Szczaw
Uwielbiam zupę szczawiową. Zawsze lubiłam. Kojarzy mi się z domem. Czasem spędzanym u babci na wsi. Tam szczaw rósł na łące. Zbieraliśmy go, podgryzając młode listki. Taki świeży, dopiero co zerwany jest najsmaczniejszy - ma orzeźwiający, kwaskowaty smak. Potem była zupa z ziemniakami i jajkiem. Pycha. Do tej pory gdy tylko robi się ciepło i na działce pięknie wyrośnie szczaw, taka zupa często pojawia się na moim stole. Tania - jasne, że tak, ale najważniejsza, że pyszna. W prostocie jest jej siła i smak i żaden poseł mi smacznych wspomnień nie zabierze.
Szczaw rosnący na łąkach jest w smaku wyrazisty i kwaśny, ten który rośnie na naszych działkach jest o wiele łagodniejszy. To jednak tylko kwestia smaku. Bez względu na to gdzie urosły, te zielone listki są po prostu zdrowe. Już w średniowieczu używano szczawiu jako lekarstwa na gorączkę. Dziś wiemy o nim o wiele więcej. Przede wszystkim zawiera on bardzo dużo witaminy C, która poprawia odporność naszego organizmu, chroni przed przeziębieniami, pomaga zachować młody wygląd i chroni przed wolnymi rodnikami. Szczaw zawiera też witaminę A, ona z kolei dba o nasz wzrok i zdrową skórę. Roślina doskonale sprawdza się podczas leczenia uporczywego kataru, jak również kaszlu. Pomaga także w oczyszczaniu organizmu z toksyn, więc na wiosnę jest jak znalazł. Mimo, iż szczaw tak dobroczynnie wpływa na nasz organizm, nie należy przesadzać z ilością i częstotliwością jego jedzenia. Zawiera on bowiem kwas szczawiowy, który w nadmiernych ilościach powoduje wypłukiwanie z organizmu wapnia oraz może powodować ból stawów i nerek. Działanie kwasu szczawiowego neutralizuje śmietana dodawana do zupy i jajko. Już nie mogę doczekać się chwili, gdy na działce mocno się zazieleni i wyrośnie dorodny szczaw. Znowu będę zajadać się pyszną zupą.
Pokrzywa
Tak jak zawsze lubiłam szczaw, pokrzyw się bałam. Parzą i to mocno, a potem te bąble i swędzenie. Nic przyjemnego. Poza tym pokrzywy zawsze rosły tam, gdzie jako dziecko najbardziej mnie ciągnęło. Zarośla, zacienione, chłodne i pełne rożnych „ skarbów” miejsca za zabudowaniami gospodarczymi. Tak, miałam z pokrzywami wiele niemiłych spotkań. Dopiero wiele lat później dowiedziałam się, że można je jeść, a jeszcze później sprawdziłam jak smakują. Zadziwiająco dobrze. Dla mnie najlepiej w domowym pesto. Świeże, młode listki, dobra oliwa z oliwek, pieprz, sól, orzeszki piniowe, trochę parmezanu, wszystko trzeba zmiksować i podawać z makaronem, po prostu pycha. Poza smakiem to także samo zdrowie. Działanie pokrzywy doceniano już przed wiekami w medycynie ludowej. Dziś traktowana jest bardziej jako chwast, niechciany gość ogródka, którego szybko i raz na zawsze trzeba się pozbyć. Ci którzy pokrzywę jedzą, są czasem traktowani z przymrożeniem oka. Po co sięgać po zielsko, jeśli tyle pyszności mamy na wyciągnięcie ręki? Chociażby po to, bo w listkach pokrzywy znajdziemy witaminy z grupy B, a także witaminę A, C i K, są tam też silne przeciwutleniacze chroniące komórki przed uszkodzeniami powodowanymi przez wolne rodniki. To nie koniec, pokrzywa jest bogata w ważne dla nas pierwiastki - potas, żelazo, magnez, wapń i fosfor. Ma ona właściwości oczyszczające i odmładzające organizm. Jeśli chcemy żyć zdrowo warto spróbować tych parzących listków. Zresztą na to parzenie jest prosty sposób. Listki wystarczy ułożyć na sitku, przelać wrzątkiem i po kłopocie. Możemy dodawać je do sałatek, świetnie smakują również z twarożkiem.
Lebioda czyli komosa
Z dzieciństwa pamiętam też zielsko, którego nie jadłam do tej pory. Ale postanowiłam, że w tym roku to się zmieni. Pamiętam opowieści dziadków, że lebiodę jadło się z biedy i ratowała ona życie. Nic więc dziwnego, że potem nikt nie chciał wracać do wspomnień z ciężkich lat i lebioda z kuchni zniknęła na dobre. Dawniej jedzono ją w całej Polsce. Robiono z niej zupę lub zasmażano na maśle lub smalcu ze śmietaną i jajkiem. Teraz przez większość właścicieli ogródków traktowana jest jak chwast, którego trzeba się pozbyć. Jednak roślina ta ma swoją, bardzo bogatą „historię kulinarną". Badania archeologiczne udowodniły, że jedli ją nasi przodkowie już w okresie neolitu! Jedzenie lebiody zalecali Hipokrates i św. Hildegarda. Co ona w sobie ma? Zawiera rekordowe ilości prowitaminy A, witaminę C i B, dużą ilość białka, wapń, żelazo i łatwo przyswajalny błonnik. W medycynie ludowej zalecano podawanie jej dzieciom i rekonwalescentom. Wykorzystywano ją do leczenia między innymi stanów zapalnych układu oddechowego, kaszlu, gorączki, obrzęków, problemów z trawieniem i chorób skóry. Młode licie lebiody można jeść surowo, starsze trzeba gotować. Lebiodę uważa się za jedną z najbardziej odżywczych i najzdrowszych zielenin. Ci, którzy ją jedzą, mówią, że smakuje lepiej niż szpinak. Dla mnie bomba. Czekam na młode listki.
Smacznego i na zdrowie:)
Agnieszka Ponikiewska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/67281-rzecz-o-szczawiu-i-nie-tylko
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.