Czy to już koniec telewizji?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Mogłoby się wydawać, że po wielkich „ucieczkach” z Hollywood w wykonaniu Stevena Soderbergha, Ridleya Scotta czy wreszcie Stevena Spielberga, telewizję czeka prawdziwy renesans. Jednak i ta po woli odchodzi do lamusa.

Wszystko za sprawą rozwoju portali, które coraz częściej – z powodzeniem – zastępują telewizję. Dziś, ludzie wychowani w dobie internetu, często w ogóle rezygnują z posiadania telewizji. I nie chodzi bynajmniej o koszt odbiorników, których cena – wraz z pojawieniem się nowszych i lepszych modeli – ciągle spada, ale zwykłą racjonalność. Platformy VOD, które możemy znaleźć na coraz większej liczbie portali sprawiają, że pudło, a dzisiaj raczej plazma, nie są już przydatne, nie wspominając już konieczności płacenia abonamentu i innych rachunków związanych z luksusem (coraz bardziej wątpliwym) oglądania „srebrnego ekranu”.

Prawdziwa rewolucja jednak dopiero przed nami. Jak pisze na swoim blogu reżyser i scenarzysta Piotr Wereśniak, portal Vimeo oferuje nową usługę, która może zmienić oblicze kina i telewizji. Konkurencyjny do popularnego YouTube portal, którego twórcy zawsze preferowali wysoką jakość obrazu, uruchamia nową usługę „Video on demand”, która umożliwia nie tylko dobrowolne wstawianie swoich chałupniczych produkcji na portal, ale również... zarabianie pieniędzy. I nie chodzi o skomplikowaną procedurę, która jest uzależniona od olbrzymiej liczby kliknięć, jak w przypadku YouTube'a. To użytkownik wyznacza cenę za każdą odsłonę, która waha się między 2 a 9 dolarów, a także decyduje do kogo film jest skierowany (nie wyłączając globalnego zasięgu). Podział zysków z Vimeo również nie powinien budzić zastrzeżeń – 90% otrzymuje autor, a portal zaledwie 10 %.

Chociaż na razie na portalu znajduje się zaledwie siedem filmów, Piotr Wereśniak nie ma wątpliwości, że rewolucja już się dokonała.

Czyli ostatni bastion runął. Światowa, płatna dystrybucja filmu w systemie VOD, na uczciwych zasadach jest już dostępna dla każdego. KAŻDY, kto nakręcił film, jest zaledwie kilka klików myszką od prawdziwej, szerokiej dystrybucji w porządnej jakości HD, na uczciwych finansowych zasadach. I to jest rewolucja. Bo teraz każdy filmowiec w swoim plecaku mieszczącym przenośną wytwórnię filmową, będzie miał również światowego dystrybutora, który pobiera zaledwie 10% ceny projekcji. Jeśli to nie jest rewolucją w światowym kinie, to co nią jest? -

czytamy na stronie piotrweresniak.pl.

Najlepszym dowodem na zmiany, jakie następują w światowej kinematografii jest serial Beau Willimona "House of Cards". Produkcja, która kosztowała 100 (słownie: sto) mln dolarów miała swoją premierę... w Internecie. To właśnie portal Netflix wydał na początku 2013 roku trzynaście odcinków opowiadających historię polityka Partii Demokratycznej. Już wcześniej Netflix współtworzył serial "Lilyhammer", ale była to produkcja znacznie skromniejsza jeśli chodzi o realizację. "House of Cards" zebrał znakomite recenzje i uwielbienie fanów. I trudno się dziwić, bo gwiazdorska obsada z aktorami takimi jak Kevin Spacey czy Kate Mara w rolach głównych musiała gwarantować sukces.

Ten milowy krok z pewnością przysłuży się również polskim twórcom, przede wszystkim kina niezależnego, którzy do tej pory mieli problemy z promocją swoich produkcji czy po prostu zwykłą dystrybucją. I pomyśleć, że jeszcze kilkanaście lat temu za szczyt innowacyjności uchodziło wydostawanie się z amatorskiego ghetta niezależnych produkcji, których twórcy przy pomocy amatorskich kamer, magnetofonów i kaset VHS robiło to, czym Jim Jarmush czy bracia Coen już dawno temu zasłynęli na Zachodzie.

Wystarczy wspomnieć choćby grupę filmową Sky Piastowskie z Zielonej Góry, która zdobyła sporą popularność na przełomie wieków swoją amatorską produkcją „Że życie ma sens”. Film został zauważony przez krytykę i zdobył serce publiczności. Jako pierwsza polska produkcja niezależna obraz trafił do dystrybucji kinowej i można było go kupić na nośnikach DVD. W 2000 roku to robiło piorunujące wrażenie. Dziś, w czasach portali typu YouTube, sukces Grzegorza Lipca i spółki nie robi już takiego wrażenia.

Technologia, jaką oferuje Vimeo sprawi, że na podobnie osiągnięcia będziemy patrzeć jak na coś zupełnie przedpotopowego.

Aleksander Majewski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych