Celuloidowe bajki wracają do łask

Ponad trzy dekady temu bajki na celuloidzie podbijały serca dzieci. Z czasem szał kolorowej telewizji odesłał je w niepamięć. Przeczekawszy na strychach kilkanaście dobrych lat, wracają. I jak się okazuje mają jeszcze wiele do zrobienia

W połowie lat 80. mieliśmy swoje własne kino. Nie w domu kultury, tam chodziło się w niedzielę na poranki. Nasze miało siedzibę w dużym pokoju. Ekran z prześcieradła rozpięty był na okiennej kotarze. Miejsca na wersalce, fotelach i podłodze nie były numerowane. Atmosferę tajemnicy i czarownego mroku dopełniał zapach rozgrzanej kliszy. Mogliśmy wpatrywać się w te nieruchome obrazy godzinami: "Sierotka Marysia", "Małpa w kąpieli", "Legenda o Królu Łokietku", "Baśń o Zaklętym Rumaku" czy "Jak to ze lnem bywało"... Wielka kolekcja zwiniętych na kliszach bajek mieszkała w pudełku po butach. Fascynowała nas ta emocjonująca przemiana zwyczajności pokoju w nadzwyczajność nieruchomego kina. Ich wspomnienie do dziś wywołuje nostalgiczną ekscytację.

Ania, Jacek lub Bajka - rzutniki produkowane przez Łódzkie Zakłady Kinotechniczne, towarzyszyły w wychowaniu dzieci niemal wszystkim rodzicom. Najmniejsze dzieci przypatrywały się z podziwem domowemu cudowi techniki, dopytywały o zasady działania, marzyły, by rozebrać do ostatniej śrubki. Zgoda rodziców na obsługę rzutnika była niemal afirmacją dorosłości. Najstarsze z nas zwykle czytało opisy slajdów na głos. Najmłodsi uczyli się przy okazji składać litery w słowa, a chęć przejęcia roli „narratora” budziła w nich pragnienie jak najszybszego opanowania sztuki czytania. Nawet nie mieliśmy pojęcia, ile w tej zabawie i pełnej dreszczu tajemnicy, kryło się walorów edukacyjnych.

W latach 90. wysłużone przezrocza zastąpił zachwyt ruchomym obrazem. Technologia wideo wciągnęła nas bez reszty. Następująca po niej era DVD, telewizji satelitarnej i całodziennych kanałów dla dzieci na długi czas wyrugowały w wielu rodzinach nawet potrzebę czytania książek. Nie ma co ukrywać, daliśmy się omamić atrakcyjności nowej formy. Na szczęście nie na długo. Szybko okazało się jak niewiele warte są animowane zapychacze czasu. Psychologowie podnieśli alarm, rodzice spostrzegli, że ścieżka rozwojowa, w którą wybrali się ze swoimi dziećmi jest nieprzejezdna i zaczęło się wielkie poszukiwanie zmian. Najpierw wróciła tradycja głośnego czytania. Część rodziców zauważała jednak potrzebę większego zaangażowania dziecka. Przypomnieli sobie wtedy o przeźroczach. Okazało się, że to strzał w dziesiątkę.

Pokolenie trzydziesto-czterdziestolatków ruszyło na strychy i do piwnic w poszukiwaniu porzuconych tam przed laty projektorów. Aukcje internetowe ożywiły się, a grono amatorów starych klisz, slajdów i diaskopów, zaczęło się błyskawicznie powiększać. Pani Agnieszka przed dwoma miesiącami postanowiła do nich dołączyć. Miała spore obawy czy jej czteroletni syn Antoś da się na taką formę rekreacji namówić. Efekt był zaskakujący - "Film na ścianie jest teraz dla niego największą motywacją do tego, by przygotować się do snu. Nie ma już płaczu przed kolacją czy myciem. Nie ma też problemów z zasypianiem. Półmrok doskonale wprowadza go w wieczorny nastrój. To jeszcze lepsze niż czytanie książek”.

Rozwiązaniem tym zachwyceni są także inni rodzice. Wymieniają się doświadczeniami na forach internetowych, polecając sobie nawzajem bajki warte obejrzenia i odradzając te, którym nie warto zabierać dzieciom czasu. W masowej produkcji PRL-u pojawiało się takich przecież sporo. Do dziś znaleźć można mizerne w treść opowiastki, opatrzone słabymi ilustracjami. Wielu rodziców poleca pokazywanie dzieciom bajek czarno-białych, co jest dla dzieci dużym zaskoczeniem i sporą przestrzenią do uruchomienia wyobraźni.

Jednym z największych znawców tematu jest pan Jerzy Pniewski z Józefowa. Siedem lat temu kupił kilka bajek na kliszy dla swojej trzyletniej córki. Zachwyciła się prezentem. W oglądanie wciągnął się także starszy o kilka lat syn, prosili o więcej. Pan Jerzy sukcesywnie powiększał zbiory. Zainteresowanie szybko przerodziło się w pasję, a zbiór starych klisz nabrał imponujących rozmiarów. Kolekcjonuje wszystko, co związane wyświetlaniem przezroczy. Jest w posiadaniu najstarszego polskiego rzutnika Ornak i kilkunastu jego następców. W tej chwili ma już ponad dwa tysiące bajek i filmów edukacyjnych, wyprodukowanych w Polsce. Jego kolekcja to doskonały przegląd dawno nieistniejących wydawców przezroczy: Wspólna Sprawa, KAW, PTTK, PZFP, Baj, Centrum, Ogniwo, Technika, Donau Trading, SE-MA-FOR, FIRMIA i inni.

Uważa, że bajki i filmy edukacyjne są dobrem narodowym, dlatego postanowił je udostępnić. Stworzył w tym celu serwis internetowy www.DiaFilm.pl, który jest prawdziwą kopalnią wiedzy. Przedstawia w nim nie tylko tytuły, informacje o autorach, producentach i streszczenia fabuł, ale prezentuje całe filmy. Udostępnił już ponad 1500 pozycji w formie zeskanowanych slajdów. Można je oglądać na ekranie monitora jeden po drugim, niczym projekcję na ścianie. Drugie tyle czeka na swoją kolej. W jego kolekcji znaleźć można filmy popularno-naukowe i edukacyjne oraz bajki dla dzieci w różnym wieku. Jest Plastusiowy Pamiętnik i Mit o Heraklesie, jest Brzechwa, Andersen, Bracia Grimm i Konopnicka. W sumie ponad 3000 pozycji. Pan Jerzy ma nadzieję, że w przyszłości, jeśli pozwoli mu na to wolny czas, zamieści w serwisie całą zawartość swoich zbiorów.

Nie zamierza na tym zarabiać. Cieszy go sam fakt posiadania kolekcji i dzielenia się nią z innymi. Ma nadzieję, że grono kolekcjonerów bajek powiększy się, a rodzice zarażą się miłością do wyświetlania przezroczy swoim dzieciom. „Bajki z rzutnika i dzisiaj, pomimo upływu lat i pomimo tego, że już nikt ich nie produkuje, przyciągają uwagę najmłodszych. Zapewne łatwiej jest posadzić dziecko przed telewizorem przy bajce odtwarzanej z DVD. Ale bez względu na to jak dobra to będzie bajka, nie zastąpi ona tego zaczarowanego świata statycznych obrazów i pozbawionych agresji, mądrych treści, wyświetlanych rzutnikiem w ciemnym pokoju na ścianie, gdzie lektorem jest ukochana mama lub tata.” – mówi pan Jerzy, certyfikując swoje przekonanie osobistym, rodzicielskim doświadczeniem.

Ceny „domowego kina” na aukcjach internetowych:

Rzutnik Ania + pakiet bajek 150 – 300 zł

Rzutnik Jacek + pakiet bajek 70 – 100 zł

Rzutnik Jota Slide 50 – 80 zł

Pojedyncza klisza z bajką 9 – 30 zł

Marzena Nykiel

Tekst ukazał się w tygodniku "Sieci"

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.