Dlaczego Polacy nie chcą wprowadzenia eurowaluty? Do odpowiedzi zgłasza się Wiodący Europejczyk Wojciech Maziarski:
Taki stan świadomości Polaków to efekt wieloletniej nawały propagandowej ze strony narodowej prawicy, w obliczu której rządzący skapitulowali.
Taką mamy dzielną prawicę narodową, że ta sama większość Polaków, która w wyborach nie pozwoliła jej rządzić, słucha się jej w sprawach strategicznych dla państwa.
W tym kontekście dodatkowo zdumiewa fakt, że w rankingach popularności wśród Polaków bije rekordy prezydent Komorowski twardo obstający za wprowadzeniem euro. Ale nie może wprowadzić, bo nie chcą tego ci, którzy go wybrali. Taka zagadka społeczno-psychologiczna dla Maziarskiego. Gdyby opuścił chociaż na trochę czerskie labirynty i ochłonął nieco z oparów i miazmatów ideowego kłębowiska, to może by doszedł do jakiegoś konstruktywnego wniosku. Ale gdzie tam! Chłop upodobał sobie internacjonalistyczny zaduch i twardo obstaje:
Wchodząc do Unii, zobowiązaliśmy się do przyjęcia wspólnej waluty, więc sprawa nie podlega dyskusji.
No jak nie podlega, skoro podlega! Gdyby ta kwestia nie podlegała dyskusji, to przyjęlibyśmy euro przy wejściu. Na tym bowiem polega niepodleganie dyskusji, że nikt nie pyta się nas o zdanie. Zatem symbolicznie rzecz ujmując, przy drzwiach do Unii stałby jakiś Barroso, Van Rompuy lub inna postać żywcem wyjęta z Tolkiena i skonfiskowałby nam złotówki a wręczył plik euro. Ale ponieważ są warunki do spełnienia, a także uwarunkowania wewnętrzne, procedury i okoliczności , więc termin wejścia podlega dyskusji jak najbardziej.
Te proste przesłanki nie są się w stanie przebić przez ścianę ideologicznego zacietrzewienia Maziarskiego, który sięga do zaborów i konfederacji targowickiej, w swoim zapamiętaniu niepomny nawet na linię gazety:
W epoce konfederacji targowickiej wielu Polaków zapewne szczerze wierzyło w bałamutne hasła obrony polskiej szlacheckiej wolności, w rzeczywistości wpychając kraj pod władzę Moskwy.
A jakaż to gazeta głosiła pochwałę zaborów i z lubością wymieniała korzyści, których Polacy mieli rzekomo zażywać pod panowaniem zaborców, między innymi Moskwy?
Jednak w tym momencie Maziarski opamiętał się i robi gwałtowny zwrot ku internacjonalizmowi, czyli czerskim korzeniom, przy okazji tratując redaktora Piotra Zarembę:
Może proponuje Zaremba Polsce kurs na niezależność i samodzielność? Świetny pomysł. Niezaprzeczalne zalety tego modelu są właśnie testowane w Donbasie. Zresztą, co tam Donbas! Sami mamy bogate doświadczenia w szukaniu trzeciej drogi między Wschodem a Zachodem. Rozbiory, utrata państwowości, pakt Ribbentrop-Mołotow, okupacje, pół wieku komunizmu - zebrało się tego trochę…
Jak to mówili starzy Polacy – słoma z butów i szydło z worka zawsze wyjdą, a oliwa na wierzch wypłynie. Według Maziarskiego niezależność i samodzielność to samo zło. Ribbentrop-Mołotow i pół wieku komunizmu. A jeśli ktoś nie chce iść ku świetlanej perspektywie unijnego kołchozu wskazanej przez Maziarskiego, to jest gorszy od szczura.
Mamy się do końca, bez reszty integrować z tworem, którym putinowska Rosja kręci jak kukłą. Z Unią, która nie jest w stanie zająć jednolitego stanowiska w najżywotniejszych dla siebie sprawach; której kapitulanctwo przed kagiebowskim zbrodniarzem jest wręcz przeraźliwe. Czyli mamy znowu wpisać sobie do konstytucji przejaźń ze Związkiem Radzieckim. Do tego się sprowadza i to jest cała wykładnia III RP, którą Maziarski mniej lub bardziej bezwiednie wyłożył.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/216318-wyborcza-przestrzega-polakow-przed-samodzielnoscia-i-niezaleznoscia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.