Paradoksalnie ten nasz twardy upór w sprawie Tuska, który przez wiele osób został odebrany jako niepotrzebny, w kontekście polskiego głosu w Unii bardzo się przyda, bo pokazaliśmy, że muszą się z nami liczyć
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, europoseł PiS.
wPolityce.pl: Mija 13 lat od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Mimo, iż ostatecznie w referendum akcesyjnym Polacy zagłosowali za akcesem, to jednak wiele osób miało różne obawy. Pan również?
Ryszard Czarnecki: Głosowałem wówczas przeciwko w konsulacie polskim w Mediolanie. Nie dlatego, żebym był przeciwny wejściu Polski do UE, bo uważałem, że jest to potrzebne, a wręcz konieczne z punktu widzenia naszej sytuacji geopolitycznej. Byłem jednak przeciwny złym- w mojej ocenie i tę ocenę podtrzymuję- warunkom wynegocjowanym przez negocjatorów z lewicy. Już wtedy było widać, że kraje, które weszły przed nami do jeszcze EWG jak Hiszpania, Portugalia, czy wcześniej Grecja, a później już do UE- Austria, Szwecja i Finlandia wynegocjowały lepsze warunki. Także niektóre kraje, które weszły razem z nami uczyniły to samo co tamte kraje. Nie wchodząc w szczegóły, Polska np. nie otrzymała tego, co miała mała Słowenia, czyli dotacji dla rolników, którzy mają gospodarstwa na terenach górzystych. Porozmawiajmy może najpierw o kulisach, które są mało znane, a przecież są pasjonujące w sensie pewnej gry politycznej, która rozgrywała się wokół wstąpienia Polski do Unii, i to w kuluarach polskiej polityki.
Co działo się w takim razie w kuluarach?
Jak pan pamięta, podnoszona była kwestia referendum, że będzie ono wyłącznie ważne wtedy, kiedy przekroczony zostanie próg 50 proc. Antoni Macierewicz wzywał wtedy, żeby nie iść do referendum, przez to obniżyć tę frekwencję. Wówczas w sytuacji braku decyzji referendalnej, podjąłby ją parlament. Tak było ustalone, ale wówczas mandat naszego akcesu do Unii byłby słabszy, byłaby to również ewidentna porażka rządzącej SLD. Wówczas z pomocą rządzącym przyszedł Giertych, który wezwał przeciwników akcesu do UE do pójścia do referendum, w ten sposób napędzając frekwencję. Referendum było dwudniowe i minimalnie o parę procent przekroczono próg 50 proc. Późniejszy wicepremier budował sprytnie w ten sposób swoją pozycję na wybory europejskie, co mu się udało, bo przy okazji wyborów do europarlamentu LPR osiągnęła największy sukces w swojej historii, wyprzedzając PiS. LPR zajął 2 miejsce po PO. Platforma miała wtedy 15 mandatów, LPR 10, a PiS zaledwie 7. Wracając do naszego akcesu do UE - strategicznie było to dobre posunięcie, natomiast unijny diabeł siedział w złych warunkach negocjacji, o których wspomniałem wyżej. Polska popełniła tutaj błąd jeszcze za późnego Buzka.
Jaki?
Z góry ogłaszając, że chce przystąpić do Unii jak najszybciej. A w negocjacjach jest tak, że jak jednej stronie na czymś bardzo zależy, a tu Polsce zależało na szybkim terminie wejścia, to druga strona to wykorzystuje. Siłą rzeczy te negocjacje zostały skrócone. Poza tym strona unijna dała na początek łatwiejsze tematy negocjacyjne, a te trudniejsze zostawiła na koniec, kiedy sytuacja stawała się nerwowa, bo licznik czasu nieubłaganie bił. W takiej sytuacji kraj, któremu zależy na szybkim wejściu do UE siłą rzeczy ustępuje w pewnych kwestiach. I tak było w przypadku ekipy negocjacyjnej SLD.
Te złe warunki nadal odbijają się nam czkawką?
Jeżeli chodzi o dopłaty dla rolników to oczywiście tak. Jeszcze 6 lat po akcesji były one dwukrotnie mniejsze od dopłat dla rolników włoskich, holenderskich czy niemieckich. To sytuacja, która jest całkowicie nie do przyjęcia. Tu oczywiście trzeba wziąć poprawkę, że Polska, jeśli chodzi o rolnictwo, jest drugim krajem w UE po Grecji w sensie ilości osób zatrudnionych w rolnictwie. Natomiast mimo wszystko te warunki są niekorzystne. Tak samo jak kwestie w wymiarze przemysłowym, cłami na towary, etc. Tutaj było to nieszczęsne czterolecie, gdzie Unia w Polsce już była, a my nie byliśmy w Unii, co oczywiście było ze stratą dla polskich produktów i polskich towarów.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Paradoksalnie ten nasz twardy upór w sprawie Tuska, który przez wiele osób został odebrany jako niepotrzebny, w kontekście polskiego głosu w Unii bardzo się przyda, bo pokazaliśmy, że muszą się z nami liczyć
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, europoseł PiS.
wPolityce.pl: Mija 13 lat od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Mimo, iż ostatecznie w referendum akcesyjnym Polacy zagłosowali za akcesem, to jednak wiele osób miało różne obawy. Pan również?
Ryszard Czarnecki: Głosowałem wówczas przeciwko w konsulacie polskim w Mediolanie. Nie dlatego, żebym był przeciwny wejściu Polski do UE, bo uważałem, że jest to potrzebne, a wręcz konieczne z punktu widzenia naszej sytuacji geopolitycznej. Byłem jednak przeciwny złym- w mojej ocenie i tę ocenę podtrzymuję- warunkom wynegocjowanym przez negocjatorów z lewicy. Już wtedy było widać, że kraje, które weszły przed nami do jeszcze EWG jak Hiszpania, Portugalia, czy wcześniej Grecja, a później już do UE- Austria, Szwecja i Finlandia wynegocjowały lepsze warunki. Także niektóre kraje, które weszły razem z nami uczyniły to samo co tamte kraje. Nie wchodząc w szczegóły, Polska np. nie otrzymała tego, co miała mała Słowenia, czyli dotacji dla rolników, którzy mają gospodarstwa na terenach górzystych. Porozmawiajmy może najpierw o kulisach, które są mało znane, a przecież są pasjonujące w sensie pewnej gry politycznej, która rozgrywała się wokół wstąpienia Polski do Unii, i to w kuluarach polskiej polityki.
Co działo się w takim razie w kuluarach?
Jak pan pamięta, podnoszona była kwestia referendum, że będzie ono wyłącznie ważne wtedy, kiedy przekroczony zostanie próg 50 proc. Antoni Macierewicz wzywał wtedy, żeby nie iść do referendum, przez to obniżyć tę frekwencję. Wówczas w sytuacji braku decyzji referendalnej, podjąłby ją parlament. Tak było ustalone, ale wówczas mandat naszego akcesu do Unii byłby słabszy, byłaby to również ewidentna porażka rządzącej SLD. Wówczas z pomocą rządzącym przyszedł Giertych, który wezwał przeciwników akcesu do UE do pójścia do referendum, w ten sposób napędzając frekwencję. Referendum było dwudniowe i minimalnie o parę procent przekroczono próg 50 proc. Późniejszy wicepremier budował sprytnie w ten sposób swoją pozycję na wybory europejskie, co mu się udało, bo przy okazji wyborów do europarlamentu LPR osiągnęła największy sukces w swojej historii, wyprzedzając PiS. LPR zajął 2 miejsce po PO. Platforma miała wtedy 15 mandatów, LPR 10, a PiS zaledwie 7. Wracając do naszego akcesu do UE - strategicznie było to dobre posunięcie, natomiast unijny diabeł siedział w złych warunkach negocjacji, o których wspomniałem wyżej. Polska popełniła tutaj błąd jeszcze za późnego Buzka.
Jaki?
Z góry ogłaszając, że chce przystąpić do Unii jak najszybciej. A w negocjacjach jest tak, że jak jednej stronie na czymś bardzo zależy, a tu Polsce zależało na szybkim terminie wejścia, to druga strona to wykorzystuje. Siłą rzeczy te negocjacje zostały skrócone. Poza tym strona unijna dała na początek łatwiejsze tematy negocjacyjne, a te trudniejsze zostawiła na koniec, kiedy sytuacja stawała się nerwowa, bo licznik czasu nieubłaganie bił. W takiej sytuacji kraj, któremu zależy na szybkim wejściu do UE siłą rzeczy ustępuje w pewnych kwestiach. I tak było w przypadku ekipy negocjacyjnej SLD.
Te złe warunki nadal odbijają się nam czkawką?
Jeżeli chodzi o dopłaty dla rolników to oczywiście tak. Jeszcze 6 lat po akcesji były one dwukrotnie mniejsze od dopłat dla rolników włoskich, holenderskich czy niemieckich. To sytuacja, która jest całkowicie nie do przyjęcia. Tu oczywiście trzeba wziąć poprawkę, że Polska, jeśli chodzi o rolnictwo, jest drugim krajem w UE po Grecji w sensie ilości osób zatrudnionych w rolnictwie. Natomiast mimo wszystko te warunki są niekorzystne. Tak samo jak kwestie w wymiarze przemysłowym, cłami na towary, etc. Tutaj było to nieszczęsne czterolecie, gdzie Unia w Polsce już była, a my nie byliśmy w Unii, co oczywiście było ze stratą dla polskich produktów i polskich towarów.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/337964-nasz-wywiad-czarnecki-o-rocznicy-wejscia-polski-do-ue-strategicznie-bylo-to-dobre-posuniecie-natomiast-unijny-diabel-siedzial-w-zlych-warunkach-negocjacji?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.