Źle się dzieje w oświacie, a na wyższych uczelniach wręcz fatalnie. Dewaluacja wyższego wykształcenia jest przerażająca; prywatyzacja szkolnictwa i powszechność studiowania wymusiły zaniżenie poziomu, zwłaszcza studiów humanistycznych, wprowadzając do przestrzeni akademickiej pojęcia i nurty nie mające nic wspólnego z nauką. Walnie się do tego przyczynił niedawny minister nauki Jarosław Gowin – kładący się „reytanem” w obronie ideologii LGBT infekującej z siłą pandemii akademicki światek… Jego następca nie zareagował (niestety!) stanowczo na wznowienie postępowania dyscyplinarnego przeciw prof. Aleksandrowi Nalaskowskiemu i nie zakończył już na starcie tego żałosnego spektaklu. Przypominam: chodzi o złożone 12 stycznia br zażalenie Stowarzyszenia na Rzecz Lesbijek, Gejów, Osób Biseksualnych, Osób Transpłciowych oraz Osób Queer „Pracownia Różnorodności” (które zostało już raz oddalone w normalnym trybie) przeciw publicystyce profesora… „Tęczowi” nie odpuszczają; nieco emocjonalny, ale pisany w najlepszej wierze artykuł ww. pt. „Wędrowni gwałciciele” (w obronie dzieci i młodzieży przed zalewem pedofilii i demoralizacji) wraca na wokandę… Sprawę prowadzić ma „inny Rzecznik Dyscyplinarny ds. Nauczycieli Akademickich”; hucpa zaczyna się od początku… Wbrew normalności, łamiąc wolność słowa i depcząc konstytucję, która przecież otwartym tekstem definiuje małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny… Czy naprawdę – w dobie koronawirusa i spodziewanego efektu tegoż – czyli zapaści gospodarczej – musimy zajmować się tak absurdalnymi sprawami?…
PS Od siedmiu lat 1 maja kojarzy mi się już nie ze świętem pracy, ale z odejściem na wieczną wachtę kpt. żeglugi wielkiej Tomasza „Seawolfa” Mierzwińskiego (48l.), „jaskiniowego antykomunisty” (jak sam się określał), najlepszego polskiego blogera, twórcy m.in. pojęć „pancernej brzozy”, „seryjnego samobójcy” i „antypisu”… Pozostawił po sobie trzy znakomite książki: „Alfabet Seawolfa”, „Dziennik pokładowy” i „Seawolf o polityce”. Czy warto do nich wracać? Czy może po latach jego błyskotliwe, skrzące się erudycją i humorem przemyślenia straciły na aktualności?
Ano, sprawdźmy…
„Alfabet Sewaolfa”; pod hasłem „Gowin Jarosław” znajdujemy:
„… Minister (w chwili, gdy to piszę). Dostojny i kulturalny, ładnie wypada z tą zbolała miną, jak go Tusk wystawia, by tłumaczył w telewizji jego posunięcia.
Jest taka kategoria polityków: wysocy, postawni, skronie przyprószone siwizną, ładnie się wypowiadają w telewizji, zaznaczając zbolałym uniesieniem lewej brwi swoja dezaprobatę dla kolejnych draństw i złodziejstw, po czym niewzruszenie głosujący w Sejmie i w Radzie Ministrów za tymi draństwami i złodziejstwami. No, ewentualnie mogą wstrzymać się od głosu, jeśli z obliczeń wynika, że i bez nich koalicja da sobie radę albo sprawa nie tak ważna”…
Poniżej – link do wspomnień o „Wilku Morskim”. Gdyby żył, miałby dziś raptem 55 lat…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/498357-nalaskowski-gowin-seawolf-neverending-story