Upadłem najniżej i czołgam się po dnie. Na szczęście zmierzył mnie publicysta „Gazety Wyborczej” Tomasz Piątek.
Cóż takiego napisałem, że najnowszy autorytet moralny „Gazety” poświęcił swój cenny czas, by mnie piętnować? Mający za sobą klasę podstawówki czytelnik, czyli jako tako czytający ze zrozumieniem, mógłby sądzić, że na łamach „wSieci” po prostu wymieniłem dziesięć postaci, które chcą gwałtownie zmieniać świat i krótko scharakteryzowałem ich poglądy. Mógłby też wynieść z tego wniosek, że mi się projekty takiej gwałtownej inżynierii społecznej nie podobają. Mam inny pogląd niż one i właśnie go prezentuję. Może nawet chętnie bym je przekonał, że się mylą.
Na szczęście niektórzy widzą więcej. Co przeczytał Piątek? Otóż z przyrodzonej sobie nienawiści, za pieniądze od SKOK, i z niespełnionej tęsknoty za IV RP, a także w obronie katotalibanu, ustawiłem szereg zacnych postaci w szpaler, a potem próbowałem zatopić je we własnych nienawistnych plwocinach. Na szczęście pojawił się gieroj Piątek i owe plwociny zaczął z żywych pomników naprędce ścierać.
Koronnym argumentem na to, że mój upadek był głębszym niż inne upadki, stało się to, że pomyliłem imiona pań Bratkowskich. W tak zwanej przestrzeni publicznej można znaleźć kochającą komunizm panią Katarzynę Bratkowską, a także dziennikarkę Martę Bratkowską. Zresztą kiedyś w rozmaitych redakcjach się z nią mijałem na korytarzach. Jako potwór wydający odrażające dźwięki wprost z samego dna, mam taką przypadłość – przyznaję – że niekiedy machinalnie mylę imiona, a nawet nazwiska. No i to pierwsze się właśnie stało. Panią Martę Bratkowską za tę oczywistą pomyłkę przepraszam.
Co odczytał z tego Piątek? Najwyraźniej celowo przekręciłem imię, by dodatkowo i na Martę Bratkowską napluć. Z wrodzonego sadyzmu i chęci pognębienia bezbronnej kobiety. Na szczęście nadjechał Piątek i teraz za obronę winna mu ona dozgonną wdzięczność do końca swych dni.
Szczególnie, że na gazetowyborczego moralizatora ten mistrz polemiki nadaje się jak nikt inny. Jakiś czas temu uznał jedno z pism za homofobiczne i toczył z nim dyskusję mejlując do jego reklamodawców i próbując namówić ich do wycofania ogłoszeń. Gdziei ndziej miał domagać się zwolnienia dziennikarza. Jak się okazało, do tych wyżyn argumentacji nie dorosła mocno lewicowa „Krytyka Polityczna”, z którą wówczas Piątek współpracował i go pogoniła. Koledzy z „Krytyki” napisali między innymi, podsumowując dorobek najnowszego moralisty „Gazety”:
Zakładając Dziennik Opinii, napisaliśmy na wstępie, że interesuje nas dziennikarstwo i publicystyka, a nie hejting i „wszystkie chwyty dozwolone”.
Na szczęście nasz rycerz alterglobalizmu i antysystemowości znalazł godne siebie miejsce na łamach suto pasionej państwową kasą „Gazety Wyborczej” skąd prowadzi uważną obserwację dziennikarskiego dna. Idzie mu tym lepiej, że ogląda je od spodu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/219691-jak-gieroj-piatek-widzial-wiecej-niz-inni