30 lat temu dokonano pierwszego przeszczepu szpiku w Polsce

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Photographer’s Mate 2nd Class Chad McNeeley/Wikimedia Commons
Fot. Photographer’s Mate 2nd Class Chad McNeeley/Wikimedia Commons

Przed 30 laty, 28 listopada 1984 r., młodzi lekarze z Warszawy przeprowadzili pierwszy w Polsce udany przeszczep szpiku kostnego. Biorczyni szpiku nadal żyje w dobrym stanie - zapewnia prof. Wiesław Jędrzejczak, szef zespołu, który wykonał zabieg.

Zabieg przeszczepu allogenicznego (od innej osoby) przeprowadzono w Centralnym Szpitalu Klinicznym Wojskowej Akademii Medycznej, gdzie obecnie mieści się Wojskowy Instytut Medyczny (przy ul. Szaserów w Warszawie). Biorcą szpiku była Ola Przybylska, która miała wtedy sześć lat. Pobrano go od o dwa lata młodszej siostry Katarzyny.

Były to wyjątkowo trudne czasy dla polskiej medycyny, ponieważ brakowało nawet podstawowego sprzętu. Pobieranie szpiku do przeszczepu trenowano na pluszowym misiu syna prof. Wiesława Jędrzejczaka. Opracowano własne igły biopsyjne, a do filtrowania szpiku wykorzystano filtry z sokowirówki. Sala chorego, w której trzeba zapewnić maksymalnie sterylne warunki, była oddzielona od przedsionka i toalety prześcieradłem zawieszonym na dwóch gwoździach - opisuje Justyna Wojteczek w przygotowywanej do druku książce o polskich pionierach przeszczepiania szpiku.

Przeszczepienie u Aleksandry Przybylskiej było drugim na świecie zabiegiem, jaki wykonano u osoby cierpiącej na chorobę Diamonda-Blackfana, wywołanej wrodzonym brakiem krwinek czerwonych. Takich chorych można było utrzymać przy życiu jedynie przetaczając co jakiś czas krew. U sześcioletniej wtedy Oli przeprowadzono 60 przetoczeń, co doprowadziło do uszkodzenia wątroby (na skutek nadmiaru żelaza wywołanego transfuzjami). Przeszczep był jedyną szansą na przedłużenie jej życia.

Zabieg polskich lekarzy był również pierwszym przeszczepem, jaki wykonano bez napromieniowania całego ciała pacjenta. Zamiast tego zastosowano cytostatyk busulfan, wykorzystywany w chemioterapii nowotworów. Taki sposób przygotowywania pacjentów do przeszczepu - przy użyciu leków - uznano później za najlepszy i dziś jest powszechnie wykorzystywany w transplantacjach szpiku.

W 1985 r. ten sam zespół lekarzy pod kierunkiem prof. Jędrzejczaka przeprowadził pierwsze w Polsce przeszczepienie szpiku autologicznego, czyli przy użyciu własnych komórek chorego.

W styczniu 1987 r. przeprowadzono ósmy przeszczep allogeniczny i po raz kolejny między siostrami. Był on wyjątkowy, ponieważ biorczynią szpiku była 10-letnia Kasia z przewlekłą białaczką szpikową przechodzącą w białaczkę ostrą, a dawczynią jej trzyletnia siostra Ola. Obawiano się, że będzie za mało komórek od młodszej siostry. Jeszcze większym utrudnieniem było to, że dziewczynki miały inne grupy krwi. Szpik się jednak przyjął. Kasia żyje do tej pory.

Zabiegi na ul. Szaserów w Warszawie wykonywano do czerwca 1987 r., gdy decyzją administracyjną władz wojskowej służby zdrowia zespół rozwiązano, a transplantacje szpiku przerwano.

W okresie trzech lat przeprowadzono dziewięć przeszczepów allogenicznych (od obcego dawcy, ale spokrewnionego z biorcą) oraz jedną transplantację z własnych komórek chorego (autologiczną). Do zabiegów zawsze kwalifikowano chorych, dla których przeszczepienie było ostatnią szansą na przeżycie.

Prof. Jędrzejczak twierdzi, że spośród biorców przeszczepów allogenicznych troje żyje do dziś (jednym z nich jest Ola Przybylska). Pozostali pacjenci zmarli. Zgony nie były jednak następstwem nieprzyjęcia szpiku, lecz powikłań wczesnych lub późnych, gdy doszło już do jego regeneracji. Do dziś jest to najtrudniejszy etap leczenia.

Jedna z dziewczynek z aplazją szpiku zmarła 45. dnia po przeszczepieniu z powodu ropnia, który spowodował gwałtowny krwotok płucny. U jednego z poddanych zabiegowi chłopców doszło do zakażenia żółtaczką, która doprowadziła do niewydolności wątroby. Kolejny chłopiec zmarł z powodu krwotocznego zapalenia pęcherza, którego nie udało się opanować.

Pacjentka, u której wykonano przeszczep autologiczny, zmarła dwa lata po zabiegu na skutek nawrotu białaczki.

O tym jak trudne w tamtych czasach były to zabiegi świadczy raport prof. Edwarda Donnalla Thomasa z USA. W latach 1970-77 u 100 chorych z ostrą białaczką szpikową przeprowadził on przeszczep szpiku w okresie nawrotowym choroby. W 1977 r. bez potrzeby dalszego leczenia żyło zaledwie 12 pacjentów. Thomas wraz z Josephem Murrayem w 1990 r. otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za badania nad przeszczepem szpik kostnego w leczenia białaczki.

Dopiero w 1997 r. prof. Jerzy Hołowiecki w Katedrze i Klinice Hematologii i Transplantacji Szpiku w Katowicach przeprowadził pierwszy w Polsce przeszczepu szpiku od dawcy niespokrewnionego. Od tego czasu zaczęła zwiększać się liczba przeszczepień. Dziś w całym kraju jest 18 ośrodków zajmujących się transplantacji szpiku, w których co roku wykonuje się ponad 1200 zabiegów.

Przeszczepy allogeniczne nadal są najbardziej ryzykowne. Szefowa oddziału hematologii i transplantacji szpiku Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach prof. Kyrcz-Krzemień twierdzi, że w jej ośrodku po takiej transplantacja na skutek powikłań umiera 12-13 proc. pacjentów. W przypadku transplantacji autologicznych jest jeszcze mniej zgonów, zaledwie 2 proc.

Prof. Wiesław Jędrzejczak do czerwca 2014 r. przez wiele lat był konsultantem krajowym w dziedzinie hematologii.

AM/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych