Ciekawą informację przynosi zamieszczona na portalu SDP.PL rozmowa Dobrosława Radziewicza z Janem Rokitą, byłym politykiem, obecnie publicystą, między innymi tygodnika „w Sieci”.
Rokita ujawnia w niej, że zamierza wstąpić do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Ale - zapewnia - nie po to by wchodzić do budynku parlamentu:
Mogę zagwarantować, że jeśli otrzymam legitymację SDP, to nie użyję jej do tego, by wejść do Sejmu. Mogę na to dać nawet słowo honoru
— stwierdza Rokita.
To jaki jest powód? Zacytujmy kluczowy fragment:
To może chodzi o wolny wstęp do niektórych muzeów, zwłaszcza za granicą?
Rzecz nie do pogardzenia. W takich Włoszech, gdy chodzi o dostęp do dóbr kultury, do wydarzeń artystycznych, status dziennikarza bardzo się przydaje. Chętnie w razie czego skorzystam, ale główny powód jest innej natury. Otóż przyglądając się polskiemu życiu publicznemu odkryłem jakiś czas temu, że stowarzyszenie kierowane przez Krzysztofa Skowrońskiego jest organizacją, w której działa wieku dobrze mi znanych, sympatycznych i przyzwoitych ludzi. I że przynależność do SDP jest we współczesnej polskiej rzeczywistości również pewnego rodzaju ideową, duchową manifestacją przywiązania do wartości, do których ja też jestem przywiązany. Więc uznałem, że jako obywatel wykonujący zawód dziennikarski mam ochotę przyłączyć się do takiej manifestacji. Po prostu.
A nie chodzi także o inną manifestację, o symboliczne zaakcentowanie, potwierdzenie własnej nowej tożsamości zawodowej, właśnie dziennikarskiej? O publiczne przypomnienie, że decyzja sprzed siedmiu lat o zamianie polityki na publicystykę była poważna?
To na pewno też. Wtedy, siedem lat temu, przygniatająca większość ludzi, z którymi miałem osobiście do czynienia: moi przyjaciele, koledzy, współpracownicy oraz większość tych, którzy wypowiadali się gdzieś publicznie na mój temat – ta przygniatająca większość była przekonana o tym, że ja tylko udaję, że to tylko jakiś greps, zwód taktyczny. Pamiętam jak spotkałem wtedy mojego profesora z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Tomasza Gizberta Studnickiego i on powiedział mi – wie Pan, wszyscy na uniwersytecie mówią, że Pan tylko udaje, ale ja Pana znam długo, więc się z nimi założyłem, że Pan to mówi na serio. Zobaczymy, czy wygram. Nie wiem, o co się zakładał, ale satysfakcję uzyskał na pewno. A ja mogę śmiało powiedzieć, że życiowa powaga mojej ówczesnej decyzji była absolutna i to, co robię teraz, także pomysł wstąpienia do SDP, jest logiczną konsekwencją tego, że stałem się dziennikarzem i zamierzam nim pozostać.
Rokita mówi też o mediach w których publikuje. A jak zauważa Rodziewicz, jest on jedynym znanym mi publicystą, którego teksty pojawiają się zarówno w tygodniku „W sieci” i w „Gazecie Wyborczej”.
Jedyne racjonalne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, może mieć związek z faktem, iż jakość analiz polityki jest w Polsce generalnie niska, także w mediach. O moich analizach, zarówno dotyczących spraw polskich jak i zagranicznych można natomiast powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, są profesjonalne. Raz mogą być ciekawsze, raz mniej ciekawe, napisane bardziej lub mniej zgrabnie, ale zrobione profesjonalnie. Po drugie, staram się, żeby moja publicystyka była jak najbardziej analityczna, żeby należała do tego gatunku publicystyki, który niestety u nas jest na wymarciu
- ocenia Jan Rokita, publicysta.
Pełna wersja wywiadu w najnowszym numerze „Forum Dziennikarzy”, który ukaże się w październiku. A w najnowszym wydaniu „w Sieci” wart polecenia esej Jana Rokity o sytuacji na Ukrainie:
gim, źródło: SDP.PL
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/217561-jan-rokita-wstepuje-do-stowarzyszenia-dziennikarzy-polskich-stalem-sie-dziennikarzem-i-zamierzam-nim-pozostac