Większość z nas nieustannie wierzy w przesądy, zwłaszcza te dotyczące czarnego kota na drodze. Spotkania tegoż mruczka w dniu tak złowieszczym, jak trzynastego, w piątek, tylko wzmaga dramatyzm sytuacji.
Czarne kociaki łatwo nie mają. Od wieków gnębione, maltretowane i torturowane za ucieleśnienie demonów i wszelkich złych mocy. Choć problem ten dotyczył głównie ludów średniowiecznej Europy, zbyt wiele mruczków skonało w osobliwych, oryginalnych męczarniach z rąk człowieka.
Karano je za ich … naturę. Kocie wnikliwe spojrzenie, świecące w ciemności oczy, bezszelestne kroki i plastyczne ciało, przelewające się w pełnym gracji ruchu niczym woda. A ponieważ towarzyszyły samotnym, starszym i tajemniczym kobietom uważano, że za ich sprawą czynione są złe czary, które poskromić należy niezwłocznie. I tak niczemu niewinne mruczki, głównie czarne, stały się przedmiotem przesądów, nagonki ludów zachodniej Europy, co trwało, choć trudno to dziś sobie wyobrazić, do początków XIX. Wymyślne tortury, jakim je poddawano, przekraczały znamiona „znęcania się ze szczególnym okrucieństwem”. Szukanie sposobów, by zadać kociakom cierpienie, zdaje się, stanowiło jedno z najbardziej czasochłonnych zajęć ówczesnej ludności. Wyrywanie im futra było jednym z elementów rytualnych karnawałowych pochodów w Burgundii, których celem było szydzenie ze zdradzanych mężów.
W Ypres we Francji każdego roku odbywał się osobliwy festyn, podczas którego zrzucano je z wieży. Te, które przeżyły, zwiastowały urodzaj. Ten nikczemny rytuał zakończono dopiero w 1817 roku, o czym wspomina w swojej książce „Historia kotów”, Madeline Swan. Inne konały w ognistych męczarniach z rąk ludu przekonanego o kocich nadprzyrodzonych mocach. Działo się tak między innymi we Francji podczas obchodów dnia św. Jana Chrzciciela, 24 czerwca.
We francuskim Semur w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu dzieci opiekały koty nad ogniskami. W Aix-en-Provence Boże Ciało było okazją do podrzucania kotów tak wysoko, by zabijały się, uderzając o ziemię
—przeczytamy na ciekawostkihistoryczne.pl
Natomiast termin „kocia muzyka” to nic innego jak wołanie o życie. Powstało za sprawą absurdalnego i nikczemnego pomysłu użycia kotów do gry na organach. Kociaki zamykano w drewnianych pudełkach, a do wystających ogonów przywiązywano sznurki, które mocowano do specjalnych klawiszy. I tak oto grając „tworzono” muzykę cierpieniem płynącą. Bywały sytuacje, że zamiast pociągających sznurków, pojawiały się kujące kocie ciałko, kolce.
Taki „koncert” urządzono np. w Brukseli w 1547 roku na cześć samego cesarza Karola V Habsburga (1500–1558)
—informuje portal ciekawostkihistoryczne.pl
Na szczęście nie wszędzie koty palono na stosach i zabijano, waląc o bruk. Wiadomo powszechnie, że Egipcjanie czcili koty, postrzegając w nich boskie moce. Do najsłynniejszych należy bogini Bastet, synonim miłości i domowego ogniska.
W Chinach od dawna wierzono, że koty szczęście przynoszą. Madeline Swan w swojej książce wspomina m.in. te, które towarzyszyły arystokratycznym rodzinom dynastii Song (960-1279), co uwieczniano na obrazach. We wspomnieniach życia Mahometa koty również odegrały niemałą rolę. Trzymał je nawet w dłoniach, głosząc kazania. A wszystko dlatego, że to kot uratował mu życie, zabijając ukrytego w rękawie węża, i to kot przywitał go szczerze, z oddaniem, pochylając głowę, przez co prorok zapewnił im stałe miejsce w raju.
Z czasem i w Europie doceniono koci spryt i wytrwałość w podążaniu do celu. Próbowano nawet zastąpić gołębie pocztowe kotami. W 1879 roku w Belgii wywieziono z miejscowości położonej w promieniu 30 km aż 37 kociaków, by sprawdzić system przekazywania wiadomości za sprawą kociego grzbietu. Co ciekawe, wszyscy posłańcy wrócili. Niestety wielu z nich przesyłki zgubiło po drodze.
Z kolei w Niemczech czarny kot szczęście przynosi, zwłaszcza ten, spotkany w Nowy Rok. Brytyjki zaś wierzą, że czarny kociak w domu pomoże im szybko wyjść za mąż i szczęście w progi przyniesie.
W Polsce nadal wierzymy, że czarny kociak zwiastuje nieszczęście. Wystarczy, że ludzką drogę przekroczy. Jednak to one na dziwnych przesądach cierpią najbardziej. Niejednokrotnie zostają same, bez wsparcia człowieka. Zalegają schroniska, bo chętnych na czarnego kota wśród nas niewielu. Nierzadko i dziś bywają dręczone przez ludzi, czego dowodzą liczne informacje w mediach. A szkoda. To piękne, niezwykłe zwierzęta. Krocząc własnymi drogami, zawsze wracają w objęcia człowieka. Murmurandem utulą do snu. Uspokoją łagodnym spojrzeniem, półprzymkniętych błyszczących oczu. Po prostu są. Tu i teraz. Od wieków.
A słynny, serialowy Rademenes, choć czarny, rzeczywistość zgodnie z życzeniem dziecka zaklinał. Hator, hator, hator. Prawda bowiem jest taka, iż każde uratowane kocie życie, dopełnia życie człowieka. Ten fakt potwierdzą wszyscy kociarze.
Kilka przesądów zaczerpniętych z portalu matkapolka.com.pl
Zabicie kota to 17 pechowych lat. (przesąd irlandzki)
Obcy czarny kot na ganku przynosi powodzenie. (przesąd szkocki)
Usłyszeć kichającego kota to dobry znak. (przesąd włoski)
Kot myjący się za uszami zwiastuje nadchodzący deszcz. (przesąd angielski i francuski)
Czarny kot przebiegający komuś drogę przy blasku księżyca oznacza śmierć podczas epidemii. (przesąd irlandzki)
Jeśli koty opuszczają dom, zapanuje w nim wieczna choroba. Na początku XVI w. gość przybywający do angielskiego domu zawsze całował domowego kota. (przesąd angielski)
Ujrzenie na jezdni białego kota przynosi szczęście. (przesąd amerykański)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/271665-piatek-trzynastego-czarny-kot-na-drodze-stoi