Wkraczają w ludzkie życie z impetem, diametralnie zmieniając codziennie życie. Pozytywną energią zarażając każdego dnia. Odchodzą cicho, spokojnie, nie chcąc trapić nikogo. Ostatnim tchnieniem, czułym spojrzeniem i drgnieniem łap, jakby mijając tęczowy most, wkraczały w nowy, ciekawy świat.
Frodo odchodził powoli… Zmęczony, nękany chorobą zdawał się odczuwać ulgę. Ostatnią dobę spędziliśmy z nim na kroplówce, tylko po to, by odwlec nieuchronne i pożegnać się z nim tak, jak na to zasłużył. Przeżył z nami 13 lat. Czarny, szczekliwy, nieufny do obcych, a całym sercem oddany naszej rodzinie. Siedem lat temu witał naszego syna. Teraz żegnał go syn, nie potrafiąc ronić łez. Jak twierdzi, w obawie, że gdy zacznie, to nie przestanie. I nie ma dnia, by nie pojawił się w naszych myślach. Każde najmilsze wspomnienie wiązało się z nim. Na czterech łapach przemierzał życie z pasją i wnikliwością, jakiej stale mu zazdrościłam. A teraz cisza, pustka, zwłaszcza przy drzwiach, gdzie wylegiwał się, mając w zasięgu wzroku cały nasz dom. Jego miejsca prawdopodobnie nie zajmie już żaden inny pies
—opowiadała ze smutkiem Magda z Trójmiasta.
Przykłady świadomego żegnania się z ukochanym pupilem w obecnym świecie nie są niczym niezwykłym, wręcz wzbudzają podziw wielu miłośników zwierząt. Thomas Neil Rodriguez zrobił podobnie. Świadomy faktu, że życie jego czworonożnego przyjaciela o imieniu Poh dobiega końca, zorganizował im wspólną, niezwykłą podróż. W dwa tygodnie pokonali 20 tysięcy kilometrów, odwiedzając między innymi Texas, Północną Karolinę czy Oregon. Wszystko uwiecznił na zdjęciach, regularnie publikowanych na Instagramie.
Czasami jednak śmierć zwierzęcia przychodzi nagle, podczas snu zabierając ostatnie tchnienie. Innym razem to płyn zawarty w niewielkiej strzykawce spowalnia bicie jego serca, by definitywnie zatrzymać czynności życiowe. I choć z medycznego punku widzenia, zwierzę nie zdaje sobie sprawy, że właśnie odchodzi, człowiek postrzega to inaczej. Bo oto właśnie utracił wiernego kompana na czterech łapach.**
Żal po stracie zwierzęcia jest rzeczywistą tragedią, którą przeżywa człowiek. Wymaga czasu, by przebrnąć przez jej wszystkie etapy od zaprzeczenia, gniewu, przez targowanie się, depresję, do akceptacji zaistniej nowej sytuacji. Bywa, że nowy już czeka u progu ludzkich drzwi, stanowiąc antidotum na całe zło. Bywa i tak, że właściciel umiera krótko po odejściu czworonożnego przyjaciela. Dotyczy to głównie ludzi starszych, którym ów zwierzak dawał siłę, by trwać. Otoczenie zbyt często trywializuje ten problem, zapominając, że zwierzę to było częścią czyjejś rodziny, członkiem ludzkiego stada. Na dobre i złe, bez względu na wszystko.
Dzisiejszego ranka około 4:30 Cora, nasza dwunastoletnia suczka odeszła. Jednak nie będę mówić tu o jej śmierci, tylko o życiu. Dostałam ja na moje 11 urodziny. Była niczym czarna puchata kulka, mieszcząca się w moich dłoniach. Pierwszą noc spędziła pod łóżkiem bawiąc się Hot Pink Barbie. Sypiała na butach, zjadała skarpetki i tuziny kremowych chrupek. Każdego ranka witała mnie mokrym nosem i stepowała wieczorem przy schodach, sygnalizując porę snu. Mogłabym tak bez końca opowiadać o rzeczach, które robiła, jej optymizmie i pasji życia, nieustannie malujących się na psim pysku. Byłam szczęściarą, mogąc w tym uczestniczyć. A teraz jej z nami nie ma. Wolę wierzyć, że gdzieś tam nęka biednego Anioła, próbując wymusić resztki z obiadu, zionąc okropnym oddechem
—właśnie napisała mi zrozpaczona Rose z Chicago.
Tego smutku nie można się wstydzić. Utrata przyjaciela, kimkolwiek był, boli niezmiernie. I nie dotyczy to tylko człowieka. Zwierzęta również przeżywają stratę najbliższych, członków swojego stada i tej niezwykłej ludzkiej rodziny. Widoczna apatia i zniechęcenie łączą się z ich nieustannym poszukiwaniem utraconego. Może do traumy, podobnej do tej, którą przeżywa człowiek, zwierzakom daleko, wyraźnie dostrzega się smutek i żal epatujący każdą cząstką ich ciała.
Nierzadko swym zachowaniem ocierają się o pogrzebowe rytuały, czego przykładem są naczelne, ptaki czy słonie. I choć rytuały te są dalekie od ludzkich, poległym wyraźnie oddawana jest cześć.
Słonie obsypują ciało martwego towarzysza trawą i liśćmi. Zebrane w krąg, rytmicznie bujają trąbami. Nad takim „grobem” czuwają przez kilka dni. I zdarza się, że wracają, nawet po latach do tego konkretnego miejsca, by – jak wyjaśniają naukowcy – uczcić pamięć zmarłego kompana. Podobne obserwacje poczyniła m.in. badaczka dzikich zwierząt, Joyce Poole. Zwróciła uwagę na fakt, iż słonie cały dzień pilnują martwego, stają się apatyczne. Nie obca im również towarzysząca smutkowi agresja.
Podobny obraz towarzyszy naczelnym. Kiedy w warszawskim ogrodzie śmierć zabrała najstarszą w stadzie, 31-letnią Darię, członkowie małpiej gromady zasiedli w milczeniu, zwróceni w stronę martwej samicy. Potrzebowały czasu na oswojenie się z nową sytuacją.
Żałobę obserwuje się również wśród szarych gęsi. Po stracie partnerki w ich zachowaniu następuje wyraźna zmiana, a co za tym idzie, wycofanie się z wcześniej zajmowanej pozycji w grupie i fakt, że do końca swych dni pozostają samotne.
Przeżywanie bólu po stracie jest niezmiernie ważne. Świadczy o zaangażowaniu w relację, poczuciu bliskości, przynależności, zażyłości, wysokiej socjalizacji, co według naukowców jest niezwykle ważne, by budować więzi w stadzie. Tworzyć rodzinę. Zatem pozwólmy wszystkim przeżywać żałobę tak, jak tego potrzebują.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/270286-utrata-przyjaciela-kimkolwiek-byl-boli-niezmiernie-kiedy-odchodza-zwierzeta
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.