W ostatnim czasie producenci napojów energetyzujących przeżywają swój „złoty wiek”. Uczniowie, studenci, pracownicy umysłowi, a także sportowcy - amatorzy... Lista potencjalnych klientów stale wzrasta. Każdy chce pracować dłużej i szybciej. Mało kto zdaje sobie sprawę, co kryje się w plastikowej butelce przyozdobionej kolorową etykietą.
Efekt działania „napojów pobudzających” można odczuć bardzo łatwo. Brak zmęczenia, zwiększona wytrzymałość, pokonanie senności i poczucia zmęczenia. To wystarcza, aby zauroczyć się „cudownym napitkiem”.
Atrakcyjna może wydać się również cena. Na rynku pojawiają się coraz nowsze produkty, gwarantujące „moc”, „energię' i „speeda”, bez względu na zasobność naszych portfeli. Zachęcająco działa również prężna promocja.
Prawdziwym przebojem na rynku były animowane – pełne poczucia humoru - reklamy RedBulla. Pierwszą znaną twarzą napoju energetyzującego był znany bokser Dariusz „Tiger” Michalczewski. Produkt do tej pory występuje pod nazwą „Tiger” (nazwa była nawet powodem sporu, który miał finał w sądzie – przyp. red.). Polski pięściarz nie był jedynym sportowcem, który reklamował podobny produkt. Kilka lat później do promocji napoju energetyzującego został zatrudniony inny bokser. I to jaki... legendarny Mike Tyson we własnej osobie.
Łatwo odczuwalne działanie, rekomendacje „znanych i lubianych”, atrakcyjna cena... Popularność napojów energetyzujących nie powinna nikogo dziwić. Mało kto zwraca uwagę, że skutki działania „energetyków” mogą mieć opłakany skutek dla naszego zdrowia, a nawet prowadzić do śmierci...
Naukowcy od dawna powtarzają, że takich napojów nie powinny spożywać osoby poniżej 16 roku życia, kobiety w ciąży czy osoby z określonymi schorzeniami (wrzody żołądka, problemy ciśnieniowe i kardiologiczne). Prawo nie zabrania jednak sprzedaży takich produktów niepełnoletnim. W Polsce nikt nie umieszcza na etykietach ostrzeżenia o szkodliwości takich produktów, jak robi się to choćby we Francji. W niektórych krajach zabrania się również sprzedaży „energetyków” w szkołach.
Jak informuje poradnikzdowie.pl, naukowcy biją na alarm, że czasem wystarczy tylko jedna puszka, aby dostać zawału. Co ciekawe, dotyczy to osób w różnym wieku.
Branżowy portal przypomina, że wyniki badań dr Kathleen Miller z Uniwersytetu Buffalo wskazały również na związek miedzy spożywaniem napojów energetyzujących a wzrastającym poziomem agresji młodzieży, spowodowanym zbyt dużą porcją kofeiny.
Oprócz odczuwalnego „speeda”, osoby nadużywające „energy drinków”, mogą poczuć ból serca i zmierzyć się z problemem bezsenności.
Nigdy nie zapomnę mojej pierwszej sesji. Miałem mało czasu, musiałem opanować sporą dawkę materiału. Kupiłem kilka „tajgerków”, które szybko wypiłem. Po jakimś czasie zaczął się hardkor. Czułem szybkie bicie serca, które omal mi nie wyskoczyło, miałem problemy ze spokojnym oddychaniem, a gdy już skończyłem naukę, nie mogłem zasnąć. Ten problem często się powtarzał. Chodziłem jak odurzony
– wspomina Damian, student prawa.
Skutki działania napojów energetyzujących są najlepszym dowodem na to, że w życiu najważniejszy jest umiar. W ekstremalnych sytuacjach (jak mawiał klasyk: „Nie chcem, ale muszem”) mogą stanowić sporą pomoc, ale w dalszej perspektywie – stosowane w zbyt dużej dawce - potrafią doprowadzić do wyniszczenia organizmu.
Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/53710-napoje-energetyzujace-szkodza