Ponad 20 amatorów kąpieli w lodowatej wodzie przepłynęło w niedzielę w Krakowie kilkuset metrowy odcinek Wisły u stóp Wawelu. Jak podkreślali organizatorzy wydarzenia, to nie tylko przełamanie barier i sprawdzenie przez uczestników własnych możliwości, ale zwrócenie uwagi na rekreacyjne atuty rzeki.
W II Krakowskim Spływie Morsów uczestniczyły morsy m.in. z Dąbrowy Górniczej, Kędzierzyna-Koźla, Poznania, Starachowic, Tomaszowa Mazowieckiego i Tarnobrzegu oraz gospodarze z Krakowskiego Klubu Morsów Kaloryfer. Temperatura powietrza wynosiła około minus 15 st. C., woda była znacznie cieplejsza, miała plus 2-3 st. C. Ale i tak zanim śmiałkowie wskoczyli do Wisły ratownicy WOPR motorówkami musieli rozbić cienką warstwę lody, by w rzece powstał tor dla płynących.
Pogoda spłatała nam figla. Planowaliśmy, że pokonamy wpław 2 km odcinek Wisły od Salwatora do Mostu Grunwaldzkiego, ale skróciliśmy ten dystans
– mówił dziennikarzom wiceprezes Krakowskiego Klubu Morsów „Kaloryfer” Piotr Jelonek.
Gorąco dopingowane morsy przepłynęły kilkusetmetrowy odcinek, od zakola Wisły pod „Jubliatem” do Mostu Grunwaldzkiego. Z powodu warunków atmosferycznych w spływie nie mogli wziąć udziału kajakarze.
Spływ to przedsięwzięcie dla morsów - twardzieli, osób doświadczonych, które dużo pływają, trenują i potrafią takie odcinki pokonać. Chcemy pokazać miastu, że Wisła jest dobrą rzeką do pływania
– mówił Piotr Jelonek.
Morsem może zostać każdy, kto tylko chce, kto pokona we własnej głowie barierę i zdecyduje się wejść do zimnej wody
– dodał.
Uczestnicy zgodnie twierdzili, że płynąć nie było łatwo, ze względu na znajdujące się wodzie okruchy lodu, ale wszystkim humory dopisywały.
Warunki były ekstremalne trudne i o to nam chodziło. To niezła szkoła nawet dla wprawionych morsów. Utrudnieniem były dla nas kawałki lodu w wodzie. Trochę zmarzły mi ręce i stopy, ale jest super
– powiedział tuż po wyjściu z wody Marcin Ozga z Klubu Morsów Kaloryfer.
Jaka jest recepta na taki wyczyn?
Trzeba trenować, tak jak z nauką języka czy bieganiem, trenuj i będziesz mógł zrobić to, co my zrobiliśmy dzisiaj
– powiedział Ozga.
Mariola Kordeusz z Klubu Morsów Wektor w Starachowicach morsem jest prawie cztery lata.
Płynęło się ciężko, było bardzo dużo kry. Ale ja do „morsowania” podchodzę na luzie i ze spokojem. Daje to satysfakcję, przyjemność, adrenalinę i jest dobre dla zdrowia
– mówiła dziennikarzom pani Mariola.
Uczestnicy niedzielnego spływu otrzymali pamiątkowe puchary. Wydarzenie odbyło się pod honorowym patronatem prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego.
bzm/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/276969-na-sam-widok-robi-sie-zimno-morsy-wziely-kapiel-w-wisle-zdjecia