Polska to zbyt wielka rzecz by utracić choć jedno cenne pióro, błyskotliwy umysł, otwartą duszę

Fot. wPolityce.pl/Gił
Fot. wPolityce.pl/Gił

Artykuł ukazał się na portalu SDP

CZYTAJ TAKŻE: Marcin Wolski szefem warszawskiego oddziału SDP

Nie zamierzałem kandydować. Mam swoje lata, a pole do społecznej aktywności dawało mi członkostwo w Zarządzie Głównym SDP, kiedy jednak wysłuchałem tych buczeń i wytupywań podczas wypowiedzi koleżanki Joanny Lichockiej, kiedy dotarło do mnie przemówienie Krzysztofa Bobińskiego, przekonywującego, że albo on albo potop, zrozumiałem, że muszę spróbować, choćby tylko doprowadzić do drugiej tury. Obojętne czy później przyjdzie przerzucać swe głosy na legendę opozycji Piotra Jeglińskiego, czy dynamicznego, imponującego mi młodzieńczą aktywnością Zbigniewa Rytla. Obaj zasługiwali na prezesurę i obaj gwarantowali harmonijny rozwój SDP bez konfliktów z Zarządem Głównym.

Zwycięstwo Bobińskiego (skądinąd cenionego przeze mnie dziennikarza) gwarantowało dalszy konflikt na linii OWZG. Tyleż ambicjonalny, co wpisujący się w okopy wojny polsko-polskiej. Bobiński przedstawił wybór w kategorii: status quo kontra zło absolutne. To sprawdzona technika wiodącej partii, która dawno zrezygnowała z przekonywania do swych planów i programów. Owszem – twierdzi półgębkiem Partia Obciachu - możeśmy nieudacznicy, kłamcy, aferzyści, ale stanowimy ostatnią zaporę przed PiS-em, który oznacza ciemnogród, zacofanie, teczkowy terror i wojnę z Rosją. Podobnie kol. Krzysztof jawił się jako jedyna alternatywa faszystów- kaczystów od Skowrońskiego. Zawsze zadziwia mnie łatwość z jaką wrzuca się wszystkich, którzy nie pasują mainstreamowi do jednego wora, nie przyjmując do wiadomości że nawet obecny Zarząd Główny tworzą ludzie różni, często bardzo odlegli od siebie, niejednokrotnie mocno krytyczni wobec prezesa Kaczyńskiego, a decyzje tego ciała to owoc debat sporów, i kompromisów.

Aliści podziały we współczesnej Polsce nie wyznaczają dziś poglądy (sporo funkcjonariuszy frontu propagandy nie wie nawet co to takiego) lecz stosunek do zasad, do zawodowych pryncypiów. Nie jest odwagą aprobowanie najgłupszych nawet posunięć władzy czy kopanie słabszych. Podobnie jak w PRL-u wierność ideałom dziennikarstwa to wybranie trudniejszej ścieżki, zawodowego ryzyka. Niepokorności. Często za taką postawę można stracić pracę, jeszcze częściej pieniądze. Któż nie ma pokus być pieszczochem władzy, ale ta przeklęta potęga smaku… SDP musi być miejscem, gdzie każdy autentyczny dziennikarz znajdzie organizacje, która stanie za nim murem w chwili próby. Nie chcemy podziałów, a przeciwnie.

Polska to zbyt wielka rzecz by utracić choć jedno cenne pióro, błyskotliwy umysł, otwartą duszę. Nie znamy przyszłości, choć wiemy że wyzwania nadchodzące będą gigantyczne. Być albo nie być Polaków, określi ich stan świadomości, ich kultura. ich poczucie wspólnoty. I każdy ma do odegrania własną rolę. My jesteśmy od patrzenia władzy na ręce. A nasz potencjał dowodzi że potrafimy być skuteczni. Jeśli staniemy się sumą, nie różnicą. I tylko o to w tym wszystkim chodzi.

Marcin Wolski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych