Paweł Kukiz jak każdy polityk powinien być oceniany za swoje czyny, nie za gołosłowne deklaracje, które nam uparcie serwował i serwuje. Ostatnia - ta z konferencji prasowej z PSL i Kosiniakiem-Kamysz wybrzmiała wręcz na żałosną nutę, by nie powiedzieć, że ten „polityczny rockman” fałszuje na potęgę i na starość po prostu ogłuchł! A może zarówno teraz jak i przed 5-ciu laty był głuchy jak pień… - oczywiście w przenośni?
No właśnie, uważny obserwator sceny politycznej słyszał, widział i wiedział co w trawie piszczy. Zestaw przekonań tj. tzn. repertuar Kukiza nie pozostawiał najmniejszych nawet wątpliwości. Miłośnik „milicyi”, PRL-owskich trepów i SB-eckich emerytów, wyborca Tuska i PO, po wielokroć bił się w piersi wmawiając wyborcom, że teraz to on chce zmieniać Polskę – wolne żarty. No właśnie, a czyny? Wprowadził do Sejmu całe stadko otwarcie prorosyjskich krzykaczy, a teraz w „grand finale” zmierzy się z zadaniem ratowania przed wyborczym niebytem „Pezet-elu”, tj. prawie że ostatniego bastionu „putinowskiego” lobby w Parlamencie.
Panie Kukiz, proszę już nam fałszywie nie śpiewać! A dotyczy to również chórku Ścigaj, Tyszka i innych kukizo-pezet-elowców, bowiem warto by było pamiętać, dlaczego wciąż płacimy najwyższe stawki za rosyjski gaz w Europie i Unii, gdzie spadła „Tutka” i „who is who” w polskiej polityce. A tak zupełnie na poważnie przydałaby się nam kropielnica i woda święcona na politycznych „diabełków” polskiej polityki, którzy co i raz wyskakują wyskakują z pudełka, by machając ogonem na mszę dzwonić – oczywiście czarną mszę .
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/458775-kiedy-kukiz-podpisal-pakt-z-diabelkiem