Pani Katarzyna Janowska, była dyrektor TVP Kultura, skarżąc się na swój los przed Gazetą Wyborczą podkreślała, że bywałem za jej czasów zapraszany do jej sztandarowego programu „Hala odlotów”. To prawda, jestem za to wdzięczny. Ale występowałem w tym programie w wielu sporach jako jeden wobec sześciu, siedmiu ludzi o innych poglądach i wrażliwości. Nie byłem specjalnie zakrzykiwany, wystarczyła logika liczby. To zaś czego nie osiągnięto przewagą liczebną, osiągały nożyczki montażysty, bo program był potem skracany.
Za to w wielu innych programów TVP Kultura proporcje ludzi uprawnionych do wypowiadania się były ułożone tak, że komentatorzy i krytycy z wyraziście lewicowej „Gazety Wyborczej” stanowili… prawicę. Najbzdurniejsze, najbardziej skrajne opinie kół lewackich (choćby narzekania feministek, że polskie kino jest antykobiece) były wysłuchiwane z pełnym respektem. Za to głosy ludzi kultury czy krytyków reprezentujących kilkadziesiąt procent polskiego społeczeństwa po prostu się nie pojawiały. Choć są wśród nich ludzie wybitni.
Życzę nowemu dyrektorowi Mateuszowi Matyszkowiczowi, żeby to zmienił jak najprędzej. Generalnie przy wszystkich różnicach pokoleniowych i estetycznych popieram jego myśl: polska kultura jest jedna i nie ma co jej dzielić partyjnymi wojnami. Telewizję Jacka Kurskiego postrzegam jako otwartą na różne punkty widzenia i otwierającą możliwość prawdziwej, a nie fasadowej debaty. To mi się podoba.
Ale przestrzegam: te kilkadziesiąt procent Polaków też chciałoby widzieć swój punkt widzenia reprezentowany i traktowany poważnie. I będę tego starał się pilnować z mojego dotychczasowego miejsca.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pani Katarzyna Janowska, była dyrektor TVP Kultura, skarżąc się na swój los przed Gazetą Wyborczą podkreślała, że bywałem za jej czasów zapraszany do jej sztandarowego programu „Hala odlotów”. To prawda, jestem za to wdzięczny. Ale występowałem w tym programie w wielu sporach jako jeden wobec sześciu, siedmiu ludzi o innych poglądach i wrażliwości. Nie byłem specjalnie zakrzykiwany, wystarczyła logika liczby. To zaś czego nie osiągnięto przewagą liczebną, osiągały nożyczki montażysty, bo program był potem skracany.
Za to w wielu innych programów TVP Kultura proporcje ludzi uprawnionych do wypowiadania się były ułożone tak, że komentatorzy i krytycy z wyraziście lewicowej „Gazety Wyborczej” stanowili… prawicę. Najbzdurniejsze, najbardziej skrajne opinie kół lewackich (choćby narzekania feministek, że polskie kino jest antykobiece) były wysłuchiwane z pełnym respektem. Za to głosy ludzi kultury czy krytyków reprezentujących kilkadziesiąt procent polskiego społeczeństwa po prostu się nie pojawiały. Choć są wśród nich ludzie wybitni.
Życzę nowemu dyrektorowi Mateuszowi Matyszkowiczowi, żeby to zmienił jak najprędzej. Generalnie przy wszystkich różnicach pokoleniowych i estetycznych popieram jego myśl: polska kultura jest jedna i nie ma co jej dzielić partyjnymi wojnami. Telewizję Jacka Kurskiego postrzegam jako otwartą na różne punkty widzenia i otwierającą możliwość prawdziwej, a nie fasadowej debaty. To mi się podoba.
Ale przestrzegam: te kilkadziesiąt procent Polaków też chciałoby widzieć swój punkt widzenia reprezentowany i traktowany poważnie. I będę tego starał się pilnować z mojego dotychczasowego miejsca.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/280231-zostaje-w-tygodniku-wsieci-wlasne-media-sa-wazne-i-warto-ich-bronic?strona=2