Wyborczy tryumf opozycji coraz bliżej. Agresywna, protekcjonalna i nieuczciwa Ewa Kopacz potwierdziła, że zmiana władzy jest koniecznością

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Leszek Szymański
PAP/Leszek Szymański

Co zapamiętamy z tej debaty? Niewiele. Może ostatecznie nic. Najpewniej samotną Ewę Kopacz i otoczoną młodzieżą Beatę Szydło. Czyli czwarta runda, która - sądzę - przesądziła sprawę ogólnego bilansu debaty na korzyść PiS.

Prowadzący starali się zachować obiektywizm, zadali stosowne pytania. Obawy dotyczące dziennikarskiej obsługi wydarzenia miały solidne podstawy, ale tym razem się nie potwierdziły. Może nikt nie chciał wypaść źle na tle dokooptowanej w ostatniej chwili Doroty Gawryluk?

Ewa Kopacz przyszła przekonywać Polki, że tylko ona zadba o ich interesy. Dlatego atakowała Beatę Szydło za rzekome „głosowanie przeciwko interesom kobiet”, dlatego straszyła „państwem wyznaniowym. Wyszło zabawnie, bo w studio TVP widzieliśmy… cztery panie i jednego pana. Jak na kraj rzekomo opresyjny wobec kobiet - nieźle.

Widać było postępy. Zwłaszcza u Ewy Kopacz. W pewnym momencie stwierdziła:

Musimy dbać o własny kraj jak o własny dom.

To postęp w porównaniu z premierowskim debiutem, gdy stwierdziła - zapisując się w annałach politologii na wieki - że o kraj nie należy dbać w ogóle:

Ja sobie wyobrażam, co bym zrobiła, gdyby na ulicy pokazał się człowiek wymachujący ostrym narzędziem, albo trzymający w ręku pistolet. Pierwsza moja myśl, tam za moimi plecami jest mój dom i moje dzieci. Więc wpadam do domu, zamykam się i opiekuje się moimi dziećmi

Ogólnie można stwierdzić: trauma prawicy zaleczona. To nie był rok 2007, to nawet nie były starcia Duda-Komorowski. Beata Szydło wygrała wyraźnie. Ale nawet gdyby nie wygrała, to ważniejsze, że nie przegrała. Bo fundament zmiany w Polsce jest solidny, i znacznie wykracza poza chwilowe nastroje wywołane takim lub innym wynikiem debaty.

Poniżej kilka uwag dotyczących przebiegu debaty:

Ewa Kopacz zaczęła pewniej, od początku była też bardziej agresywna. Cały czas próbowała być protekcjonalna.

Beata Szydło częściej zwracała się wprost do widzów, do wyborców. Częściej patrzyła w kamerę. Broniła się przed protekcjonalnością zwracając się do Ewy Kopacz nie „pani premier”, ale „pani przewodnicząca”. Z biegiem czasu zyskiwała dobrą pewność siebie. Ewa Kopacz nieudanie atakowała w sprawach budżetowych, próbując szkicować rzekomą nieodpowiedzialność finansową opozycji. Beata Szydło skutecznie punktowała dorobek rządu, m. in. w sprawie przejęcia OFE. Skutecznie pokazywała kompetencję wchodząc w szczegóły.

W sprawach zagranicznych Beata Szydło mówiła oszczędnie, technicznie, także odnosząc się do Rosji. To z pewnością ostrożność będąca odpowiedzią na straszenie rzekomą agresywnością polityki zagranicznej PiS. Sprawnie wypomniała natomiast Ewie Kopacz Nord Stream i pakiet energetyczny.

W sferze polityki zagranicznej Ewa Kopacz kilkakrotnie chełpiła się rzekomą „twardością” swojej polityki, m. in. w sprawie imigrantów. Sięgała także po tezy nieprawdziwe, sugerując, że rząd PiS nie sprzeciwiał się budowie Nord Stream w 2006 roku. Było odwrotnie: rząd PiS protestował, budował koalicję z państwami skandynawskimi. Dopiero rząd Tuska zarzucił sprzeciw, grzecznie akceptując projekt niemiecko-rosyjski.

Kopacz „zaatakowała Kaczyńskim”, przywołując wypowiedzi prezesa PiS m. in. dotyczące imigrantów. Beata Szydło zgrabnie wybrnęła, definiując pytanie jako odwracanie uwagi od spraw dla Polaków najważniejszych. Kopacz brnęła dalej, sugerując, że PiS chce odwrócić się plecami do Unii, stając twarzą do Rosji. Szydło odpowiadała przypominając, że w sprawie polityki zagranicznej to PiS miał rację. Dorota Gawryluk zapytała aferę taśmową. Szydło przypomniała wypowiedzi Bieńkowskiej w sprawie górnictwa i Sienkiewicza w sprawie kondycji państwa. A Szydło… Szydło uderzyła w SKOK-i, już rytualnie. Wow!

Pani chce mi powiedzieć, że w opozycji są dziś sami święci, którzy nie piją alkoholu, którzy nie przeklinają? Chce się pokazać jako nadludzie”.

To był chyba kluczowy moment debaty. Bo z Ewy Kopacz wyszła frustracja, że Polacy tak właśnie postrzegają scenę polityczną: nieuczciwi kontra uczciwi.

Pod koniec Ewa Kopacz wpadła w swoją zwyczajową frazę, głosząc chwałę „pięknej Polski” pięknych stadionów. I sugerując, że opozycja zagraża polskiej wolności. Szydło odpowiedziała hasłem „wysłuchać Polaków”, przypomniała setki tysięcy zmielonych podpisów pod wnioskami o referenda.

Najciekawsze pytanie Justyny Pochanke brzmiało: Jakich własnych błędów będą obie partie unikały? Beata Szydło zrobiła unik, na pytanie nie odpowiedziała. Ewa Kopacz też nie, lecz znów zaatakowała opozycję za dorobek lat 2005-2007.

Pani ogląda Polskę zza szyb pędzącego pendolino. Ja spotykam się z ludźmi w miejscowościach, do których pendolino nie dojedzie, bo zlikwidowano stacje kolejowe” - odpowiedziała wiceprezes PiS.

W pierwszym gadżetowym zderzeniu Ewa Kopacz machała wydrukiem z napisem „404”, sugerującym, że PiS ukryło swój projekt konstytucji. Mam jednak wrażenie, że to przekaz dla wtajemniczonych. Zwykli wyborcy nie bardzo wiedzieli, o co chodzi.

W odpowiedzi Beata Szydło pokazała starą ulotkę PO pt. „By żyło się lepiej. Wszystkim”.

Później pani premier pojechała „po bandzie”, rzucając:

Ta kobieta jest zwolennikiem republiki wyznaniowej”.

Ta kobieta” - zapamiętajmy tę manipulację w wykonaniu pani premier republiki bananowej.

Nie zabrakło momentów kuriozalnych. Np. gdy Ewa Kopacz tłumaczyła, że cofnięcie reformy dotyczącej sześciolatków będzie oznaczało… zwolnienia nauczycieli. Cynizm czystej wody.

W finałowym wystąpieniach Beata Szydło przypomniała afery, i stwierdziła: przewodnicząca PO nie powie już nic nowego poza straszeniem opozycją.

Polacy już nie chcą tego słuchać, czas odejść na ławkę rezerwowych”.

Zaprezentowała finałowy gadżet, czyli swoją „umowę z obywatelami”. A więc ustawy na pierwsze 100 dni. Przywołała Andrzeja Dudę, który ma program naprawy Polski, ale potrzebuje dobrego rządu. I zapowiedziała: „Damy radę!”

Kopacz z kolei zaczęła „szczerze”: „Nikogo nie udaję, stoję przed wami ze swoimi wadami i zaletami”:

Chcę zaproponować coś, co będzie dobre dla Polski i Polaków na kolejne 4 lata - prosty podatek.

Straszyła „rozchwianiem układu”, mówiła „oni”, i znów przywołała „fanatyzm” i „republikę wyznaniową”.

Miejmy nadzieję, że to był ostatni w III RP akt straszenie opozycją. Bo że to nie działa, to już wiemy. Czas, by umarło.

W sumie wyborczy tryumf opozycji coraz bliżej. Agresywna, protekcjonalna i nieuczciwa Ewa Kopacz potwierdziła, że zmiana władzy jest koniecznością.

PAP/Leszek Szymański
PAP/Leszek Szymański


Specjalne wyborcze wydanie „wSieci” już w kioskach. Kup koniecznie!

E - wydanie tygodnika dostępne na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych