Redaktorka i komentatorka Małgorzata Terlikowska o występie Conchity Wurst w Parlamencie Europejskim: „To, co jeszcze jakiś czas temu szokowało i tak naprawdę kwalifikowało się do leczenia psychiatrycznego, dziś staje się normą”.
W Brukseli przed Parlamentem Europejskim wystąpi Conchita Wurst. Co Pani sądzi o zapraszaniu takich ludzi przez europosłów?
Dawno temu tego typu zjawiska jak kobieta z brodą oglądaliśmy w cyrku. Traktowało się to jako dziwowisko. Niestety teraz ten cyrk przenosi się na salony, do budynków władzy państwowej. Cel jest tylko jeden - uwiarygodnianie tego typu osób i oswajanie ludzi z nimi. Bo pan Conchita kobietą nie jest. To mężczyzna, który zakłada sukienkę, robi makijaż, czesze swoje długie włosy lub perukę i twierdzi, że jest kobietą, a na dodatek robi na tym niezły biznes. Być może ładnie śpiewa, nie wiem, nie śledzę jego kariery muzycznej, natomiast tym, czym robi karierę i przez co zapada w pamięć, to jest po prostu jego entourage. Postępowi lewacy traktują go jako kobietę z brodą i zapraszają właśnie po to, żeby zgodnie z duchem gender mainstreaming pokazać, że tak naprawdę płeć biologiczna nic nie znaczy. Według nich sami określamy, kim jesteśmy, określa nas społeczeństwo i kultura, ale nie biologia.
Celem koncertu jest zwrócenie uwagi na dyskryminację środowisk LGBTQ. To brzmi dość kuriozalnie zważywszy na to, jak mało uwagi Parlament Europejski poświęca na przykład prześladowanym chrześcijanom.
No bo tolerancja ma działać tylko w jedną stronę - środowisk LGBTQ. Tolerancja wobec chrześcijan, katolików się nie liczy, ich można prześladować. To nawet jest trendy. Mniejszości homoseksualne są bardzo głośną oraz wpływową mniejszością i małymi krokami realizują swoje cele. To nie ma nic wspólnego z tolerancją i z prawami. To, co jeszcze jakiś czas temu szokowało i tak naprawdę kwalifikowało się do leczenia psychiatrycznego, w tym momencie staje się normą. To, że jakiś mężczyzna chce się określać kobietą i chodzić w spódnicy, bardzo proszę. Ale to nadal jest mężczyzna przebrany za kobietę, a nie kobieta. Nie dajmy się zwariować.
Występ Conchity jest czymś w rodzaju „wisienki” na tym zatrutym torcie, który europejskie instytucje serwują państwom członkowskim w postaci wytycznych sprzecznych z tradycyjnym systemem wartości.
Bo o to chodzi. Cel tych działań jest jeden – zniszczyć rodzinę, zniszczyć tradycyjne wartości. Przypomnę tylko, że jedna z organizatorek owego koncertu, Ulrika Lunacek, to autorka głośnego raportu, który wzywał wszystkie kraje UE do karania za „przestępstwo nienawiści” przeciwko homoseksualistom. Zaproszenie przez środowiska lewackie artysty przedstawiającego się jako Conchita do Parlamentu Europejskiego jest kontynuacją tych działań. To niestety uwiarygodnianie postulatów grup, które reprezentuje, a które twierdzą, że są bardzo w Europie prześladowane. A one są naprawdę bardzo głośne, a niepokoić może to, że w strukturach europejskich mają coraz więcej rzeczników .
Rozmawiał Bogusław Rąpała
Czytaj więcej: Conchita Wurst zaśpiewa na esplanadzie Solidarności
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/213961-malgorzata-terlikowska-o-wystepie-conchity-w-pe-nie-dajmy-sie-zwariowac-nasz-wywiad