Po co ta zmiana?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

I już,zmieniliśmy czas z letniego na zimowy. Spaliśmy o godzinę dłużej i było to bardzo przyjemne. Ale po co tak naprawdę zmieniamy czas?

Najważniejszym argumentem za wprowadzeniem zmiany czasu była oszczędność energii – manipulacje czasem mają dać możliwość lepszego wykorzystania światła dziennego. Tylko czy na pewno?

Energetyczne oszczędności są stosunkowo niewielkie. Większe ma Europa Zachodnia, ale gdy tam jeszcze jest jasno, to u nas już ciemno. Gdyby Europa Zachodnia przestała przesuwać zegary, to i my byśmy tak z pewnością zrobili –

przekonuje Krzysztof Żmijewski, profesor Politechniki Warszawskiej.

Pewne jest także, że zmiana czasu wprowadza zamieszanie w gospodarce.

Środki transportu, systemy informatyczne, linie produkcyjne, wszędzie, gdzie liczy się czas, robi się niepotrzebny bałagan–

mówi Paweł Cymcyk z ING TFI. Z drugiej strony przejście na czas zimowy oznacza konieczność przepracowania dodatkowej godziny, za którą musi zapłacić pracodawca. Dotyczy to oczywiście tylko tych zatrudnionych, którzy będą w pracy w nocy z 26 na 27 października.

Co ta zmiana oznacza dla naszego organizmu? Według ekspertów zmiana czasu może rozregulować nasz zegar biologiczny. Zdaniem Martina Younga kardiologa z Birmingham zmiana czasu zwiększa ryzyko zawału. Poza tym nasz organizm potrzebuje mniej więcej dwóch tygodni, by dostosować swój rytm do „wydłużonej” bądź „skróconej” doby.

W całej Unii Europejskiej do czasu zimowego wraca się w ostatnią niedzielę października, a na czas letni przechodzi się w ostatnią niedzielę marca. Mówi o tym obowiązująca bezterminowo dyrektywa UE ze stycznia 2001 r.: „Począwszy od 2002 r. okres czasu letniego kończy się w każdym państwie członkowskim o godz. 1 czasu uniwersalnego (GMT), w ostatnią niedzielę października”.

W Polsce zmianę czasu reguluje rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z grudnia 2008 r.

Rozróżnienie na czas zimowy i letni stosuje się w prawie 70 krajach na całym świecie. Jak wynika z informacji dostępnych na portalu WorldTimeZone.com, poza Rosją, Białorusią, a także Naddniestrzem, rozróżnienie na czas letni i zimowy obowiązuje we wszystkich krajach europejskich z wyjątkiem Islandii. Jeśli chodzi o USA, Kanadę i Meksyk, tam czas letni jest stosowany, z wyjątkiem pewnych regionów. W Australii również tylko niektóre terytoria zmieniają czas na letni. Z kolei w Ameryce Południowej zegarki przestawia się w Brazylii, Chile, Paragwaju i Urugwaju. Większość krajów na tym kontynencie zmieniała dawniej czas na letni, ale już z tego zrezygnowała. Jeśli chodzi o Afrykę, czas letni stosuje Maroko i Namibia. W tym roku ze zmiany czasu zrezygnował Egipt.

W Azji zmiany czasu obowiązują tylko w niektórych krajach Bliskiego Wschodu, m.in. w Turcji, Izraelu, Syrii czy Iranie. W większości krajów azjatyckich, w tym w Japonii, Indiach i Chinach, czasu letniego się nie stosuje.

Jak wynika z informacji zamieszczonych na stronie internetowej Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego w Łodzi im. Arego Sternfelda, pionierami we wdrożeniu zmiany czasu byli Niemcy. "Podczas I wojny światowej, 30 kwietnia 1916 r. przesunęli wskazówki zegara o godzinę w przód, a 1 października 1916 r. o godzinę w tył. Wkrótce potem Anglicy zaadaptowali to w swoim kraju. 19 marca 1918 Kongres Stanów Zjednoczonych ustalił podział na strefy czasowe w USA i wprowadził na czas trwania wojny obowiązek stosowania czasu letniego w celu oszczędności paliwa służącego do produkcji energii elektrycznej" – czytamy na stronie Planetarium.

W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w okresie międzywojennym, następnie w latach 1946–1949, 1957–1964 i stosuje się ją nieprzerwanie od 1977 roku.

Czas zimowy to nie brzmi przyjaźnie ale - dwa tygodnie i zapomnimy o tej zmianie...

AP/PAP

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych