Panowie, internet niczego nie zapomina. Was też zapamięta

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Świat znowu dowiedział się, co chciała oficjalna Moskwa i Warszawa. Radio RMF FM trafiło na czołówki największych mediów świata z komunikatem:

„Piloci wojskowi oskarżeni o śmiertelną katastrofę prezydenckiego odrzutowca w 2010 roku, byli naciskani na lądowanie we mgle przez swego zwierzchnika, według nowego transkryptu nagrań z kokpitu, które wyciekły we wtorek.”

To jest początek depeszy AFP z pierwszej strony portalu Yahoo. Dalej depesza podaje nazwisko gen. Andrzeja Błasika, że to on był w kokpicie.

Portal przemilcza sensacyjną książkę Jurgena Rotha o katastrofie smoleńskiej, chociaż wyszła w tych dniach. Yahoo ma 800 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie na całym świecie.

Podobnie do Yahoo donosi Reuters. Tak samo pisze The Wall Street Journal. The New York Times jest ostrożniejszy. Co prawda daje w pierwszym akapicie taką informację, ale w drugim stwierdza, że zdaniem prokuratorów wojskowych zapis rozmów błędnie odczytano. Ani NYT ani WSJ nie wspomniały do tej pory książki Jurgena Rotha, ukazującej tragiczny obraz polskiego państwa jako tła „katastrofy”. Ani sensacji Rotha, że zdaniem agenta wywiadu niemieckiego zamach wykonała rosyjska służba bezpieczeństwa na zlecenie wysokiego rangą polityka Polski.

Nie ma takiego horroru, z którym nie można się oswoić. Dwa lata temu Rosja na manewrach wojskowych przeprowadziła symulowany atak jądrowy na Warszawę. I co? I nico. Rząd Tuska nadal łasił się do Kremla. Rosyjski prezydent chyba miał „trzymanie” na polskiego premiera, że ten siedział cicho, gdy Putin szykował się – i szykuje – do ataku na stolicę. Nawet jeżeli była to tylko pogróżka, takich pogróżek nie wolno puszczać płazem. Chyba, że strach zżarł mu duszę.

Co w tym pejzażu robią koledzy dziennikarze? Najpierw głoszą oficjalną wersję wydarzenia w Smoleńsku. Potem sławią „króla Europy”, kiedy kanclerzyca posadziła go na brukselskim stołku. Co robią? Inkasują. Trafniej to ujął Jarosław Kaczyński, że Donald Tusk „zbiegł z Polski”. Jednak nie uniknie odpowiedzialności. Nawet jeśli nie uda się postawić go przed Trybunałem Stanu, to już stoi przed trybunałem historii w internecie. Co najmniej za brak politycznej wyobraźni, gdy rozbrajał kraj wobec Rosji. Obok niego staną usłużni dziennikarze. Nazwiska są znane.

W październiku ma wejść na ekrany film Antoniego Krauzego o katastrofie smoleńskiej. Jeżeli zostanie ukończony. Do zamknięcia budżetu brakuje dwóch milionów złotych, bo Polski Instytut Sztuki Filmowej odmówił dotacji. Tak zdecydowali członkowie komisji: Sławomir Fabicki, Anna Kazejak, Grzegorz Łoszewski, Jerzy Skolimowski i Jerzy Stuhr. Te nazwiska już są zapamiętane w sieci, ale zwłaszcza ostatnie. Stuhr pobrał 2,9 miliona z Instytutu na „Obywatela” żeby wydrwić Polaków. Wcześniej wydrwił film Antoniego Krauzego: „Pomysł filmu o Smoleńsku wydaje mi się jakąś hucpą. Daniel Olbrychski dobrze o tym powiedział, że powstanie takiego filmu może być groźne dla Polski. Obśmieje nas na cały świat.”

Bo bezkarność ćwiczenia ataku jądrowego na Warszawę nie obśmieje Polski. Ani to, że przez pięć lat nie udało się wyjaśnić, co zaszło w Smoleńsku. Ani awans generalski dowódcy BOR po tragicznej śmierci prezydenta, podpisany przez nowego prezydenta, któremu śmierć ułatwiła własny awans. I oczywiście to nie jest groźne dla Polski, nieprawdaż?

Panowie, internet niczego nie zapomina. Was też zapamięta.

Felieton ukazał się na portalu SDP.PL

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych