PÓŁ PORCJI MAZURKA. Redaktor molestował – huczy całe miasto. A co, jeśli ktoś go wrabia?

Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Mniej uważni czytelnicy prasy mogli przegapić artykuł „Wprost” sprzed tygodnia, w którym anonimowa dziennikarka skarżyła się na molestowanie w pracy. Napastowała ją gwiazda jednej z telewizji, prowadzący rozmowy z politykami, szef zespołu. Żadne nazwisko nie padło.

OK, nie trzeba być szczególnie domyślnym, by wytypować trójkę (kolejność alfabetyczna): Durczok, Gugała, Kraśko. Ktoś jeszcze? Chyba nie, bo miała to być gwiazda. Zresztą, to bez znaczenia, internet już wie. Hejt się rozlał powszechny, Facebook czy Twitter wali po nazwisku. To On, to ten, to Molestor.

Ja nie wiem. Naprawdę nie wiem. Oczywiście wiem, kto jest oskarżany, ale czy jest w tym choć źdźbło prawdy? Dziś wszyscy przypominają sobie plotki, że pan X lekko się prowadzi, przypisywano mu kilka głośnych romansów. Ale do licha, czy to ma być dowód?! Na co?

Może mnie się nie podobać czyjś styl życia, ale molestowanie seksualne jest nie tylko obrzydliwością – jest przestępstwem. Wstrzymałbym się przed rujnowaniem życia facetowi, którego trafiono najgorszą bronią – plotką. Gdyby X usłyszał konkretny zarzut mógłby się bronić. Że pani A nigdy nie była jego podwładną, że nigdy się z nią nie lubił, że dziś pani A prowadzi z nim walkę o oglądalność etc. Ale nie może, bo pani A się nie przedstawiła.

Powtórzę: nie wiem jak było. Ale nie wiedzą też ci, którzy coraz śmielej dokonują linczu na nielubianym gwiazdorze. A skąd macie tę pewność? Skąd wiecie czy to nie zawiść, nie zemsta, bo X jej nie docenił, nie poznał się na niej? Żądacie od dziennikarek – koleżanek z pracy Molestora, by się od niego publicznie odcięły, by potępiły. Na jakiej podstawie mają to zrobić, jeśli widziały romanse za – obopólną, podkreślmy – zgodą, a nie widziały molestowania? Najdalej poszła blogerka i felietonistka Kataryna. Nie tylko nie ma żadnych wątpliwości, ale potrafiła połączyć to zgrabnie i z …PiS-em, i z genderem. Trzymajcie się krzeseł:

Sprawy Molestora PiS też nie wykorzystał, a przecież zamiast histeryzować o gender można było pokazać przyzwolenie jego zwolenników

— napisała na Twitterze. Doceńmy, że tym razem bez nazwiska. I bez sensu, ale mniejsza z tym.

Jestem ostatni, który miałby ochotę bronić molestującego faceta. Nie ma we mnie za grosz męskiej solidarności. Przeciwnie, sam mam córki (a nie mam podwładnych, drodzy hejterzy), więc chciałbym, by żyły w świecie, w którym takie rzeczy im nie grożą. Ale chciałbym też żyć w świecie, w którym nie można komukolwiek zrujnować kariery plotką. Więc zajmijcie się na razie rachunkiem sumień własnych, dobra?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.