Szopa w Sejmie ma odpowiednik w Telewizji Publicznej

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Jadę autobusem. Obok fajna dziewczyna. Więc zakładam okulary. Rzęsy sztuczne, ale teraz wszystkie tak mają. Brwi dorysowane. Ciekawe jakie miała prawdziwe. O rety, wszystkie górne zęby sztuczne. Fajna …

Tak samo jest z telewizją. Sztuczność a stąd i brak wiarygodności. Choć przecież wszystkie tam, chłopaki również, bardzo - naprawdę bardzo - ładne buźki. Niestety odklepują swoje gładkie gadki uważając żeby się nie wychylić. Liczy się każdy ruch, mrugnięcie, skrzywienie z apro lub z dezaprobatą. Szefowie obserwują to uważnie. Od tego jak wypadną podopieczni zależą ich stołki. A o pracę dziś trudno. Stracić robotę w telewizji to byłoby straszne. Cała para, kombinowanie nie idą więc w ad rem ale ad WŁADZA. Wniosek: bardzo jest ważne kto na naczelnym stolcu w TVP zasiądzie.

I tu przykład idzie  z góry. Szopa w Sejmie ma odpowiednik w Telewizji Publicznej. Ogłoszono, że już wybrano nowego prezesa na Woronicza, ale okazuje się, że brak jakiś tam papierków opóźnia ostateczne zatwierdzenie nowo wybranego. Gołym okiem człowieka podejrzliwego widać, że władza koniecznie chce utrzymać do październikowych wyborów parlamentarnych całkowitą kontrolę nad głównym przekaźnikiem swoich haseł, a zarazem trzymać mocną ręką tłumik racji opozycji.

Torańska zebrała niegdyś w jedną książeczkę wywiady z Bermanem i jego stalinowskimi kolesiami. Oni tłumaczyli się … ble ble. Tak samo – mam nadzieję – niedługo tłumaczyć się będą członkowie Rady Nadzorczej za to, co robili reprezentując TVP. A gwoli przypomnienia są to: Marzena Barańska, Stanisław Jakiełek, Leszczek Rowicki, Lech Jaworski, Tadeusz Kowalski, Juliusz Michał Maliszewski, Ryszard Skrzypczak. Proszę, Szanowni Państwo, nie zwalajcie wszystkiego na Brauna. On teraz wprawdzie twierdzi, ze dumny jest ze swojej roboty, ale jaka ona była to każdy telewidz wie. Nad tą władzą zarządzającą fikcyjną nadrzędność sprawują w tego typu spółkach rady nadzorcze. Wszystko to określa i determinuje spółkowe prawo. Ale jeszcze nie jest tak, że do spółkowania w Polsce ktokolwiek kogokolwiek zmusza. Można się wypisać. Telewizja państwowa i radio to nie są fabryki gwoździ, czy kapiszonów. Radio i Telewizja to jest coś bardzo ważnego. I tam liczyć się powinien przede wszystkim program. Rady nadzorcze w publicznych mediach to polityczny wykwit. Oni mówią, że są wybrani. Ci wybrańcy bardzo się denerwują, gdy ktoś „wtrąca się do ich decyzji”. Tymczasem ludzie ci w ogóle nie rozumieją jakie powinny być niezależne publiczne media. Po co to wszystko jest i nadal być powinno, ale właśnie zupełnie nie takie jakie jest teraz.

Ostatnim zadaniem Rady Nadzorczej TVP był właśnie wybór nowych władz. Rzucili w eter informacje, że wybory tym razem będą przejrzyste, z udziałem obserwatorów zewnętrznych. Ale zakpiono sobie po raz kolejny ze społeczeństwa. Dziennikarzy wpuszczono na finałowe rozmowy konkursowe ale do pomieszczeń oddzielnych, z monitorami, na których nie pokazywano całego przebiegu rozmów z kandydatami a jedynie wybrane fragmenty. Ponadto wchodzący na te salki musieli oddać do depozytu komórki i aparaty. Zdumiewające, że jak się okazało bezwolni i bez charakteru niby dziennikarze godzili się na to upokorzenie. To żałosne. Komisja konkursowa telewizji powinna być oczywiście kontrolowana. Zresztą pseudotajemnice, które w tych rozmowach padają mogą tylko rozbawić i nie mogą mieć charakteru tajemnicy państwowej. Należało odmówić oddawania komórek i aparatów i zaskarżyć tego typu dyktatorskie wymagania. Dziennikarz musi mieć godność i nie wolno mu poddawać się tego typu szantażowi. Tym bardziej, że nie umożliwiono śledzenia przebiegu konkursu a jedynie pokazywano fragmenty według zasady „widzi mi się”. Jakież to mądrości dla przyszłości i rozwoju TVP mogli proponować kandydaci? Jakież to tajemnice mieliby serwować telewizji? Oto na przykład facet, specjalista od reklamy obywatel Gaweł złożył obietnicę, że bardzo szybko zarobi miliardy. Gość nigdy nie zajmował się ani dziennikarstwem, ani niczym twórczym pracował u Amerykanów i ma w głowie tylko zarobek. To w ogóle skandal branie pod uwagę w konkursie tego typu ludzi. Inni rekomendowali swoje osoby za niegdysiejsze zasługi - ponieważ brali udział w jej władzach. Ale z jakim skutkiem - wiadomo! Upadek telewizji publicznej następuje od wielu lat sukcesywnie i ciągle. Gdybyśmy jako społeczeństwo mogli przebieg konkursu oglądać i słuchać poprzez bezpośrednie, na żywo prowadzone transmisje - mielibyśmy szansę zobaczenia kim są bohaterzy, którzy chcą być prezesami TVP. Moglibyśmy poznać również pytania komisji. Zorientować się kim są jurorzy i według jakich kryteriów szukają zwycięzców konkursu. Ale okazuje się, że władza boi się pełnej jawności, chowa się za montażem i wybiórczą demonstracją. Oczywiście można by tą „władzę” wymienić Panie Janie Dworaku. Może Pan o tym pomyśli póki czas.

Zadowolono się wyrzuceniem Brauna. Ale on jest zdaje się bardzo zadowolony ze swoich „fantastycznych” osiągnięć. No trudno. Widać tak ma. Na Woronicza w dalszym ciągu Parkinson kwitnie. Tłumy urzędników sami sobie wyszukują robotę. Biega to wszystko długimi korytarzami i pozoruje aktywność. Przerost zatrudnienia jest absurdalny. Coraz mniej jest tych, którzy faktycznie mają robić program. Kolejno różnych naiwnych, choć doświadczonych i wysoko kwalifikowanych wyrzuca się na bruk. Do końca ci biedni ludzie oczekują zmiłowania. Zabawa – kpina z leasingiem ludzi jest kontynuowana. Wymyślono firmę, której podarowano 260 czy nawet 270 milionów złotych. Ta prywatna firma dostanie jeszcze pieniądze dodatkowe jeśli doprowadzi do samozatrudnienia pracowników. Na czele tego bezczelnego pomysłu, akceptowanego przez Krajowa Radę Radiofonii i Telewizji stoi sprytna obywatelka, która ponoć ma to wszystko naukowo opisać w prowadzonej na śląskiej uczelni habilitacji.

Można wołać o pomstę do nieba. Dotychczas szef NIK-u i inne kontrolne organy umywały ręce. Wreszcie coś drgnęło. Bramki Woronicza przekroczył CBŚ. Tyle, że oni też będą tylko grzebać w rachunkach. Szukając przekrętów. I na pewno znajdą. „Fabryka gwoździ” wyprowadziła produkcję swoich programów na zewnątrz. Zaczęło się to od „pampersów”. Teraz poza sprawdzaniem umów warto by również posilić się o gruntowną kontrolę programu. Czy spełnia on rolę przypisaną telewizjom publicznym.

W bajce król chodził publicznie z gołą dupą a wszyscy udawali, że tego nie widzą. Czy w przypadku TVP znajdzie się ktoś, kto krzyknie doniośle „dość tego, precz z dysponentami, którzy podlegają politycznej dyspozycji”. Telewizja to obowiązek przekazywania informacji prawdziwej bez kontroli politycznych partii. Trzeba natomiast w niej wszystkim dawać równe szanse. Telewizja nie jest czyjaś – jednej opcji – musi mieć do niej dostęp lewa i prawa strona.

Dlatego też przed wyborami, opozycja powinna zażądać, nie prosić ale ZAŻĄDAĆ, by zostały spełnione warunki podstawowe. W ramach ramówki TVP musi zaistnieć jeszcze przed wyborami parlamentarnymi „TV Polska” – zarówno w Jedynce jak i Ośrodkach Regionalnych. Musi mieć ona stałe godziny emisji. Powinna to być minimum jedna godzina dziennie w Jedynce i półgodzinne okienka w ośrodkach. TVP musi zapewnić środki: pomieszczenia redakcyjne, jedna kamera do stałej dyspozycji siedem dni w tygodniu, jeden zestaw montażowy przez cały tydzień, operatora, montażystę. Kierowcę należy zatrudnić we własnym zakresie, bo mogą przysłać … dwuzawodowca kelnera.

Emisje powinny być możliwe już od 6 sierpnia 2015 roku. Bo to dzień szczególny. Oddzielną sprawą są konieczne debaty prowadzone w Jedynce. Oczywiście powinny być prowadzone przez ludzi spoza TVP. To tyle bardzo skromnych żądań minimum. Już czas.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych