Podczas wizyt w galeriach handlowych w poszukiwaniu różnych rzeczy, mogą dopaść człowieka przemyślenia zainspirowane zastanymi zdarzeniami, a podsycone komentarzami i pytaniami nad wyraz spostrzegawczego dzieciątka.
Otóż od kilku lat „magia” świąt Bożego Narodzenia zaczyna się dużo wcześniej niż powinna, zbyt wcześnie. Już w listopadzie sklepy zaczynają świecić lampkami choinkowymi niczym dyskoteka, sztuczne drzewka obwieszone bombkami zmniejszają powierzchnie handlowe przeróżnych sklepików, próbując w ten sposób zwiększyć sprzedaż. Towary krzyczą z półek sklepowych o swoich atrakcyjnych, obniżonych nawet o 80% cenach. Niewielu zauważy, że pierwotna cena wyglądała, jakby była przyleciała z kosmosu, budząc podejrzliwość co do swej prawdziwości. Świąteczne dekoracje nie pozostawiają wątpliwości, że rozpoczęło się polowanie na klienta, którego jedynym celem powinno być kupowanie. Promocja goni obniżkę, okazja przebija atrakcyjnością zwykłą reklamę, bez gratisu nie dostanie się już żadnego produktu, choćby się nawet tego chciało. Nerwowa atmosfera i presja na robienie zakupów udziela się przez najbliższe dwa miesiące każdemu, kto nieopatrznie wstąpił do tych świątyń komercji. I jak tu wytłumaczyć dziecku, że to Święty Mikołaj przynosi prezenty i że nie kupuje ich w galeriach handlowych, skoro cały szał zakupowy firmuje się znaczkiem Bożego Narodzenia w postaci choineczki przy cenie, albo koszmarnego mikołajka puszczającego oko obok krzyczącego napisu „oferta świąteczna”?
W alejkach galerii handlowych króluje „Merry Christmas everyone” Shakin' Stevensa, i w rytm tej melodii poruszają się całe rzesze zakupowiczów. Jeśli zabłądzimy do któregoś ze sklepów, nasze uszy muszą wysłuchać „Last Christmas” Georga Michaela albo „Driving Home for Christmas” Chrisa Rea.
Atmosfera jest bardzo przyjemna, jest rozkosznie, czarująco i słodko, muzyczka leci w tle, a ekspedientki uśmiechają się częściej niż zwykle i mimo, że kupowanie prezentów dla najbliższych jest ogromną radością, to nie wiadomo dlaczego człowiek poprzysięga sobie, że już nigdy więcej tu nie przyjdzie.
Po takich męczących wizytach skołatane nerwy wymagają renowacji za pomocą ciszy i tzw. świętego spokoju. Nie mniej skołowane dziecko potrzebuje wyjaśnień, żeby zatrzeć wrażenie tandety handlowych molochów i nakreślić istotę nadchodzącego Święta. Trzeba mu przede wszystkim wytłumaczyć, że Boże Narodzenie obchodzimy w grudniu i to w jego drugiej połowie. Że jest to radosne wydarzenie obchodzone na pamiątkę narodzin Jezusa Chrystusa. Że choinka zadomowiła się w naszej tradycji na dobre i przy okazji wnosi do domu przecudny zapach iglastego drzewka, a ubrać można ją najpiękniej ozdobami zrobionymi malutkimi rączkami, we własnym domu. Że magia świąt polega na tym, iż cała rodzina może zebrać się przy wspólnym stole, porozmawiać, wspólnie zjeść i zwyczajnie pobyć ze sobą. Że zawsze zostawiamy jedno nakrycie puste dla zbłąkanego wędrowca. Że kolędy to nie popowe piosenki lecące z głośników w sklepach i radiu, ale pieśni sławiące narodziny Pana i opowiadające historię tego zdarzenia. Że zapach pomarańczy, goździków i kompotu z suszonych owoców przemieszany z aromatem kapusty z grzybami zapamiętuje się na całe życie. Że prezenty przyniesione przez Świętego Mikołaja też są częścią tradycji, ale nie stanowią, a przynajmniej nie powinny, najważniejszego punktu wspólnego wigilijnego wieczoru. I że ci przebierańcy, spotykani w niezliczonych ilościach, nie są prawdziwi. Bo tak naprawdę, to Święty Mikołaj jest jeden i bardzo dba o swoją prywatność pilnując, żeby nikt go nie zobaczył - bo jest bardzo skromny.
A na koniec całej czarownej opowieści o tradycji, dobroci, mistycznym klimacie nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia, człowiek, mknąc do domu wieczorową, listopadową porą, nieco nad ziemią, uniesiony wzniosłością swych słów oraz błogim poczuciem dobrze spełnionego rodzicielskiego obowiązku, spotyka pijanego „Mikołaja”, który radośnie zatacza się, coś sobie pod nosem burcząc. Bystre, pytające spojrzenie potomka domaga się kolejnych wyjaśnień. I wywód trzeba zacząć od początku, by magia Świąt nie prysła jak bańka mydlana, zdeptana wszechobecną trywializacją tradycji bożonarodzeniowej.
Zuzanna Czarnowska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/82578-magia-swiat