Bez lansu nie ma awansu!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. www,nataliasiwiec.info
fot. www,nataliasiwiec.info

Andrzej Saramonowicz naśmiewa się z celebrytów i ich „parcia na szkło”.

Nieważne czy dobrze, czy źle – aby tylko po nazwisku. To jedna z metod stosowanych przez osoby spragnione sławy i zainteresowania mediów. Przykładem może być np. Ilona Felicjańska i jej niedawne wyznania dotyczące życia prywatnego, którymi podzieliła się w jednym z wywiadów. Pisaliśmy o tym na łamach naszego portalu.

Jednak większość celebrytów, czyli osób znanych z tego, że są znani nie bawi się w wywiady, bo to zajmuje za dużo czasu, stawiają na łatwiejszy, a równie pewny sposób. Zdjęcie na ściance! Czyli lans. To podstawa celebryckiego życia. Ale nie ma lekko, ścianka sama do nas nie przyjdzie, więc trzeba się pofatygować tam, gdzie została rozstawiona. Normalnie wspomniana ścianka służy do tego, by fotoreporterzy robiący zdjęcia gościom poszczególnych imprez mieli jedno miejsce w którym mogą się zebrać i pobłyskać fleszami po oczach gwiazd, które raczyły zaszczycić daną imprezę swoją obecnością, a po drugie aby organizator mógł w sposób łatwy i skuteczny zaprezentować swoje logo i znaczki sponsorów.

Zatem taka właśnie ścianka to obiekt pożądania wielu celebrytów. I właśnie z tego głośnio śmieje się Andrzej Saramonowicz. Reżyser słusznie zauważa, że „ciąg na ściankę” jest u niektórych tak silny, że nieraz odwiedzają imprezy, na których ich obecność jest raczej mało uzasadniona. Rekordy popularności biją pokazy mody. Wiadomo, gdzie jak gdzie ale akurat tam na błysk fleszy narzekać nie można. Dlatego też na pokazach polskich projektantów aż roi się od celebrytów i tych, którym dopiero marzy się obecność na okładkach kolorowych magazynów.

Problem w tym, że celebrytów ci u nas dostatek, a ścianka tylko jedna... zatem nie ma lekko, jak chce się oberwać fleszem po oczach to trzeba walczyć o swoje i dlatego wszyscy spragnieni sławy, a jakże – walczą! I to jak! Na pokazach dochodzi czasem do dantejskich scen! Przepychanki, kłótnie, podsiadanie innych, tak aby zająć miejsce najbliżej wybiegu, bo wiadomo wtedy szansę na to, że „wpadniemy” w kadr kamery czy aparatu jest zdecydowanie większa, poza tym wiadomo – im bliższy rząd tym ważniejszy celebryta.

Nowa tradycja wśród celebrytów: można nie bywać w teatrze, mimo iż zjawia się zmartwychwstały Grotowski i chce pogadać o sensie sztuki, można nie trafić do kina, mimo iż przyjeżdża z zaświatów Fellini, żeby pouczyć, jak grać, można olać mszę świętą w katedrze, na której zjawia się Duch Święty i ogłasza, że dekalog to był tylko taki żart i że Bogu jest głupio z tego powodu. wszystko to są sprawy nieistotne i nie warto zamawiać fryzjera z ich powodu, ale... ALE!... na kolejny pokaz ciuchów Gosi Baczyńskiej lub Macieja Zienia TRZEBA SIĘ ku...wa, obowiązkowo stawić, bo to i misterium, i msza, a przede wszystkim "zrobią mi FOTKĘ NA ŚCIANCE" a fotka na ściance to najprawdziwsza i jedyna brama do e-wieczności!

Tak oto cały ten cyrk, trzeba przyznać – bardzo dosadnie, opisuje na swoim facebookowym profilu Andrzej Saramonowicz.

mk

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych