Nowa TVP ma jedną przewagą nad tą starą. Jest spokojniejsza i mniej skłonna do obrażania kogokolwiek

fot. wPolityce
fot. wPolityce

.Możliwe, że to się zmieni pod wpływem gwałtowności sporu – pamiętajmy w czerwcu druga faza budowania mediów publicznych niejako od podstaw. Mnie się ta strategia wydaje i roztropną wobec obaw, o których pisał tu przede mną Michał Karnowski – utraty części widzów lub słuchaczy, i sensowną w szerszym planie. Społeczeństwo obywatelskie polega na rozmaitych dorozumianych kompromisach.

Naturalnie tamta strona jest w ciągłej gorączce. Nie tylko nie zauważa tego wysiłku, ale co godzinę wieści apokalipsę. Ja dowiaduję się o sobie, że w TVP Kultura zamierzam nadawać nieustannie mszę świętą, a pewien bloger Na Temat z mojej wypowiedzi, że w studyjnych dyskusjach zabrakło mi jednej osoby, która miałaby wątpliwości wobec okrucieństwa kina Tarantino, wyprowadził wniosek, że chcę Tarantino… zakazać, a skoro tak to pewnie i Szekspira, bo też pokazywał przemoc. Jak się zmagać z takim absurdem? Pewna znajoma dziennikarka skarżyła się ostatnio, że jej znajomi wierzą, iż już w tej chwili teatry w całym kraju grają to, co każe im nowy rząd, a ten każe im grać sztuki o żołnierzach wyklętych. Żeby się dowiedzieć, że tak nie jest, wystarczy sięgnąć do pierwszej lepszej gazety. Choćby do „Co jest grane”, dodatku do Wyborczej.

To rząd musiał się gęsto tłumaczyć, że chce sprawdzić co dzieje się w Starym Teatrze, jednym z dwóch , które podlegają bezpośrednio jemu. Kontrakt Jana Klaty jest niezagrożony i nigdy nie był (choć ja uważam, że powinien być). Ale to nie łagodzi podejrzliwości krytyków, którzy za zbrodnię uważają z kolei pomysł aby po wygaśnięciu tego kontraktu minister mianował tam kogoś odrobinę bliższego wrażliwości już nie konserwatywnej nawet, ale nie lewackiej. Itd itp.

Skala tego absurdu jest tak duża, że część prawicy nabiera pokus aby postępować tak, jak wyobrażają sobie jej najbardziej zacietrzewieni wrogowie. Tymczasem doradzać można strategię środka: media publiczne czy placówki kultury, na które rząd ma wpływ, powinny być zmieniane tak aby zagwarantować choć odrobinę równowagi. Nie musi to oznaczać ani gnębienia kogokolwiek agresywnym przekazem, ani stosowania bezrozumnego odwetu.

Ale dla „Wyborczej” miarą dziennikarskiej wolności jest prawo Tomasza Lisa do organizowania debaty w głównym programie publicystycznym, kto reprezentowałby w najszerszym sensie racje prawicowej części politycznego spektrum. Naturalnie telefon dyrektora telewizyjnej Dwójki do Lisa był błędem.

Ale nie dlatego, że szef anteny nie ma prawa oczekiwać od prowadzącego program minimalnej choć równowagi między gośćmi. Dlatego, że to był wrzód, który należało zostawić aż sam pęknie. Dotykanie go groziło ubrudzeniem się. Lisowi występującemu na marszach KOD, a równocześnie ogłaszającemu się samozwańczym arbitrem debaty kończy się kontrakt. Oby ten koniec był zarazem końcem karykatury wolności a la Czerska i okolice.

« poprzednia strona
12

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.