Szwindel dekady. W "Newsweeku" brak mi dziś tylko apelu Tomasza Lisa: Niech pan nas ratuje, prezydencie Komorowski!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. prezydent.pl
Fot. prezydent.pl

To może być szwindel dekady. Jarosław Kaczyński, który wie, że nie wygra wyborów jako Kaczyński, chce je wygrać jako Andrzej Duda

— demaskuje w najnowszym wydaniu swego tygodnika Tomasz Lis. Piszę: „swego”, ponieważ do historii „Newsweeka” wydawanego w naszym kraju przez niemiecko-szwajcarski koncern Ringier Axel Springer na amerykańskiej licencji, redaktor naczelny polskiej edycji dopisuje własny rozdział. A mianowicie, przekształcenia tego opiniotwórczego, polityczno-społecznego periodyku w organ partyjny.

We wstępniaku o „szwindlu dekady” Lis zrezygnował nawet z zachowania choćby pozorów obiektywizmu.

Kaczyński przebiera się przed każdymi wyborami. Za każdym razem widzimy wersję soft-Kaczyńskiego, kochającego dziatwę, kotki, Gierka, Oleksego, a może i Ruskich. Ale na ten numer publika się już uodporniła. Trzeba było więc wymyślić nowy fortel. I wymyślono. Dudę

— pisze własnoręcznie. I ostrzega:

Hasło kandydata Dudy brzmi: „Przyszłość ma na imię Polska”. Ale prezydentura Dudy lub jego premierostwo oznaczałoby w praktyce, że Polska miałaby na imię Przeszłość”.

Wygląda na to, że szef i autor „Newsweeka” wpadł w panikę. Gdyby bowiem kandydat PiS był bez znaczenia, gdyby nie miał szans na wypchnięcie Bronisława Komorowskiego z pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, pewnie Lis nie zadawałby sobie trudu koncentracji sił i środków do multimedialnego linczu i nie przypuszczałby frontalnego ataku na papierze, w internecie i „na żywo”. Niestety, zamiast ostrej broni, której widać szefowi tygodnika i gospodarzowi programu telewizyjnego brakuje, strzela ślepakami na postrach.

Żadne to odkrycie, że Duda reprezentuje PiS, którego prezesem jest Jarosław Kaczyński. Równie dobrze można napisać, że Komorowski występuje w kusym i pogniecionym kostiumie premier Ewy Kopacz. Jak nie patrzeć, urzędujący prezydent wywodzi się wprost z Platformy Obywatelskiej i jest wyłącznie jej liderem w nadchodzących wyborach, ponieważ ludowcy, koalicyjni partnerzy rządu PO-PSL wystawili własnego kontrkandydata Komorowskiego. To po pierwsze, po drugie, Lis ostrzega Polaków, aby nie dali się nabrać, bo pod maską Dudy kryje się dobrze ponoć znana twarz Kaczyńskiego. I przekonuje chyba sam siebie, że:

Na ten numer publika się już uodporniła.

Nie wiem, na co bardziej „publika się uodporniła”, czy aby nie na lepkie obietnice PO, ciepłe wodolejstwo przez jej bez mała osiem lat sprawowania władzy? A może polscy wyborcy odporni są już także na przyprawianie PiS i Kaczyńskiemu przez PO gęby oszołomów, którzy uczynią z Polski kraj, gdzie psy tyłkami szczekają? A może jednak do polskiego społeczeństwa dotarło, kto rozpętał „wojnę polsko-polską” i kto nadal usiłuje grać na nucie pogardy i nienawiści…?

Nie mam zamiaru wyliczać wszystkich „dokonań” rządu PO-PSL, od gigantycznego bezrobocia, do którego nie wiedzieć czemu nie wlicza się paru milionów emigrantów z naszej „zielonej wyspy” za chlebem (notabene, większość młodych ludzi zapowiada, że po skończeniu szkół będą chcieli wyjechać z Polski), po gigantyczne zadłużenie publiczne, ekwilibrystykę finansową, jak zagarnięcie pieniędzy z OFE dla ratowania budżetu, perspektywę braku funduszy na wypłaty i tak już głodowych emerytur, czy najgorszą w Europie opiekę zdrowotną, że o paśmie okołorządowych afer i skandali nie wspomnę. Na tę właśnie skrzeczącą rzeczywistość uodpornił się sam Tomasz Lis, który zarzuca… - uwaga! - PiS:

Żadnej nowej propozycji, żadnej inspirującej idei, nic oryginalnego, a przede wszystkim własnego. Duda ani na milimetr nie odchodzi od PiS-owskiej doktryny, która zaiste nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek przyszłością.

Ci, którzy w wyborach prezydenckich opowiedzą się za Dudą i w późniejszych wyborach parlamentarnych oddadzą głosy na opozycję, zagłosują - zdaniem Lisa - „za przemianą Polski w zaścianek”:

Hasło kandydata Dudy brzmi: Przyszłość ma na imię Polska. Ale prezydentura Dudy lub jego premierostwo oznaczałoby w praktyce, że Polska miałaby na imię Przeszłość.

No, …aż strach się bać! W „Newsweeku”-Lisa brakuje mi dzisiaj tylko wezwania na okładce:

Niech pan nas ratuje, prezydencie Komorowski!”…

To tak a propos przeszłości - słynnego zdania, które wówczas 26 letni dziennikarz, obecnie szef „Newsweeka” powiedział był podczas skrytobójczego obalania rządu premiera Jana Olszewskiego, pierwszego w III Rzeczypospolitej rządu wybranego w pełni wolnych wyborach, który chciał dokonać rozliczeń reżimowych służalców za ich szubrawstwa w czasach PRL. Dla przypomnienia, po niespełna pół roku urzędowania rząd Olszewskiego rozwiązano w sposób „bandycki” - jak mówił sam jego następca Waldemar Pawlak. Tomasz Lis pojawił się w filmowym dokumencie z tamtych czasów pt. „Nocna zmiana”, co de facto sam opisał w odpowiedzi na zarzuty, jakoby apelował bezpośrednio do Lecha Wałęsy o pozbawienie Olszewskiego władzy:

W jednej ze scen widać, jak stoję obok Moniki Olejnik i Barbary Górskiej, wtedy z Radia Zet. I to do nich, rzeczywiście kpiąco, ze śmiechem, mówię, że ktoś powinien powiedzieć Wałęsie „Panie prezydencie, niech pan nas ratuje”…

Bardzo osobliwe kpiny. Można rzec, identyczne, jak w dzisiejszym, tytułowym „Szwindlu dekady” redaktora Lisa w „Newsweeku”…


Gorąco polecamy książkę naszego publicysty Krzysztofa Feusette’a pt.„Alfabet salonu”.

Można ją kupić szybko i wygodnie wSklepiku.pl!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych