„Polska dyskusja o mediach jest pełna hipokryzji. Uważam, że dziennikarz, który nie posiada poglądów politycznych, nigdy nie był w politykę zaangażowany i nie wie o czym mówi relacjonując sprawy związane z życiem publicznym. Nie wierzę w brak poglądów ani w pełen obiektywizm” - mówi dziennikarka „Polskiego Radia” Zuzanna Dąbrowska w rozmowie z „Krytyką Polityczną”.
Według niej „można się mylić, można świadomie kłamać, a można próbować jak najdokładniej – w swoim własnym pojęciu – odwzorowywać rzeczywistość i tłumaczyć ją”.
Jedna rzecz to relacjonowanie faktów, a druga ich interpretowanie i wyrażanie opinii, do czego dziennikarz również ma prawo. Bez własnego światopoglądu nie jest to możliwe
—zaznacza dziennikarka. Przekonuje, że w innych krajach również bywa, że politycy kierują mediami publicznymi lub mianują ich szefów.
Tyle, że wówczas system musi być przejrzysty. Tak jest w Danii. Po wygranych wyborach osoba desygnowana na premiera, przedstawia kandydata na szefa telewizji publicznej. Z kolei wskazany szef lub szefowa telewizji publicznej ogłasza nazwisko swojego zastępcy, którego wskazuje opozycja. Rządzą więc dwie osoby głęboko zaangażowane politycznie. Ten system jest wolny od hipokryzji polegającej na udawaniu, że media publiczne są niezależne od partii politycznych. Od 25 lat wszyscy w Polsce udają, że tak właśnie jest, a media są społeczne i przejrzyste. Nie są
—uważa Dąbrowska. Jej zdaniem PiS w pewnym sensie zrywa z ta hipokryzją.
Zrywa z nią nie tyle mówiąc, że chce własnych, podporządkowanych mediów, bo tego ja nigdy nie zaakceptuję, ale wskazując, że media zawsze są zależne od polityków. Pytanie, czy będzie to okazja do jeszcze większej wojny ideologicznej, w której pierwszymi ofiarami będą wszyscy dziennikarze myślący inaczej?
—pyta. Według niej „PiS ma prawo nazywać media jak chce”.
Na pewno nie podpiszę się pod narracją, że media publiczne były oazą niezależności, a dziś PiS chce położyć temu kres. „Troszczyli” się o nie wszyscy – od Unii Wolności przez SLD, AWS, aż po Platformę i PSL
—zaznacza Dąbrowska. Jak podkreśla „każda partia, obejmując władzę, zmieniała kierowników, dyrektorów, zwalniała niektórych dziennikarzy”.
Co więcej, media publiczne płaciły za to realne pieniądze – ludzie zwolnieni z naruszeniem kodeksu pracy wygrywali procesy, dostawali odszkodowania i byli przywracani do pracy. Za te pomyłki płaciliśmy wszyscy z abonamentu. Robił to zarówno PiS, jak i SLD i Platforma. To działanie na szkodę spółki. Jeśli taka praktyka będzie utrzymywana to źle, ale niestety – nie jest to nowa praktyka
—przekonuje dziennikarka Radiowej Jedynki. Zaznacza przy tym, że „nie przekonuje jej ani Jan Pospieszalski puszczający filmiki z Jerzym Urbanem, ani panika Tomasza Lisa.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
„Polska dyskusja o mediach jest pełna hipokryzji. Uważam, że dziennikarz, który nie posiada poglądów politycznych, nigdy nie był w politykę zaangażowany i nie wie o czym mówi relacjonując sprawy związane z życiem publicznym. Nie wierzę w brak poglądów ani w pełen obiektywizm” - mówi dziennikarka „Polskiego Radia” Zuzanna Dąbrowska w rozmowie z „Krytyką Polityczną”.
Według niej „można się mylić, można świadomie kłamać, a można próbować jak najdokładniej – w swoim własnym pojęciu – odwzorowywać rzeczywistość i tłumaczyć ją”.
Jedna rzecz to relacjonowanie faktów, a druga ich interpretowanie i wyrażanie opinii, do czego dziennikarz również ma prawo. Bez własnego światopoglądu nie jest to możliwe
—zaznacza dziennikarka. Przekonuje, że w innych krajach również bywa, że politycy kierują mediami publicznymi lub mianują ich szefów.
Tyle, że wówczas system musi być przejrzysty. Tak jest w Danii. Po wygranych wyborach osoba desygnowana na premiera, przedstawia kandydata na szefa telewizji publicznej. Z kolei wskazany szef lub szefowa telewizji publicznej ogłasza nazwisko swojego zastępcy, którego wskazuje opozycja. Rządzą więc dwie osoby głęboko zaangażowane politycznie. Ten system jest wolny od hipokryzji polegającej na udawaniu, że media publiczne są niezależne od partii politycznych. Od 25 lat wszyscy w Polsce udają, że tak właśnie jest, a media są społeczne i przejrzyste. Nie są
—uważa Dąbrowska. Jej zdaniem PiS w pewnym sensie zrywa z ta hipokryzją.
Zrywa z nią nie tyle mówiąc, że chce własnych, podporządkowanych mediów, bo tego ja nigdy nie zaakceptuję, ale wskazując, że media zawsze są zależne od polityków. Pytanie, czy będzie to okazja do jeszcze większej wojny ideologicznej, w której pierwszymi ofiarami będą wszyscy dziennikarze myślący inaczej?
—pyta. Według niej „PiS ma prawo nazywać media jak chce”.
Na pewno nie podpiszę się pod narracją, że media publiczne były oazą niezależności, a dziś PiS chce położyć temu kres. „Troszczyli” się o nie wszyscy – od Unii Wolności przez SLD, AWS, aż po Platformę i PSL
—zaznacza Dąbrowska. Jak podkreśla „każda partia, obejmując władzę, zmieniała kierowników, dyrektorów, zwalniała niektórych dziennikarzy”.
Co więcej, media publiczne płaciły za to realne pieniądze – ludzie zwolnieni z naruszeniem kodeksu pracy wygrywali procesy, dostawali odszkodowania i byli przywracani do pracy. Za te pomyłki płaciliśmy wszyscy z abonamentu. Robił to zarówno PiS, jak i SLD i Platforma. To działanie na szkodę spółki. Jeśli taka praktyka będzie utrzymywana to źle, ale niestety – nie jest to nowa praktyka
—przekonuje dziennikarka Radiowej Jedynki. Zaznacza przy tym, że „nie przekonuje jej ani Jan Pospieszalski puszczający filmiki z Jerzym Urbanem, ani panika Tomasza Lisa.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/277706-nie-wszystkich-ogarnela-antypisowska-histeria-dziennikarka-polskiego-radia-nie-wspiera-kod-u-nie-podpisze-sie-pod-narracja-ze-media-publiczne-byly-oaza-niezaleznosci-a-pis-chce-polozyc-temu-kres?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.