Ziemniaki, kartofelki, pyrki... Choć nazw jest wiele, zawsze chodzi o to samo warzywo, zupełnie niesłusznie uważane za mało wykwintne.
Może ta niechlubna opinia bierze się z powszechnej dostępności tego warzywa, które w kuchniach wielu krajów ma szerokie zastosowanie. Można je gotować, piec, robić frytki, placki, kopytka, zapiekanki, domowe chipsy (cienkie plastry ziemniaków oprószonych rozmarynem i upieczonych w piekarniku).
Niektórzy uważają, że obiad bez ziemniaków to nie obiad.
Pamiętam, że jako dziecko, wszelkie posiłki mogły dla mnie nie istnieć, jeśli w ich składzie nie było ziemniaków, a wysiłki mamy, aby urozmaicić obiady, były niedoceniane i ze smutkiem kwitowane:
to dziś nie będzie ziemniaczków?
Dziś moja dieta jest bardziej urozmaicona, ale w dalszym ciągu czuję sentyment do „zwykłych” gotowanych kartofelków. Jadalne są tylko ich bulwy, reszta czyli łodyga, liście, kwiaty zawierają dużo substancji o nazwie solanina (toksyczny alkaloid), która powoduje poważne zatrucia pokarmowe, wykazano też jej rakotwórcze działanie. Dlatego nie należy spożywać ziemniaków, których skórka przybrała zielonkawy kolor (lub bardzo grubo obierać) a wyrastające z „oczek” pędy starannie usuwać głęboko wykrawając. Lepiej też wtedy gotować ziemniaki niż piec ponieważ solanina rozpuszcza się w wodzie.
Wartości odżywcze ziemniaków, jakże niedocenianych, wbrew pozorom nie są nijakie. Dostarczają jedynie 80-100 kalorii w 100 gramach, głównie pod postacią węglowodanów (skrobia), łatwo przyswajalnych i lekkostrawnych. Z dzieciństwa pamiętam, że na bolący brzuszek mama podawała mi gotowane, tłuczone ziemniaki z masłem. Mają one witaminy C, B1, B2, PP i niewiele soli mineralnych. Kartofle zawierają stosunkowo mało tłuszczu oraz wapnia dlatego warto do puree dodawać mleka i masła.
Podobno jedzenie ziemniaków zmniejsza ryzyko pojawienia się cellulitu.
Po obiedzie przeważnie trochę kartofelków zostaje do następnego dnia. Wtedy, żeby się nie zmarnowały, trzeba coś pysznego z nich zrobić. Na szczęście przez lata gospodynie domowe wymyśliły mnóstwo wspaniałych potraw z gotowanych ziemniaczków.
Proponuję wypróbować prosty i niezwykle smaczny przepis na sałatkę ziemniaczaną z boczkiem.
Składniki:
Ziemniaki ugotowane dzień wcześniej,
wędzony, parzony boczek,
ogórki konserwowe, w podobnej ilości do ziemniaków i boczku
majonez (może być połączony z jogurtem, potrawa jest wtedy mniej tłusta),
sól,
pieprz,
pęczek szczypiorku.
Wykonanie:
Ziemniaki i ogórki kroimy w kosteczkę. Na patelni z odrobiną oleju podsmażamy boczek, uprzednio pokrojony na małe kawałki. Kiedy boczek zacznie się rumienić wrzucamy do towarzystwa pokrojoną w piórka cebulę i chwilę razem podsmażamy. Gdy boczek przestygnie łączyły wszystkie składniki, mieszany je z majonezem i doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Dekorujemy grubo ciętym szczypiorkiem. Podajemy z pieczywem koniecznie po wcześniejszym schłodzeniu sałatki w lodówce.
Gorąco polecam!
Zuzanna Czarnowska
Autorka prowadzi blog Tylko czasem
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/78417-ziemniaki-kartofelki-pyrki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.