Wołka jak dziś nie widziałem nawet w stanie wojennym.
Tego wspaniałego kiedyś dziennikarza znam kilkadziesiąt lat. Zwykle radosny, uśmiechnięty, o wyprostowanej, smukłej sylwetce i spokojnym, zrównoważonym kroku i temperamencie. Przemierzając naszą piękną stolicę, bez względu na to, jaka była to dzielnica, a nawet ulica, rozsiewał wokół siebie aurę spokoju i ograniczonego optymizmu. Szczególnie jeśli idzie o szanse zwycięstwa polskiej reprezentacji w piłce nożnej w spotkaniu z którąś z potęg piłki południowo-amerykańskiej typu Argentyna czy Brazylia, kierował się realiami, czy mówiąc inaczej, rozsądkiem. Tak było jeszcze do niedawna.
Co więc się stało, że praktycznie w ciągu jednego dnia nastąpiła tak niekorzystna zmiana w jego osobowości i zarazem wizerunku. Zobaczyłem Tomasza Wołka przypadkiem. Wychodził akurat z radia TOK FM, mieszczącego się na Mokotowie. Zanim postawił pierwszy krok na chodniku ulicy, przystanął na chwilę, dyskretnie, ale nerwowo rozejrzał się na wszystkie strony. Dopiero kiedy upewnił się, że nikt na niego nie czyha, nie ma w pobliżu policyjnej suki, ani samochodu osobowego z „smutnymi panami” wewnątrz auta, ostrożnie ruszył naprzód. Niestety, nie można powiedzieć: Tomasz Wołek powędrował w kierunku Chełmskiej. Tak naprawdę przemykał wzdłuż ściany kamienicy, przytulony do niej tak mocno jakby chciał się w nią wtopić, by być niewidocznym. Szedłem z przeciwnej strony. Kiedy mijałem go, skinąłem głową z sympatią i szacunkiem. Niestety choć pozornie wzrok miał skierowany na otaczającą go bezpośrednią przestrzeń oraz przedmioty i osoby, które się w niej znajdowały, a więc teoretycznie i na mnie, jego oczy, a więc i szare komórki tego nie rejestrowały. Zanurzone były w jakimś niewidzialnym świecie, prawdopodobnie pełnym jakichś zagrożeń, a być może nawet koszmarów, bo oczy przeniknięte były strachem. Nawet nie niepokojem, ani cierpieniem, lecz zwykłym ludzkim strachem.
Początkowo myślałem - i to nawet wydało mi się naturalne – że powodem przerażenia Tomasza Wołka jest przyznanie Zbigniewowi Ziobrze, niezależnie od funkcji ministra sprawiedliwości także stanowiska Prokuratora Generalnego. To dla wszystkich, podobnie jak dla Tomasza Wołka, jasne się stało, że dodatkowa nominacja Zbigniewa Ziobro, zamieni nasze życie w jedno wielkie pasmo cierpień.
„ To jest czysty PRL, i to jeden z najgorszych okresów w całych dziejach PRL”
-– krzyczy przerażony Tomasz Wołek.
Mniej więcej wiadomo, co nas czeka. Może w szczegółach nie mamy pełnej wiedzy. Ale ogólne wyobrażenie o czasach PRL wystarcza, aby przestało chcieć się żyć. Może dam konkretny przykład, który to zobrazuje. Nawet nie chodzi o poważne przestępstwo – w rodzaju głośnego narzekania, że dla nas na Wigilię nie starcza karpia, a w specjalnym sklepie za firankami Prokurator Generalny przebiera wśród pływających w ogromnej wannie okazów wielkości małych rekinów. Wystarczy opowiedzieć w pociągu żart o ministrze sprawiedliwości, aby zostać skazanym na więzienie, a później wieloletnią pracę w kamieniołomach, aż do całkowitego zapylenia płuc, które wiadomo dobrze, czym się kończy.
Nawet z tym prawdopodobnie Tomasz Wołek poradziłby sobie. To przecież twardy mężczyzna. Dobiło go co innego. To, co o nowej nominacji Zbigniewa Ziobro powiedział prof. Andrzej Zoll. Mianowicie, że tym krokiem PiS nawiązuje do rządów III Rzeszy. To jest prawdziwy powód kompletnego załamania i rozpaczy Tomasza Wołka nie do zahamowania już. Od tego momentu wegetuje sparaliżowany strachem. Dożyliśmy bowiem czasów, że nawet nie trzeba posuwać się do żartowania z Prokuratora Generalnego, aby znaleźć się w kamieniołomach .
Felieton ukazał się na stronie SDP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/284122-tomasz-wolek-w-kamieniolomach?wersja=mobilna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.