Zbliżenie na przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego, który ogłasza, że wszystkie ofiary księży pedofilów zostaną przez Kościół wysłuchane. Kolejna sekwencja. Noc. Dwaj mężczyźni podchodzą do siedziby kurii krakowskiej i dzwonią do domofonu. Nie przedstawiają się. – Dzień dobry – mówi jeden. – Czy jest ksiądz [chodzi o kardynała] Dziwisz? Chciałbym się z nim spotkać. – Nie ma… Widzisz? – zwraca się do towarzysza. – Nic się nie da.
Ujęcie na zamkniętą bramę kurii, nad nią portret Jana Pawła II. To finał filmu Tomasza Sekielskiego „Tylko nie mów nikomu”. Oddaje metodę autora.
Film jest dobrze zrobiony i wyciąga kilkoma wstrząsającymi historiami o wykorzystywaniu nieletnich przez księży degeneratów. Żyjemy w sentymentalnym świecie, cierpienie ludzkie wykorzystywane bywa jako szantaż, który uniemożliwia zobaczenie rzeczy we właściwych proporcjach i prowadzić może do odwrotnych do oczekiwanych skutków. Mamy zrezygnować z racjonalnego oglądu i uznać, że perspektywa konkretnej ofiary jest jedyna. Tak naprawdę nawet nie ofiary, ale kogoś, kto zużytkuje ją do swojego celu.
Odpowiednio dobrane ujęcia przedstawicieli Konferencji Episkopatu Polski, zmontowane z relacjami ofiar pedofilów, mają przekonać do nieczułości hierarchów. Zwłaszcza chodzi o abp. Gądeckiego, który podnosi elementarną prawdę chrześcijańską, że wszyscy jesteśmy ułomni, albowiem obarczeni grzechem pierworodnym. Nie służy ona usprawiedliwieniu pedofilów, ale wyłącznie wskazaniu, że reprezentanci żadnego stanu ani urzędu nie są zabezpieczeni przed złem. Co nie znaczy, że nie należy go zwalczać i piętnować, a jedynie zdawać sobie sprawę, że upadki tych, którzy działają w Kościele, nie przekreślają jego misji. Skandale pedofilskie dotyczą znikomej mniejszości duchownych, ale przez przeciwników chrześcijaństwa pokazywane są jako norma, a Kościół przedstawiany jest jako pedofilski gang.
Owszem, nie były one zwalczane z wystarczającą stanowczością, a nawet tuszowane i ukrywane przez wpływowe środowiska tworzące w nim „lawendową mafię”, czyli homoseksualne lobby. Gdyż zdecydowana większość przypadków pokazywanych w filmie Sekielskiego dotyczy właśnie tej orientacji, czego twórca nie zauważa.
Kościół jako zupełnie specyficzna, narażona na zewnętrzne ataki organizacja, ma kłopoty z pociąganiem do odpowiedzialności kapłanów – nie jest to usprawiedliwienie, a wskazanie problemu. Dotyczy to szczególnie kościołów wychodzących z komunistycznej opresji. Można uznać, że podstawowym błędem, a nawet grzechem hierarchii w Polsce po upadku PRL był brak rozliczenia duchownych z uwikłań w tamten system, zwłaszcza że przyniosłyby one chwałę zdecydowanej ich większości. Wszystko to prawda, tylko że ani film Sekielskiego (niezależnie od tego na ile świadomie), ani cała kampania, w którą został on wpisany, nie ma na celu oczyszczenia Kościoła, ale jego zniszczenie.
Sam termin premiery tego obrazu – tydzień po wystąpieniu Donalda Tuska, którego wstępem był wściekły atak na Kościół redaktora „Liberté!” i dwa tygodnie przed wyborami – może być przypadkiem wyłącznie dla naiwnych. Dowodzi tego wymowa zawarta w jego najgłębszym, estetycznym przekazie. Wypowiedzi ofiar montowane są z fundamentalnymi symbolami chrześcijaństwa: zdjęciami krucyfiksów, świętych obrazów, ołtarzami, wnętrzami kościołów. Interpretować można, że służy to skontrastowaniu zła pedofilii z zasadami wiary albo wręcz utożsamieniem ofiar z cierpieniem Chrystusa. Do odbiorcy dociera jednak utożsamienie katolicyzmu z pedofilią. Po reakcjach widać, że taki efekt twórcom udało się osiągnąć. Ciągłe zestawianie wizerunków Jana Pawła II z relacjami ofiar służy oskarżaniu go o osłanianie pedofilii, co czasami wyrażane jest wprost. Uderzenie w Kościół ma dodatkowo zniszczyć jego osobę, bohatera naszej tożsamości.
Rozszerzanie się pedofilii wiąże się z permisywizmem współczesnej kultury i dowartościowaniem homoseksualizmu. Kościół zawsze był pokusą dla degeneratów i w historii zdarzało się im w nim żerować. Przed patologiami broniła go moralna dyscyplina. Ci sami, którzy w nią godzą, równocześnie biadają nad grzechami Kościoła.
Pedofile portretowani w filmie byli także agentami SB, o czym autor nie wspomina. Donosicielstwo to moralny upadek, często wywołany innym, jakim była pedofilia czy homoseksualizm w wypadku księdza. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ci sami ludzie, którzy służyli rozsadzaniu Kościoła od wewnątrz, teraz wykorzystani zostali do jego kompromitacji. Ci, którzy posługują się nimi w celu zniszczenia Kościoła, są już nowi, ale mentalnością nie odbiegają daleko od swoich poprzedników.
Tekst pierwotnie ukazał się w nowym numerze tygodnika „Sieci”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/448092-wildstein-dla-sieci-oczyscic-czy-zniszczyc-kosciol
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.