Chciałby być Lis Kapuścińskim, oj chciałby, ale jego lapidaria są tak pozbawione lekkości i nafaszerowane jadem, że porównanie jest nie na miejscu. Naczelny Newsweeka tak streszcza „tydzień poprzedzający rocznicę 25-lecia polskiej wolności”:
Żałosny jazgot nad trumną generała Jaruzelskiego, tysiące lekarzy podpisujących deklarację sakralizującą penisa, kciuk posła Brudzińskiego, exposé licealistki panny Marysi (…) Tragizm i komizm, szaleństwo i niegodziwość, ale też nienagłaśniana medialnie normalność
— pisze Lis w tekście wprowadzającym Polaków w drugie dwudziestopięciolecie Wolności, oczywiście przez wielkie „W”.
Na obliczu dzisiejszej Polski jest wiele nieładnych pryszczy. Ale nie mniej jest na niej dodających jej uroku sympatycznych piegów. Jest Polska taka i owaka, bywa nietolerancyjna, ale jest i empatyczna, bywa zawistna, ale często jest wielkoduszna, jest Polska pełna złości i pełna optymizmu jednocześnie
— to według Lisa paradoksy, które świadczą jednak o sukcesie, a nie klęsce ostatniego ćwierćwiecza.
To nie był czas relatywnie dobry. To był czas dla Polski absolutnie fantastyczny. Niezależnie od wszystkich pomyłek, niedociągnięć, ułomności, wad
— pisze entuzjastycznie Tomasz Lis. Jak sam przyznaje, pisze „patrząc w ekran telewizora, na którym widać obrazki z cmentarza na Powązkach tuż przed pogrzebem Wojciecha Jaruzelskiego”. To według Lisa ta druga, brzydsza strona Polski, te pryszcze. Warto zapamiętać, jak dziennikarz opisuje zachowanie ludzi protestujących przeciwko pochowaniu zbrodniarza z honorami.
Kiedyś na cmentarzach chowano wyłącznie ludzi. Coraz częściej grzebie się na nich dobre zwyczaje, elementarne poczucie smaku, dobry styl i zwykłą przyzwoitość. Coraz więcej jest w naszym życiu publicznym złego gustu, fatalnego smaku, niegodziwości i nikczemności. To chyba największa rysa na obliczu Rzeczypospolitej
— zapamiętajmy, co jest według Lisa „największą rysą na obliczu Rzeczypospolitej”. Nie zbrodnie Jaruzelskiego i dobre samopoczucie ubeckiej braci na jego pogrzebie, ale właśnie protesty tych, którzy przez lata byli poza nawiasem Rzeczpospolitej za ich sprawą.
Kompleks Lisa wychodzi jak pryszcz w jeszcze jednej sprawie. Redaktor - kibic był na meczu finałowym Ligi Mistrzów pomiędzy Realem i Atletico Madryt.
Jedni i drudzy uwielbiają swe drużyny miłością wielką, niemal fanatyczną. Derby Madrytu w Lizbonie, podlane hektolitrami wina i piwa. Toż to potencjalne pole minowe, prawda? A tu nic. Najmniejszego incydenciku, pełna komitywa, wspólna zabawa, radość. Jak by to było, gdyby w takiej sytuacji spotkali się na derbach kibice z piłkarskich drużyn jednego z naszych miast? Wszyscy wiemy
— pisze redaktor i marzy o tym, jakby to było, gdybyśmy byli drugą Hiszpanią. Bo ta Polska to taka do dupy, że nawet kibiców mamy gorszych niż Hiszpanie. Nasi są obrzydliwie pryszczaci, a tamci urokliwie piegowaci. Ale to nasi, kibice Legii na ostatnim meczu kolejki (naszej, polskiej, gorszej ligi) właściwie zareagowali na uroczysty pogrzeb generała pisząc na transparencie, w jakim grobie widzieliby Jaruzela. A pryszcze rosną…
—————————————————————————————————————-
—————————————————————————————————————-
Do nabycia wSklepiku.pl:„Resortowe dzieci. Media” (tom 1)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/198762-pryszcze-i-piegi-tomasza-lisa-kompleksy-redaktora-wylaza-na-wierzch-jak-ubecja-na-pogrzeb-generala
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.