Jest jeden taki naród… Kołtun tego nie pojmie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W tym złym, zdominowanym przez rozszalałe nacjonalizmy, różne PiS-y i inne Syrizy czasie jest na szczęście jeden punkt stały, dający nadzieję. Ośrodek, który, jeśli mu się nie będzie przeszkadzać, może to wszystko zorganizować ku ogólnemu pożytkowi, na chwałę Piękna i Dobra. Ośrodek, który nie kieruje się jakimś tam wąsko pojętym swoim interesem, tylko najczystszym idealizmem.

Inni ciągle miotają się między swoim egoistycznym interesem narodowym a europejskim i mozolnie je uzgadniają

– pisze Maciej Stasiński w GW.

Tymczasem Niemcy po wojnie to bodaj jedyny w Europie naród i kraj, któremu tożsamość narodowa i interes narodowy zgadzają się z tożsamością i interesem europejskim. Inni mają też ciągle do Niemiec pretensje

– zauważa Stasiński, ale nie pozostawia wątpliwości: to nie ludzie, to wilki. W dodatku wilki intelektualnie kiepskie, bo postrzegają Niemców po swojemu, to znaczy po wilczemu. Nie są w stanie pojąć, że ludzie (czyli Niemcy) nie kierują się jakimś tam swoim interesem (a fe, co za pojęcie wilcze!) tylko humanizmem, po prostu. I o niczym innym Niemcy nigdy nie myślą.

No, może prawie nigdy - „Niemcom te dwie rzeczywistości (interesu własnego i narodowego - PS) zgadzają się najczęściej i najlepiej (spośród narodów Unii – PS)”. Stasińskiemu nie przychodzi do głowy, że jeśli tak się dzieje, to może dlatego, że szereg europejskich rozwiązań, z euro na czele, zostało z góry skonstruowanych „pod” interes niemiecki. Takie postawienie sprawy byłoby przecież wilcze. Po prostu Niemcy to dobrzy ludzie są, a kogo w pełni nie satysfakcjonuje ta głęboka konstatacja, ten od Złego jest.

Od Złego jest więc przede wszystkim „polski nacjonalistyczny kołtun”, pisowski „bezgłowy korpus dyplomatyczny”. A  nade wszystko - premier Szydło dokonująca totalnej obrazy majestatu, tj. śmiąca żądać, by Martin Schulz przeprosił za twierdzenia o zamachu stanu w Polsce.

Chcąc skomentować tekst Stasińskiego w sposób możliwie najmniej złośliwy, można by porównać owego publicystę do tego starego krakowskiego nauczyciela, który gdy w listopadzie 1918 roku widział zrywanie na mieście orłów cesarsko-królewskich, mruczał sam do siebie: „to dziecinada, przecież Austria jest wieczna…!”. Tyle, że ów nauczyciel mówił to z dobrotliwym uśmiechem, zaś Stasiński – z twarzą wykrzywioną czymś, co ktoś pochopnie mógłby nazwać nienawiścią.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych