Właśnie przeczytałam tekst Moniki Rosy „Jak parasolki popędzą kota inkwizycji” na portalu „NaTemat”. Tekst podnosi ciśnienie lepiej niż mocna kawa. Tyle w nim przekłamań i manipulacji. Prawda nie ma chyba jednak dla autorki większego znaczenia. Liczy się podtrzymywanie emocji „parasolek” na wysokim poziomie. Panie muszą się wciąż czuć zagrożone, osaczone, obrażone i gotowe do walki.
Na nieszczęście, duch średniowiecza powrócił nad Wisłę. A z nim to, co najgroźniejsze. Mentalność i przeświadczenie, że cierpienie uszlachetnia, a czyste sumienie poddanych - dzisiaj obywateli - może mieć tylko jeden obraz i należy je wymusić propagandą, odgórnymi nakazami i surową penalizacją. Dlatego według sugestii rządzących, którym głośno przyklaskują zwierzchnicy Kościoła, nawet w sytuacji zagrożenia zdrowia, kobiety mają urodzić. Co tam „drobnostka”, jaką jest utrata wzroku (przypadek Alicji Tysiąc) lub zrujnowana na resztę życia psychika kobiety rodzącej w wyniku gwałtu albo depresja kobiety niegotowej na całkowitą zmianę życia, jaką jest urodzenie dziecka
-pisze pani Monika.
A ja się pytam, o co chodzi? Jakie nakazy? Jaka penalizacja? Obywatelski projekt Ordo Iuris, delegalizujący aborcję przepadł w sejmowej komisji (czemu zresztą głośno sprzeciwiały się posłanki PO i Nowoczesnej). Zanim to się stało politycy partii rządzącej oraz episkopat wypowiadali się przeciwko karaniu kobiet. Nikt nigdy nie kazał rodzić kobietom w przypadku ryzyka utraty życia. Nawet w odrzuconym projekcie Ordo Iuris nie było takiego zapisu. Zapisano tam, że „nie popełnia przestępstwa określonego w § 1 i § 2 lekarz, jeżeli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia matki dziecka poczętego.” Zapis znaczył tyle, że jeśli ciąża zagraża życiu matki, wówczas lekarz ma podjąć wszelkie działania, których celem jest ratowanie życia matki, nawet godząc się ze śmiercią dziecka. Pisze pani Monika, że według sugestii rządzących, kobiety mają rodzić w sytuacji zagrożenia ich życia? Kto i kiedy coś takiego sugerował?
Według Jarosława Kaczyńskiego uszlachetni nas i cywilizacyjnie popchnie do przodu nakaz rodzenia trwale uszkodzonego płodu, który krótko po porodzie umrze w męczarniach. Ale za to ochrzczony i z imieniem (sic!). A długotrwała trauma, jakiej zostanie poddana kobieta przymusowo nosząca taką ciążę, uczyni z niej Obywatelkę Pierwszego Sortu. Rodzina Radio Maryja w nagrodę pomodli się za nią
-czytamy w tekście o parasolkach.
O jakim nakazie rodzenia trwale uszkodzonego płodu tu mowa? Jarosław Kaczyński mówił nie o nakazie, ale o rządowej pomocy dla kobiet, które zechcą letalnie chore dziecko urodzić. W poniższym linku cała wypowiedź prezesa PiS.
Choć dla paniki Moniki, to rzecz niewyobrażalna, jednak są kobiety, które zamiast dokonać aborcji wolą chore dziecko urodzić, po to by móc je godnie pożegnać, by móc je ochrzcić. To takie dziwne? Takie szokujące, że rząd chce im pomóc. Jedną z możliwości jest wsparcie hospicjów perinatalnych, których jest raptem kilka i funkcjonują w Polsce poza systemem. Polski model hospicjum perinatalnego, nazywany też perinatalną opieką paliatywną, został wprowadzony przez Joannę Szymkiewicz-Dangel i Tomasza Dangla.
W ciągu 27 lat polskiej transformacji ŻADEN rząd nie poniżył i nie obraził kobiet tak, jak w ostatnim roku zrobił to PiS. Jarosław Kaczyński i jego świta oraz pryncypałowie polskiego Kościoła Katolickiego bez bawienia się w subtelności pokazują kobietom ich miejsce w szeregu
-czytamy dalej w wywodzie pani Moniki.
A ja mam wrażenie, że żaden rząd nie docenił tak bardzo roli kobiet w społeczeństwie, jak ten. Choćby uruchamiając wsparcie dla rodzin. Kobiety dostały sygnał, że dzieci są ważne dla państwa, że ważna jest ich praca, trud włożony w wychowanie. Żaden pełnomocnik ds. równego statusu nie ubliża już matkom, mówiąc o „negatywnym stereotypie matki”. Wiele kobiet, zwłaszcza tych wielodzietnych może z dumą podnieść głowę. A jeśli ruszy zapowiadany rządowy program wsparcia dla kobiet w tzw. „trudnych ciążach”, panie będą miały prawdziwy, a nie pozorny wybór.
Rok po wygranych wyborach PiS pokazał, że nie rozumie mechanizmów, jakimi kieruje się społeczeństwo. A Prezydent, wraz z milczącą w kwestiach kobiet Pierwszą Damą, okazali się naczelnymi dezerterami IV RP. Kwestie światopoglądowe stały się progiem, o które stratedzy Kaczyńskiego się potknęli. Teraz pozostaje bronić się przed nimi i czekać aż upadną
-kończy autorka NaTemat, nie pozostawiając wątpliwości, że właśnie o upadek rządu, a nie o dobro kobiet jej chodzi. Wiele środowisk z przyjemnością podgrzewa dziś antyrządową histerię, podkręcając rzeczywistość. Strasząc np. zakazem sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Nic to, że i ta kwestia nie ma nic wspólnego z działalnością rządu. Nie wiem czy parasolki popędzą komuś kota, na pewno jednak świetnie czują się na antyrządowej wojnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/313396-o-tym-jak-parasolki-podgrzewaja-atmosfere-a-zaden-rzad-jak-ten-nie-docenil-tak-bardzo-roli-kobiet-w-spoleczenstwie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.