Wystarczy chwila wolnego, by zaplanować i odbyć podróż niezwykłą. W końcu nieodparta ciekawość świata drzemie w każdym z nas. Być może tę osobliwą potrzebę wędrówki, nierzadko związaną z poszukiwaniem samego siebie, człowiek pozazdrościł zwierzętom. Bo jak się okazuje, to właśnie one największymi globtroterami bywają.
Cykliczne podróże
Mistrzem lądowych wędrówek z pewnością jest sławny karibu. Pokonuje trasę 5000 km z arktycznej tundry na zimowiska w stronę południowych lasów. Maszeruje zawsze tą samą, zapamiętaną w genach trasą. Z kolei flamingi wędrują pomiędzy lęgowiskami we Francji a afrykańskimi jeziorami, a ich przeloty okraszone głośnym trąbieniem stada stają się oczekiwaną pieśnią choćby marokańskich mieszkańców z okolic Agadiru na brzegach rzeki na terenie Parku Narodowego Sousse-Massa.
Motyl monarcha każdej jesieni w pogoni za słońcem przemierza 3500 km z Kanady do Kalifornii. Przegapić tego zjawiska nie można bowiem masowo, za dnia, spoczywają na drzewach, dekorując je kakofonią słonecznych barw. Natomiast endemiczny gatunek czerwonego kraba - Gecarcoidea natalis, który zwartymi grupami krocząc z głębi lądu w stronę plaży, by powołać na świat nowe życie, to nieodzowna wizytówka Wyspy Bożego Narodzenia. Tak niezwykłe zjawisko przyciąga turystów całego świata. Na drogach zaś pojawiają się tablice informacyjne, by ostrzec nieostrożnych kierowców zagrażających milionom czerwonych maszerów opanowujących wyspę. Krabie wędrowanie zawsze odbywa się zgodnie z kwadrami księżyca, regulującymi przypływy i odpływy, tak by samica mogła swobodnie złożyć jaja do wody. Inną najdłuższą sezonową podróż wśród ptaków wykonuje rybitwa popielata. Jej trasa z Arktyki do Antarktydy wiąże się z pokonaniem 30 tysięcy km.
Globtroterzy za sprawą właściciela
Istnieją też globtroterzy na czterech łapach, którzy wędrowanie zawdzięczają bezpośrednio człowiekowi. I czynią to z wielką klasą i pasją, pokonując setki kilometrów wszelkimi środkami lokomocji. A nawet na własnych małych łapach. Doskonałym tego przykładem jest amerykańska Kotka Cookie, która przebyła aż 885 km w ciągu 6 miesięcy, wracając do domu w Chicago z miasta Wibez w stanie Nebraska. Z kolei kot Tom pokonał 4000 km, ustanawiając rekord najdłuższej odnotowanej kociej wyprawy. Ponad dwa lata zajęła mu droga z St. Petersburga na Florydzie do San Gabriel w Kalifornii. Wszystko by odnaleźć swojego właściciela.
Burmie to 2,5-letni kot globtroter, który przez 2 lata podróżował ze swoim właścicielem po USA i zwiedził miejsca, o których większość może jedynie pomarzyć. Jako ośmiotygodniowy kociak został adoptowany przez Stephena Simmonsa z Oregonu. Początkowo Stephen zabierał Burmę na krótkie spacery, które zdawały się sprawiać kotu wielką przyjemność. Zrodził się więc pomysł, by wędrówki wydłużyć i zwiedzać świat. W ten sposób małe wyprawy stały się wielkimi. Wspólnie zdobywali szczyty Ameryki od Kalifornii, przez Oregon aż po Wschodnie Wybrzeże, a swoje wyprawy dokumentowali na Instagramie. Dziś konto niecodziennych podróżników śledzi prawie 27 tysięcy osób.
Pies Oscar to przykład życiowego szczęściarza. Joanne Lefson znalazła go i uratowała przed uśpieniem w Kapsztadzie, ofiarując mu jednocześnie nowe niezwykłe życie. W 2009 roku Joanne wpadła na pomysł wspólnego podróżowania. I chyba oboje nie przypuszczali, iż otworzy to przed nimi nowy, fascynujący rozdział życia. W trakcie owych wędrówek mocno propagowali idee adopcji bezpańskich psów. Wspólnie pokonali ponad 150 tysięcy kilometrów, odwiedzając ponad 30 krajów, w tym pięć kontynentów. Oscar kąpał się w Fontannie di Trevi, jeździł rowerem po Amsterdamie, był na Wieży Eiffla, latał helikopterem nad Wielkim Kanionem, przekroczył most Golden Gate, poznał lamy w Machu Picchu i spacerował po Wielkim Murze w Chinach. A zamiast planowanej dla niego śmierci, otrzymał dar życia i stał się jednym z najsłynniejszych psów podróżników na świecie, którego monitorowali ludzie całego świata, oglądając regularnie zamieszczane przez Joanne wpisy i zdjęcia na stronach społecznościowych.
Monitorując zwierzęce podróże, które i moim zwierzętom obce nie są, warto wspomnieć o tych konnych wielkich wyprawach. A ta najdłuższa bije wszystkie inne na głowę. Zaczęła się 13 października 1984 i trwała do września 1988 roku, czyli prawie cztery lata. Wyczynu tego, na wytrwałych wierzchowcach, dokonały Emile Brager i Marie Roesle. Ich celem było przemierzenie obu Ameryk od Cabode de Hornos aż do Alaski. Cała trasa liczyła 25 000 kilometrów.
Podróże kształcą, dostarczają niezwykłych wrażeń i uczą życia, wpływając na otaczający nas świat. A chęć poznawania, odkrywania, ta nieodparta ciekawość drzemie w każdym z nas. Warto uwzględnić to podczas trwających właśnie ferii, choćby przemierzając świat wokół własnego miasta czy domu. Zatem korzystajmy z uroków wypraw, choćby tych najkrótszych. Obserwujmy i uczmy się od zwierząt. To niewątpliwie wzbogaci nas i naszą wiedzę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/281214-spontaniczne-podroze-na-miare-zwierzat-dobre-nie-tylko-w-czasie-ferii