Historia pewnego kota. Czyli tęsknota niejedno ma imię...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Artur Andrzej/CC/GNU/Wikimedia Commons
Fot. Artur Andrzej/CC/GNU/Wikimedia Commons

Ta historia zdarzyła się we Włoszech. Jej bohaterem jest kot. Łaciaty dachowiec o imieniu Toldo, na którego pewnie nikt nie zwróciłby uwagi, gdyby nie jego niezwykłe przywiązanie do właściciela. Opowieść o wiernym kocie stała się pretekstem do rozważań o miłości, wierności i cierpieniu, do jakich zdolne są żyjące wokół nas zwierzęta.

Toldo

Był bezdomnym 3‑miesięcznym kociakiem, błąkającym się po ulicach włoskiego miasteczka Montagnana, gdy przygarnął go jeden z mieszkańców Renzo Iozelli. Nowy właściciel otoczył zwierzaka czułą opieką, miłością i przez trzy lata niemal nie rozstawał się ze swoim pupilem. Niestety, we wrześniu 2011 r. odszedł.

I wtedy nastąpiło coś niezwykłego. Wdowa po zmarłym, która wraz z córką odwiedzała grób męża, zauważyła, że na płycie zaczęły pojawiać się różne drobne przedmioty – gałązki, patyczki, liście, chusteczki, plastikowe kubki, zaś mieszkający w pobliżu cmentarza sąsiedzi zwrócili uwagę na kota, który codziennie wędrował między pomnikami. Wkrótce okazało się, że to właśnie Toldo odwiedza miejsce wiecznego spoczynku swojego pana. A w dodatku przynosi mu znalezione po drodze „prezenty”. Ta opowieść o kocim przywiązaniu i wierności szybko trafiła do lokalnych gazet, chwilę później żyły nią już wszystkie włoskie media. Na łamach „Corriere Fiorentino” podkreślono, że gdyby nie to, iż są liczni świadkowie, opowieść można by uznać za wymyśloną. Przyznam, że i mnie w pierwszej chwili wydała się ona niewiarygodna. Ale gdy zaczęłam analizować poszczególne jej elementy, mój sceptycyzm stopniał. A więc bezsporne jest, że koty potrafią bardzo silnie przywiązać się do ludzi i mocno przeżywają rozłąkę z opiekunami. Prawdą jest, że na dowód sympatii potrafią przynosić podarunki. Najczęściej jest to drobna upolowana zwierzyna, jednak zdarza się, że aportują też inne przedmioty. Tajemnicą pozostaje, czy potrafią skojarzyć grób z miejscem spoczynku swego właściciela. Nie znam żadnej innej relacji, która opisywałaby podobne zachowanie kota. Natomiast historia zna wiele przykładów analogicznych zachowań u psów.

Bobby

Jednym z takich starszych udokumentowanych przypadków dotyczy teriera Bobby’ego – psiego bohatera Edynburga. Należał on do ogrodnika Jona Greya, który został zatrudniony w miejscowej policji jako nocny stróż. Zwierzak towarzyszył mu w pracy. W lutym 1858 r. Grey zmarł na gruźlicę i został pochowany na przykościelnym cmentarzu Greyfriars Kirkyard. Bobby miał wtedy 2 lata. Ponoć w dzień po pogrzebie pies pojawił się na cmentarzu i od tego dnia przez 14 lat „trzymał wartę” przy grobie swego opiekuna. Odchodził, aby coś zjeść. Szedł do kawiarni, gdzie wcześniej chadzał z panem. Jej właściciel nadal karmił psa, a zarządca cmentarza, który początkowo próbował przegonić zwierzę, w końcu… zrobił mu budę. Postawa teriera doczekała się uznania ze strony mieszkańców miasta, do tego stopnia, że gdy w 1867 r. wprowadzono nakaz rejestracji wszystkich psów (alternatywą było uśpienie), lord Edynburga osobiście zapłacił za Bobby’ego i kupił mu obrożę. W 1872 r. zwierzak zakończył życie. Rok później postawiono mu pomnik za niezwykłe oddanie i wierność. Jego replikę można dziś zobaczyć na rogu ulic George IV Bridge i Candlemaker Row.

Hachiko

Jeszcze słynniejsza jest historia japońskiego akity o imieniu Hachiko, który stał się wręcz narodowym bohaterem, symbolem wierności i oddania stawianym za przykład dzieciom. Jego perypetie również naznaczyła śmierć. Przyjechał do Tokio w 1924 r. wraz ze swoim właścicielem Hidesaburo Ueno, profesorem Uniwersytetu Tokijskiego. Pies miał zwyczaj codziennie odprowadzać go na stację kolejki, którą uczony jeździł do pracy. Regularnie też czekał na jego powrót. Niestety, w 1925 r. wykładowca zmarł w miejscu pracy. Wierny kompan nigdy nie pogodził się z jego zniknięciem. Przez kolejne 10 lat – do końca swego psiego życia – każdego wieczoru przychodził na stację. Czekał. Sprawą zainteresował się jeden ze studentów profesora. To on w końcu opisał ją i nagłośnił. Hachiko stał się sensacją narodową. Jego wierność wywarła na Japończykach tak wielkie wrażenie, że jeszcze za życia doczekał się własnego pomnika. Został bohaterem filmów i książek, a gdy po latach, w 1994 r. ze starej taśmy udało się odtworzyć jego głos, audycja, w której wyemitowano szczekanie, przyciągnęła miliony słuchaczy.

Dżok

Ale przykładów psiego oddania nie trzeba szukać w zamierzchłej przeszłości ani za oceanem. Wystarczy pojechać do Krakowa, gdzie w 1990 r. lokalnym bohaterem stał się mieszaniec Dżok. Czarne psisko przez rok rezydowało na Rondzie Grunwaldzkim, w miejscu, gdzie na atak serca zmarł jego pan.

Dokarmiany przez mieszkańców Krakowa budził z początku niedowierzanie, w końcu sympatię i współczucie. Po około roku bezowocnego oczekiwania zwierzak pozwolił się przygarnąć nowej właścicielce. Niestety, nie miał szczęścia. Opiekunka również umarła, a Dżok uciekł i ostatecznie zginął pod kołami pociągu. Zachowały się jego zdjęcia. W Internecie do dziś wisi etiuda dokumentująca jego zachowanie na rondzie. W 2001 r. „polskiemu Hachiko” – jak go czasem nazywano – również odsłonięto pomnik. „Pies Dżok. Najwierniejszy z wiernych, symbol psiej wierności. Przez rok (1990–1991) oczekiwał na Rondzie Grunwaldzkim na swojego Pana, który w tym miejscu zmarł” – głosi napis na monumencie. A ilu innych czworołapych przyjaciół nie doczekało się uwiecznienia? Nie sposób policzyć. Ale wystarczy poprzeglądać lokalną prasę, by natknąć się na doniesienia o podobnych smutnych historiach.

Murzyn

I tak w Braniewie w 2009 r. kilka osób zaangażowało się w znalezienie domu dla kundelka Murzyna. Czarny piesek ponoć po śmierci swej pani (mimo że nie uczestniczył w pogrzebie) sam odnalazł jej grób i zaczął go odwiedzać. Przychodził popołudniami, kładł się przy nagrobku albo siedział godzinami wpatrzony w kamienną płytę. Fakt ten potwierdzali pracownicy cmentarza i członkowie miejskiego TOZ. Odprowadzany do domu zawsze znajdował sposób, by uciec. Czmychnął też z braniewskiego ZOO, gdzie w końcu zorganizowano mu prowizoryczne lokum.

Kuba

„Gazeta Lokalna Kutna i Regionu” opublikowała z kolei taką opowieść: kilkuletni kundelek nie pogodził się ze śmiercią swojego właściciela. Od ponad półtora roku śpi przy jego grobie na cmentarzu w Pleckiej Dąbrowie w gminie Bedlno. „Zna go cała wieś. To niesamowite, jak pies potrafi być wierny. Łzy same cisną się do oczu, gdy człowiek na to patrzy” – mówi jedna z mieszkanek. Właściciele zmarli ponad półtora roku temu. Najpierw odeszła pani Kuby (tak wabi się piesek), której, jak twierdzą mieszkańcy Pleckiej, zwierzak nie odstępował na krok. Towarzyszył jej mężowi podczas odwiedzin na cmentarzu. „Nieraz widziałem, jak psiak leżał przy grobie, gdy pan Stanisław zapalał znicze żonie. To był wzruszający widok” – opowiada Grzegorz Dzięgielewski. „Później pan Stanisław siadał na ławeczce, a Kuba wskakiwał mu na kolana i wspólnie tęsknili”.

Gdy śmierć zabrała również właściciela pupila, zajęła się nim córka zmarłych. Zimą opuścił swój rodzinny dom i przeniósł się do Kutna. Ale tęsknił. Gdy ponownie odwiedził miasteczko, pierwsze kroki skierował prosto do grobu dawnych opiekunów. „To był szok. Myślałam, że on tęskni za domem, a tu chodziło o rodziców. Nie mogłam w to uwierzyć. Pobiegł na cmentarz, położył się na płycie pomnika i cichutko skomlał. Sama nie mogłam powstrzymać łez. To naprawdę niezwykłe, jak zwierzę może kochać” – opowiada pani Beata Ostrowska, córka właścicieli czworonoga.

Pikuś

Bliźniaczą historię odnotowano w Częstochowie na cmentarzu Kule. Tu kundelek, zwany Pikusiem, regularnie pojawiał się przy jednym z grobowców. Zwrócił na siebie uwagę pracowników cmentarza, sprzedawców kwiatów i zniczy, którzy z czasem zaczęli go dokarmiać. Pies stopniowo obdarzył ich zaufaniem, nie chciał jednak oddalać się od cmentarza. Nocował – niezależnie od pory roku – przy grobie zmarłego pana.

Max

Z kolei w listopadzie 2011 r. szczecinian poruszył los wiernego husky o imieniu Max. Wprawdzie jego pan nie umarł, jak we wcześniej opisywanych przypadkach, ale pojechał za pracą do Norwegii. Dla psa oznaczało to jedno. Rozłąkę. Przed wyjazdem właściciel znalazł mu nowych opiekunów. Max jednak nie zaakceptował ich domu. Codziennie rano wyruszał na poszukiwanie pierwszego pana. Stawał na skrzyżowaniu w Szczecinie, na którym po raz ostatni widział opiekuna, i czekał. Nie chciał wracać. Nowi właściciele musieli go przyprowadzać niemal siłą. Ten przypadek był o tyle zaskakujący, że dotyczył przedstawiciela rasy, która rzadko wykazuje się takim przywiązaniem. A jednak.

Trudno się nie wzruszyć, stykając się z takimi dowodami zwierzęcej wierności. Czasem też trudno ją wytłumaczyć. Bo chociaż dosyć prosto daje się wyjaśnić wyczekiwanie pupila w miejscu ostatniego kontaktu z właścicielem, to już odnajdywanie grobów wykracza poza to, co „naukowo” wiemy o naszych pupilach. Bo przywiązanie to jedno. A rozumienie śmierci to drugie. Czy i na ile zwierzęta pojmują sprawy ostateczne? Tu brak dowodów. „Oczywiście pies nie ma świadomości życia, a więc i śmierci, natomiast utrata towarzysza, czyli związanych z jego obecnością rytuałów i codziennych zwyczajów, może spowodować lęk lub depresję” – tłumaczy lekarz weterynarii i behawiorystka Joanna Iracka. „Do pewnego stopnia jest to zjawisko normalne, można powiedzieć, że pies, podobnie jak człowiek, przeżywa żałobę” – dodaje.

Zdolność czworonogów do przeżywania emocji podobnych, jeśli nie identycznych, do naszych, naukowcy tłumaczą posiadaniem analogicznego do znajdującego się w ludzkim mózgu układu limbicznego, uważanego za siedlisko uczuć. Wszystko wskazuje też na to, że w im bliższe relacje wchodzą zwierzęta z innymi osobnikami swojego bądź innego gatunku, tym większa jest ich zdolność do odczuwania żałoby. Dotyczy to głównie tych stworzeń, które żyją stadnie. A więc na pewno psów. A co z kotem Toldem? Jaki instynkt podpowiada mu, by chodzić na cmentarz? No cóż, czasem myślę, że to, co wiemy o zwierzętach, jest wciąż niczym wobec tego, czego o nich nie wiemy. Ale może kiedyś ktoś uchyli rąbka tajemnicy.

Anna Sarzyńska

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych