Święta prawda redaktorze Kurski! "Kłamstwo po wielekroć publicznie powtarzane staje się ludową prawdą”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl/GW
fot. wPolityce.pl/GW

Jest jedno zdanie w dzisiejszym felietonie Jarosława Kurskiego, z którym zgadzam się w całej rozciągłości:

Kłamstwo po wielekroć publicznie powtarzane staje się ludową „prawdą”

— napisał zastępca naczelnego Gazety Wyborczej. Potem już z prawdą się rozjeżdża. Głownie chodzi o to, że Kurski ma problem z kategorycznym stwierdzeniem Kaczyńskiego, że wybory zostały sfałszowane.

Nie wiadomo, kto ani gdzie, ani jak? To bez znaczenia. Nie o fakty chodzi, ale o to, by fałszywie oskarżać. Nie o to, by coś wyjaśnić - bo nie ma czego - ale by utaplać w błocie insynuacji. Schemat to jak cep prosty i sprawdził się przy sprawie smoleńskiej

— pisze Jarosław Kurski. Warto zatem przypomnieć sobie, kto kogo „taplał w błocie insynuacji” po katastrofie smoleńskiej. Kto transmitował przekaz o czterokrotnym podchodzeniu do lądowania? Kto sugerował, że pijany generał Błasik kazał pilotom lądować we mgle? Też Kaczyński?

W dalszej części felietonu Kurski odkrywa swoje intencje. Nawet nie stara się ukryć, że chce przywalić w PiS, który ma być źródłem „smoleńskiego zła”.

(…) Przez lata odpalał bomby helowe i próżniowe, rozpylał sztuczną mgłę, dobijał rannych i odprawiał inne egzorcyzmy. Niestety, w obliczu bredni racjonalni ludzie milczeli. Komisja Macieja Laska powstała zbyt późno. Skutek: co czwarty Polak wierzy dziś w zamach, a ofiary wypadku bierze za „poległych”

— pisze Kurski. A więc o to chodzi! Nie o to, jak było naprawdę, tylko o to, w co wierzy „co czwarty Polak”.

Przy tak szczelnej kołdrze polityczno - medialnej to, że w zamach w Smoleńsku wierzy tylko „co czwarty Polak”, to ewidentny sukces Kurskiego i jego redakcji. Po Smoleńsku słowo „zamach” było wszak zakazane - ci, którzy odważyli się je wypowiadać, nawet nie przesądzając, czy do niego doszło byli piętnowani. Teraz słowem zakazanym jest „fałszerstwo”. I, tak, jak po Smoleńsku Wyborcza odbierała Kaczyńskiemu prawo do zbadania hipotezy zamachu, tak teraz odbiera mu prawo do zbadania, czy doszło do fałszerstwa.

Kurski i jemu podobni kreują własnych bohaterów, którzy mają być przeciwwagą dla Kaczyńskiego, który „niczego nie znajdzie, ale uruchomi masową produkcję wody z mózgu”.

(…) podoba mi się postawa Krzysztofa Bularza, członka obwodowej komisji wyborczej w Działoszynie. Złożył on w prokuraturze w Wieluniu zawiadomienie, że prezes PiS go znieważył. Nie czuje się „fałszerzem”. Uważa, że swoje obowiązki wykonywał rzetelnie. Jest bezpartyjny. To wreszcie właściwe postawienie sprawy. Przestańmy się tłumaczyć z urojeń prezesa. Niech to on się wreszcie wytłumaczy. Niech odpowie za swoje słowa

— nawołuje Kurski. Zarzuca też Kaczyńskiemu, że przeczy samemu sobie.

W tym samym zdaniu twierdzi, że wybory są sfałszowane, promuje kandydatów swojej partii i wzywa, by w drugiej turze na nich głosować

— opisuje działanie prezesa PiS redaktor Kurski, a ja dziwię się, że łapię się tak prostackiego chwytu. Przecież tylko półgłówek nie łapie, że mówiąc o fałszerstwach w pierwszej turze Kaczyński miał na myśli wybory do sejmików, a druga tura to wybory na prezydentów, wójtów i burmistrzów.

Ale przecież, cytując klasyka dziennikarstwa:

Kłamstwo po wielekroć publicznie powtarzane staje się ludową „prawdą”.

P.S.„Idźmy głosować, bo inaczej ludzie prezesa zagłosują za nas”. To ostanie zdanie felietonu. Jak ono ma się do ciszy wyborczej?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych